Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Aresztowany za wyłudzenia

Treść

Nawet pół miliona złotych mogli stracić klienci agencji finansowej "Grosz" w Kozienicach, którzy za jej pośrednictwem opłacali rachunki. Pieniądze nie docierały bowiem do firm, ale były najprawdopodobniej wyprowadzone przez właściciela "Grosza". Decyzją sądu został on tymczasowo aresztowany. Nikła jest jednak szansa, że poszkodowani klienci odzyskają pieniądze.
Agencja "Grosz" działa, a w zasadzie działała, w Radomiu i regionie radomskim. Miała w kilku miastach punkty, gdzie można było zapłacić rachunki za prąd, gaz, wodę, telefon. "Grosz" zachęcał do korzystania ze swoich usług, oferując bardzo niskie prowizje. Dla biednych rodzin, których w Radomiu nie brakuje, była to korzystna propozycja, bo tylko na opłatach za przyjęcie wpłaty zaoszczędzali po kilkanaście złotych miesięcznie. Trzeba przyznać, że przez wiele miesięcy nie było skarg na agencję z Kozienic, pobierała pieniądze od klientów i dość regularnie przekazywała je na konta zakładu energetycznego, gazowego, wodociągów czy firm telekomunikacyjnych. Jednak przed kilkoma miesiącami zaczęły się kłopoty. Wówczas pierwsi klienci zaczęli się skarżyć, że zapłacili rachunek, a teraz np. energetycy przysłali im ponaglenie, bo pieniądze nie wpłynęły na konto. W sierpniu takich przypadków było już znacznie więcej, ludzie zaczęli nachodzić punkty, żądając zwrotu pieniędzy. Najpierw pracownicy "Grosza" tłumaczyli się problemami z komputerami, potem okienka po prostu zamknęli. Około 50 osób złożyło do tej pory zawiadomienia na policję i ta zatrzymała właściciela "Grosza", a sąd aresztował go na trzy miesiące. Klienci pytają jednak, czy odzyskają pieniądze.
- Dwa tygodnie temu zaniosłam im ponad 600 złotych, zapłaciłam za gaz, prąd, telefon, wodę. Teraz się okazuje, że będę musiała znowu zapłacić, a to połowa mojej pensji - usłyszeliśmy od jednej z klientek "Grosza", która nadaremnie czekała pod jednym z punktów kasowych na jego otwarcie.
Takich poszkodowanych może być nawet kilka tysięcy, a według policji właściciel mógł ukraść nawet pół miliona złotych. - Zabezpieczyliśmy dokumentację finansową agencji - ujawnił Tadeusz Kaczmarek, rzecznik prasowy mazowieckiej policji.
Jednak szanse na to, aby przedsiębiorca oddał pieniądze, są nikłe. Kozienicka agencja nie należy bowiem do ogólnopolskiej izby zrzeszającej instytucje finansowe. Nie jest więc także objęta funduszem gwarancyjnym, który w takich sytuacjach zwracałby klientom pieniądze. Wszyscy będą więc musieli znowu zapłacić rachunki, a właściciela "Grosza" ewentualnie pozwać do sądu. - Ale nawet jak wygrają sprawę, to wątpliwe, aby komornik ściągnął od niego wszystkie należności - powiedział nam pracownik jednej z kancelarii komorniczych w Radomiu.
Marek Kalita

"Nasz Dziennik" 2005-09-06

Autor: ab