Argentyna za burtą
Treść
Argentyna płacze, Argentyna w szoku. "Albicelestes", faworyci rozgrywanych w tym kraju piłkarskich mistrzostw Ameryki Południowej, przegrali w ćwierćfinale z Urugwajem i nie przerwą trwającej od 1993 roku niemocy. To sensacja, ale raz jeszcze okazało się, że nawet wielkie gwiazdy sukcesu nie gwarantują.
Lionel Messi, Gonzalo Higuain, Sergio Aguero, Carlos Tevez, Javier Mascherano czy Angel Di Maria - ci piłkarze mieli poprowadzić Argentynę do sukcesu w Copa America, tak wyczekiwanego i wytęsknionego. W fazie grupowej turnieju nie zachwycali, ale wydawało się, że z każdym kolejnym meczem się rozkręcają. Tymczasem już po pięciu minutach spotkania z Urugwajem to goście prowadzili. Gola zdobył Diego Perez. Tuż przed przerwą ten sam zawodnik wyleciał z boiska za brutalny faul, nie pierwszy i nie ostatni. Pojedynek stał bowiem pod znakiem męskiej walki, w której obie strony często przekraczały przepisy (łącznie sędzia pokazał 11 żółtych kartek i 2 czerwone). Gdy Perez otrzymał "czerwień", na tablicy wyników był już remis. W 18. minucie, po kapitalnym zagraniu Messiego, wyrównał Higuain. Kibice "Albicelestes" liczyli, że ich ulubieńcy rzucą się na rywali i w końcu dopną swego, ale nic takiego się nie wydarzyło. Urugwajczycy bronili się bowiem świetnie, a ataki gospodarzy przypominały bicie głową w mur. Po 120 minutach gry rezultat się nie zmienił, o wszystkim miały zadecydować rzuty karne. Z 10 prób tylko jedna okazała się nieudana - Teveza, obroniona przez Fernando Muslerę. Po meczu w Argentynie zapanowała rozpacz, a jedynym, który nie wyglądał na zdruzgotanego, był trener Sergio Batista. - Nikt nie lubi być eliminowany, ale mogę być usatysfakcjonowany grą piłkarzy. Teraz zostaje nam skupić się na eliminacjach do mistrzostw świata - powiedział, jednak w rodakach jakoś zrozumienia nie znalazł. Dla Argentyńczyków ta porażka była klęską, która mocno uraziła ich dumę.
W innym ćwierćfinale Peru po dogrywce wygrało z Kolumbią 2:0. Bramki zdobyli Carlos Lobaton (102.) i Juan Vargas (112.). Wynik mógł być odwrotny, gdyby w 66. minucie Radamel Falcao wykorzystał rzut karny. Tak się jednak nie stało...
Pisk
Nasz Dziennik 2011-07-18
Autor: jc