Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Asad jest jak ranny wilk

Treść

Najwyższy rangą dyplomata Nawaf Fares, który opuścił szeregi rządu syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada, powiedział, że reżim nie zawaha się użyć broni chemicznej, jeśli zostanie przyparty do muru.

Już wcześniej media szeroko informowały, że Syria jest w posiadaniu pokaźnego arsenału broni chemicznej i że w ostatnim czasie wojska reżimowe rozpoczęły jej przemieszczanie w strategiczne miejsca. Były ambasador Asada podkreślił, że w jego ocenie syryjski dyktator został obecnie zepchnięty do narożnika i zachowuje się jak ranny wilk. W związku z tym nie wykluczyłby możliwości sięgnięcia przez niego do tego arsenału.

- Otrzymujemy informacje, oczywiście niepotwierdzone, że broń chemiczna została już przynajmniej częściowo użyta w Hims - stwierdził Fares.

W pierwszym wywiadzie, jakiego Fares udzielił po przejściu na stronę opozycji, poinformował, że najsilniejsze bombardowania i najbardziej krwawe ataki armia rządowa przeprowadza przy wydatnej pomocy Al-Kaidy. Jak wyjaśniał, dla wielu osób  zaskakujące jest to, że Al-Kaida, którą tworzą głównie sunniccy bojówkarze, współpracuje z reżimem państwowym zdominowanym przez alawitów.

- Jest wiele przykładów w historii, kiedy to wrogowie się dogadywali, kiedy okazało się, że ich interesy idą w parze. Al-Kaida szuka miejsc i środków do rozszerzania swojej działalności i poszukiwania wsparcia, a władze szukają coraz to nowych sposobów terroryzowania syryjskiego społeczeństwa - wyjaśniał.

Dlatego też ilość aktów przemocy, do jakich dochodzi na terenie Syrii, stale rośnie. Starcia rebeliantów z wojskami rządowymi są coraz bardziej zaciekłe i krwawe. Jak donoszą świadkowie, w stolicy kraju, Damaszku, rozlokowywane są właśnie największe siły militarne od początku trwającego 16 miesięcy konfliktu. Do starć dochodzi m.in. w południowo-zachodniej części miasta. W sumie w ostatnich dniach w stolicy zginęło co najmniej 10 osób. Więcej ludzi ponosi jednak śmierć w Hamie i Hims, miastach uważanych za "warownie" rebelii.

- To jest jasne dla każdego Syryjczyka, nie tylko dla mnie, że Baszar al-Asad nie odda swojej władzy na drodze interwencji politycznych. Można go usunąć tylko i wyłącznie siłą - uważa Fares. W jego ocenie, także kolejne spotkania specjalnego wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej zarówno z przedstawicielami reżimu, jak i z wspierającymi go władzami Moskwy i Pekinu nie zdają się na nic. - Minęło już kilka miesięcy, a reżim nie wprowadził choćby jednego z punktów planu Annana - zauważył.

Łukasz Sianożęcki

Nasz Dziennik Czwartek, 19 lipca 2012

Autor: au