Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Armia w gotowości

Treść

Londyńska policja zareagowała zbyt wolno i w zły sposób na zamieszki, jakie wybuchły w mieście po śmierci Marka Duggana - wynika z oświadczenia premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, które złożył przed Izbą Gmin. Premier zapowiedział, że władze będą podejmować bardziej radykalne kroki, jeśli w przyszłości dojdzie do podobnych rozruchów.
Według Davida Camerona, zamieszki miały wyłącznie charakter kryminalny, ale zostały źle ocenione przez policję. Jak stwierdził premier, szef stołecznej policji przyznał się do błędu, oświadczając, że funkcjonariusze początkowo traktowali sytuację zbyt pobłażliwie, określając jej charakter jako niepokoje społeczne, nie zaś jako zachowania kryminalne. Szef rządu dodał, że oprócz tego do niekontrolowanego rozprzestrzenienia się rozruchów doszło ze względu na zbyt małą liczbę policjantów na ulicach w tamtych dniach. Dlatego wcześniejsza decyzja o zwiększeniu liczebności policji na ulicach z 6 do 16 tys. funkcjonariuszy zostanie przedłużona także na nadchodzący weekend. - Prawda jest taka, że policja stawiała czoła czemuś zupełnie niespotykanemu do tej pory. Różni ludzie robili to samo, czyli okradali i dewastowali sklepy, jednocześnie w różnych miejscach miasta - scharakteryzował rozruchy premier. - Ci, których domy czy sklepy zostały zniszczone podczas ostatnich zamieszek, mogą domagać się odszkodowania, nawet jeśli nie byli ubezpieczeni - dodał.
Jeszcze przed rozpoczęciem obrad parlamentarzyści z komisji spraw wewnętrznych jednogłośnie zadecydowali o konieczności przeprowadzenia śledztwa w celu ustalenia bezpośrednich przyczyn wybuchu zamieszek. Śledczy zbadają m.in., jaką rolę odegrały w zorganizowaniu rozruchów portale społecznościowe. Jak do tej pory zatrzymano 1300 osób podejrzanych o udział w zamieszkach. Po Davidzie Cameronie przemawiał wicepremier Nick Clegg, który stwierdził, że obecnie głównym zadaniem rządu będzie pokazanie obywatelom, że potrafi on utrzymać bezpieczeństwo na ulicach miast. - To nasza podstawowa potrzeba, aby być pewnym, że nasze domy, sklepy i nasze społeczności są bezpieczne w czasach takich jak obecne - stwierdził Clegg. Zgodził się, iż konieczne jest przeprowadzenie śledztwa w sprawie zamieszek i postępowania policji.
O ile wcześniej władze wykluczały możliwość użycia wojska do pomocy w tłumieniu zamieszek, to po wczorajszej konsultacji ze sztabem kryzysowym Cobra premier Cameron nieco zmienił swoje nastawienie w tej kwestii. - Jeśli w przyszłości doszłoby do kolejnych zamieszek, rząd Wielkiej Brytanii rozważy użycie armii, która wsparłaby policję w walce z ich uczestnikami - zapowiedział Cameron. Jednocześnie tłumaczył, że nie oznacza to wprowadzenia stanu wyjątkowego, ponieważ armia byłaby wykorzystywana na podobnych zasadach, jak to jest w czasie klęsk żywiołowych. Premier poinformował także, iż policji zostaną przyznane uprawnienia polegające na tym, że będzie mogła żądać od ludzi uczestniczących w zamieszkach usuwania masek i innych zasłon z twarzy.
Na ulicach brytyjskich miast ostatniej nocy było względnie spokojnie. Jak podają brytyjskie media, napięcie w kraju wciąż jest jednak wysokie i władze nie wykluczają nawrotu przemocy. W większości dzielnic Londynu ulice były patrolowane przez wzmocnione oddziały policji.
Do pierwszych starć doszło w sobotę w północnej dzielnicy Londynu Tottenham, gdzie demonstracja przeciwko zastrzeleniu przez policję 29-letniego Marka Duggana przerodziła się w gwałtowne zamieszki. Następnie fala przemocy rozlała się na inne dzielnice Londynu i kolejne duże miasta.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-08-12

Autor: jc