Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Armstrong królem Paryża

Treść

Amerykanin Lance Armstrong (Discovery Channel) po raz siódmy z rzędu triumfował w najbardziej ekscytującym, najsłynniejszym i najtrudniejszym kolarskim wyścigu na świecie - Tour de France. To wyczyn absolutnie bez precedensu, niesamowity i wyjątkowy. Rekord ustanowiony na długie lata, być może na zawsze. Drugie miejsce przypadło niezwykle mocnemu Włochowi Ivanowi Basso (Team CSC), trzecie - największemu rywalowi Armstronga, Niemcowi Janowi Ullrichowi (T-Mobile).

Przed sobotnią jazdą indywidualną na czas, a więc ostatnim etapem, który mógł przynieść zmiany w klasyfikacji, przewaga Amerykanina nad najgroźniejszymi rywalami była spora i bezpieczna - Ivana Basso wyprzedzał o 2,46 min, rewelacyjnego Duńczyka Michaela Rasmussena (Rabobank) o 3,46 min. Jako że w "czasówkach" jest specjalistą wybitnym, było niemal pewne, że - jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego - spokojnie obroni pierwsze miejsce. Armstrong nie myślał jednak kalkulować, jechać bez ryzyka, nie - on chciał za wszelką cenę wygrać, by raz jeszcze udowodnić, że jest kolarzem wielkim, wybitnym, poza jakąkolwiek konkurencją. Był zdeterminowany i... zwyciężył. Pojechał świetnie, bezbłędnie, szybko, wyprzedzając drugiego na mecie Ullricha o 23 sekundy. Trzecie miejsce zajął kolega Niemca z grupy Kazach Aleksander Winokurow (1,16 min straty), czwarte Amerykanin Bobby Julich (Team CSC - 1,33), a piąte Basso (1,54).
Dla Armstronga było to pierwsze etapowe zwycięstwo w tegorocznym Tour i dwudzieste drugie w karierze. Zapewniło mu siódmy triumf w klasyfikacji generalnej i miejsce w historii sportu po wsze czasy. Czy był to jego ostatni TdF? Wcześniej zapowiadał, że tak, że "czas wrócić do domu", gdzie czekają stęsknione dzieci...
Prawdziwy dramat przeżył w sobotniej "czasówce" zajmujący dotychczas trzecie miejsce Rasmussen. Już krótko po starcie przewrócił się, potem kilka razy musiał się zatrzymać z powodu kłopotów z rowerem, wreszcie go zmienił, by na końcu upaść po raz drugi. Kosztowało go to prawie osiem minut straty, w efekcie spadł z trzeciego na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej.
Wczorajszy - ostatni - etap "przyjaźni" do Paryża już nic nie mógł zmienić. Po raz siódmy w karierze wielki Lance Armstrong odbierał honory za zwycięstwo w najtrudniejszym wyścigu świata. A etap wygrał Winokurow, który dzięki temu awansował na piąte miejsce w "generalce".
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2005-07-25

Autor: ab