Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Apetyt na post

Treść

Chciałbym dziś opisać książkę, po którą trudno sięgnąć, ale którą z pewnością warto przeczytać – Kochać Post o. Adalberta de Vogüé OSB. Dlaczego w tytule tej recenzji użyłem oksymoronu „apetyt na post”? Jak można mieć apetyt na niejedzenie? Jednak po przeczytaniu tej książki można nabrać „apetytu” na praktykę ascetyczną, jaką niewątpliwie jest post, i to post regularny – co to znaczy, wyjaśnię niżej.

Podtytuł tej książki brzmi „Doświadczenie monastyczne”, co wiele osób sięgających po nią może skutecznie zniechęcić. „Ach, to jest przeznaczone dla osób duchownych, dla mnichów, nie dla świeckich”. Nic bardziej mylnego. Kiedyś, starając się nie wywoływać napięcia podczas prowadzonych warsztatów, zapytałem osobę, która ostro krytykowała to, co mówię: „wolisz instrukcje czy inspirację?”. To skutecznie zablokowało niepotrzebną wymianę zdań, tłumaczenia i próby odpowiadania na zarzuty. Tego, czego przede wszystkim należy szukać we wspomnianej książce, to inspiracja. Poza tym warto wspomnieć, że oryginał został wydany w roku 1988, a polskie tłumaczenie w Wydawnictwie Tyniec w 2010 roku. Dlaczego uważam, że to istotne? Ojciec Adalbert, przygotowując materiał do wydania, jako mnich prowadzący życie pustelnicze, ale także jako człowiek bądź co bądź żyjący w konkretnej rzeczywistości, nie doświadczał takiej presji na nieograniczoną konsumpcję, jakiej doświadczamy codziennie, bombardowani niezliczoną ilością ofert i promocji. Według speców od marketingu, ma to nam ułatwić, uprzyjemnić, uatrakcyjnić życie. Nie jest nawet ważne, co – byle dużo i często. Poruszył ten problem Gabriel Marcel w swojej książce Być czy mieć? Pytanie jest jak najbardziej aktualne.

Stąd moja pierwsza refleksja po przeczytaniu książki o. Adalberta: post traktowany nie tylko jako niejedzenie, ale jako niekonsumowanie. To istotne rozszerzenie. Wyrzec się nadmiernej ilości pokarmu, ale także innych dóbr konsumpcyjnych oraz pochłaniania bez ograniczeń śmieciowych informacji. Według systematyki Ewagriusza z Pontu gastrimargia, czyli obżarstwo, jest pierwszą pokusą, za którą następują kolejne. Człowiek wolny od pochłaniania wszystkiego „jak leci”, z Bożą pomocą nie ulegnie łatwo innym pokusom.

Czym jest post? Ograniczeniem się do niejedzenia mięsa w piątki czy do trochę ściślejszego reżimu w Środę Popielcową i Wielki Piątek? Nie, post jest powstrzymaniem się od jedzenia. Oczywiście nie można całkowicie przestać jeść, nie chodzi bowiem o to, by popaść w anoreksję. Chodzi o takie wyznaczenie sobie miary, by organizm dostawał to, co konieczne, regularnie, ale nic ponad to.

Zwrócę uwagę na termin „regularnie”, który oznacza nie raz na tydzień (piątek), ale codziennie, z niewielkim wyjątkiem, jakim są niedziele – czas na świętowanie. Poza oddychaniem, snem i piciem, jedzenie jest jedną z głównych potrzeb człowieka. Człowiek, jako istota wolna i kreatywna, uczynił z tej potrzeby niemal sztukę – mówimy o sztuce kulinarnej – doprowadzając przygotowywanie i spożywanie posiłków do form bardzo wyszukanych. Mówimy nawet o celebrowaniu posiłków. Celebrujemy także inne formy konsumpcji, stąd między innymi powstał termin „window shopping” oznaczający włóczenie się po sklepach, przymierzanie, testowanie, bez nabywania. Większość ludzi ma w taki czy inny sposób ograniczone zasoby materialne, jak więc podtrzymać chęć do konsumpcji bez możliwości jej zaspokojenia? Otóż ciągłe oglądanie produktów, sprawdzanie, porównywanie pozwala skutecznie wiązać uwagę konsumentów dając im, często złudną, nadzieję na możliwość zakupu tego czy tamtego w późniejszym terminie. Z informacją jest inaczej. Internet jest pełen wszelkich zasobów, w większości dostępnych nieodpłatnie. Nic, tylko uruchomić komputer, włączyć przeglądarkę i zanurzyć się w bezkresnym oceanie informacji. Tematu współczesnego konsumpcjonizmu o. Adalbert nie poruszył w swojej książce, ale osobie szukającej w niej inspiracji nietrudno będzie rozszerzyć zagadnienie postu regularnego i na te obszary.

Na którymś etapie czytelnik zada sobie pytanie, jak pogodzić praktykę regularnego postu z codziennymi obowiązkami, pracą, aktywnością sportową, życiem towarzyskim. Można bardzo szybko użyć tych argumentów jako wymówki: nie, to nie dla mnie, jestem zapracowany, zagoniony, mam mnóstwo obowiązków, także tych nieformalnych. Autor w ciekawy sposób wyjaśnia, krok po kroku, że to nie są żadne poważne przeszkody, ukazując na wielu przykładach, jak praktyka postu regularnego rozwijała się na przestrzeni wieków, a także jak i dlaczego zamierała. Wszystkie te przykłady dotyczą mnichów i życia monastycznego, ale zaraz, zaraz – mnisi to też ludzie, żyjący, działający, pracujący i o ile nie prowadzą życia w skrajnym odosobnieniu, mający relacje oraz kontakty towarzyskie. Nie są to istoty z innej planety, choć stoją jakby na granicy dwóch rzeczywistości, tej doczesnej i tej nadprzyrodzonej. Pamiętajmy także o maksymie kojarzonej z benedyktynami: „ora et labora” (módl się i pracuj). Mnisi to ludzie twardo stąpający po ziemi, choć zapatrzeni w niebo (w Niego).

Inspiracja, tak – ale co dalej? Ojciec Adalbert de Vogüé OSB proponuje metodyczne, systematyczne, realizowane krok po kroku modyfikowanie swoich nawyków. Post regularny nie może być oderwany od modlitwy i jałmużny, w przeciwnym razie stanie się formą szczególnej diety. Zmiany wprowadzane w życie nie mogą być gwałtowne, ponieważ nikt, albo bardzo niewielu jest w stanie wytrwać. Ponieważ zajmuję się zawodowo metodami ciągłego doskonalenia biznesu (japoński termin to kaizen), zaproponowałbym podejście cykliczne: „zaplanuj – zastosuj – zweryfikuj – zmodyfikuj”, czyli zaplanować jedną, małą zmianę, wprowadzić ją do swojego życia, po pewnym czasie, np. dwóch tygodniach, zweryfikować, jak się sprawdza i, o ile to konieczne, zmodyfikować, usprawnić. Po jej ustabilizowaniu można wprowadzić kolejną zmianę. Ktoś zwrócił mi w rozmowie uwagę, że takie przyzwyczajanie się, tworzenie odpowiednich nawyków w miejsce tych nieuporządkowanych, z czasem może nie być postrzegane jako wyrzeczenie, post. Co wtedy? Pisze o tym o. Adalbert, dlatego odsyłam do jego książki, zachęcając do nieprzerwanego procesu przemiany swojego życia.

Henryk Metz – kierownik projektów i programów w branży IT oraz ekspert/trener metod ciągłego doskonalenia. Ikonopisarz, członek Senatu Śląskiej Szkoły Ikonograficznej, reprezentuje Wydział Światło i Zbawienie ŚSI. Wraz z żoną Zofią pomaga zainteresowanym poznawać i doskonalić się w sztuce pisania ikon we wspólnocie Ikonopisarzy Wszystkich Świętych przy parafii pw. Wszystkich Świętych w Gliwicach.

Źródło: ps-po.pl, 25

Autor: mj

Tagi: Apetyt post