Asad się nie poddaje
Treść
Pomimo zawieszenia członkostwa Syrii w Lidze Arabskiej i zapowiedzianego przez Unię Europejską zaostrzenia sankcji wobec tamtejszego reżimu, ten w dalszym ciągu krwawo tłumi wszelkie oznaki społecznego buntu. Tylko w poniedziałkowych starciach zginęło w tym kraju co najmniej 70 osób.
- 27 cywilów zostało zabitych przez siły bezpieczeństwa, zaś w starciach zbrojnych zginęło 34 żołnierzy i dezerterów - podało wczoraj w komunikacie mające swoją siedzibę w Wielkiej Brytanii Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Większość z nich zginęła w położonej na samym południu Syrii Darze. Kolejnych czterech cywilów zginęło, jak informuje telewizja BBC, w mieście Homs. Po ujawnieniu tych informacji król sąsiedniej Jordanii Abdullah II wezwał prezydenta Syrii Baszara el-Asada do natychmiastowego ustąpienia, podkreślając, że "stosowanie w jakikolwiek sposób przemocy wobec swoich obywateli nigdy nie kończy się dobrze". - Jeśli Baszar ma na sercu interes swojego kraju, powinien ustąpić, aby stworzyć możliwość rozpoczęcia nowego etapu życia politycznego Syrii - powiedział Abdullah II w rozmowie z telewizją BBC. W reakcji na te słowa około 100 zwolenników prezydenta zebrało się pod ambasadą Jordanii w Damaszku, gdzie wyrazili swoje niezadowolenie m.in. poprzez wznoszenie obraźliwych okrzyków i zerwanie jordańskiej flagi.
Część ekspertów jest przekonana, że Baszar el-Asad nie rezygnuje z krwawej rozprawy z opozycją, bo czuje poparcie Rosji.
Agencja Reuters przytacza szacunki ONZ, z których wynika, że w czasie trwających od marca br. roku represji ze strony syryjskiego reżimu zginęło w tym kraju co najmniej 3,5 tys. osób. Ustalenie dokładnej liczby jest jednak niemożliwe w związku z panującym zakazem pracy dla zagranicznych mediów i organizacji pomocowych. Tymczasem władze w Damaszku winę za wybuch przemocy zrzucają na "islamskich bojowników" i "uzbrojone gangi" z zagranicy.
MBZ
Nasz Dziennik Środa, 16 listopada 2011, Nr 266 (4197)
Autor: au