Apele o drugie starcie z neonazistami
Treść
Po sobotnio-niedzielnym zjeździe neonazistowskiej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec w Berlinie od nowa rozgorzała dyskusja na temat możliwości jej zdelegalizowania. Podjęcia przez władze działań w tym kierunku domaga się szef berlińskiej CDU Friedbert Pflueger. Podobnego zdania jest senator do spraw wewnętrznych w Berlinie Erhard Koerting (SPD), który opowiedział się za natychmiastowym wycofaniem wszystkich tajnych współpracowników służb specjalnych działających w NPD, aby wreszcie można było zakazać jej działalności. Przeciwni są temu jednak szefowie resortów spraw wewnętrznych kilku niemieckich landów. Podczas gdy politycy się kłócą, neonaziści zacieśniają współpracę i snują coraz śmielsze plany na przyszłość, korzystając z zadziwiającej bezradności niemieckiego aparatu państwowego.
Apele o delegalizację neonazistowskiej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec wywołują sprzeciw głównie w szeregach niemieckich chadeków. Ministrowie spraw wewnętrznych Bawarii i Hesji - Guenther Beckstein (CSU) i Volker Bouffier (CDU) - stwierdzili, że najpierw należy zmienić niemiecką konstytucję, a dopiero później zastanawiać się nad możliwością delegalizacji NPD. Beckstein jest zdania, że dopóki Trybunał Konstytucyjny stoi na stanowisku, iż szpiegowana partia nie może być zdelegalizowana, dopóty nie ma sensu składać żadnych projektów dotyczących zakazu działalności NPD.
Jednak także szef MSW w Szlezwiku-Holsztynie Ralf Stegner (SPD) w wywiadzie dla "Welt am Sonntag" powiedział, że próba delegalizacji NPD może okazać się bardzo niebezpieczna i w konsekwencji korzystna dla samej partii, ponieważ gdyby jeszcze raz TK orzekł niezgodność z prawem działań delegalizacyjnych, nastąpiłaby wielka ofensywa wszystkich skrajnych partii. Wszyscy politycy sceptycznie nastawieni do prób delegalizacji NPD proponują walkę polityczną z tą partią. - NPD musimy zwalczyć metodami politycznymi - przekonywał Volker Bouffier.
Z kolei przeciwko wycofaniu agentów z tej partii są szefowie spraw wewnętrznych Bawarii, Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynatu czy też Saksonii-Anhalt, którzy twierdzą, że pozbycie się szpiegów z otoczenia NPD spowoduje więcej szkód niż pożytku. Ich zdaniem, tylko tak można uzyskiwać niezbędne informacje na temat działań neonazistów.
Szpiegowanie jak alibi
Ostatnia próba delegalizacji NPD była podjęta w roku 2003. Niestety, nie powiodła się, ponieważ - jak ustalił wtedy Federalny Trybunał Konstytucyjny - zebrane dowody świadczące o łamaniu konstytucji przez członków partii pochodziły w dużej mierze od tajnych współpracowników niemieckich służb specjalnych "zainstalowanych" w NPD. Takie metody są zaś niezgodne z obowiązującym prawem.
Niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji (UOK) od wielu lat prowadzi obserwację działalności NPD i jej członków, w dalszym ciągu angażując do tego celu wielu tajnych współpracowników. Funkcjonariusze wywiadu przyznają, że działania członków NPD często są niezgodne z konstytucją i dlatego powinni oni być pod nadzorem. Do zdobycia istotnych informacji konieczne jest "zainstalowanie" wśród członków partii "swoich" ludzi. Jednak obecność w szeregach NPD szpiegów w konsekwencji działa na korzyść tego neonazistowskiego ugrupowania, ponieważ jak długo oni tam się znajdują, tak długo trudno przedstawić dowody przestępczej działalności, nie narażając się na zarzut, że zostały one "spreparowane" przez agentów UOK. Tak więc - ironizując - ścisłe obserwacje i szpiegowanie NPD wpływają korzystnie na jej funkcjonowanie.
Prowadzenie ścisłej obserwacji NPD potwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prasowy saksońskiego UOK Alrik Bauer.
Ożyły upiory przeszłości
Taki stan trwał do sobotniego zjazdu NPD w Berlinie. Wybrany ponownie na szefa partii Udo Voigt zapowiedział, że celem jego ugrupowania jest wprowadzenie do Bundestagu w roku 2009 "silnej narodowej frakcji". "Wcześniej musimy wygrać wybory lokalne w Bremie, Bawarii, Dolnej Saksonii i Hesji" - snuł swoje plany Voigt. - Będziemy zaciekle walczyli o umysły, parlamenty i ulice - zapowiedział.
Dla wielu niemieckich polityków zabrzmiało to jak wyzwanie, a dziennikarzom i obserwatorom nasunęło skojarzenia z marszem hitlerowskiej NSDAP do władzy. Nasiliło je zachowanie neonazistów podczas zjazdu. Gdy blisko 500 delegatów i gości zaśpiewało tak zwaną "Pieśń Niemców", oczywiście w całości (wraz ze zwrotką zawierającą słowa: "Deutschland, Deutschland ueber alles" - "Niemcy, Niemcy ponad wszystko"), niektórym dziennikarzom stanęły przed oczami wiece hitlerowców przed II wojną światową. Po jej zakończeniu za oficjalny hymn państwowy uznawana jest tylko trzecia zwrotka utworu bez wymienionych wyżej słów. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prasowy saksońskiego UOK Alrik Bauer stwierdził jednak, że śpiewanie całości tej pieśni (nawet podczas oficjalnych uroczystości) nie jest łamaniem prawa.
Za sprzeczną z prawem może natomiast zostać uznana wypowiedź saksońskiego deputowanego NPD Klausa-Juergena Menzela. Stwierdził on w wypowiedzi dla telewizji MDR, że "zawsze popierał Adolfa Hitlera". Dwaj politycy rządzącej koalicji, Klaus Nolle (SPD) i Christian Piwarz (CDU), zawiadomili prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. MDR twierdzi, że Menzel i tak może stracić immunitet, ponieważ zapewnił alibi ekstremiście z Drezna, który pobił uczestnika antyfaszystowskiej demonstracji.
Niezdecydowane postępowanie wobec NPD wielu polityków i urzędników niemieckich może budzić i budzi duże kontrowersje. Z jednej strony ciągle się powtarza hasło o likwidacji partii, a z drugiej - często przymyka oczy na jawne łamanie prawa przez członków tego ugrupowania. Dowodem na to są chociażby niemieckie sądy, które od zawsze w bardzo łagodny sposób traktowały neonazistowskich bandytów. Niskie wyroki, kary w zawieszeniu lub uniewinnienia tylko to potwierdzają. Ostatnio sąd we Frankfurcie nad Odrą wypuścił z aresztu neonazistów, którzy zbezcześcili żydowskie groby i zniszczyli wieńce złożone w rocznicę tak zwanej nocy kryształowej.
Tym sposobem (przy niemocy prawa i polityków) partia, która przez policję i Urząd Ochrony Konstytucji uznawana jest za neofaszystowską, a jej działanie - często za niezgodne z niemiecką konstytucją, zgodnie z prawem dalej działa na niemieckiej scenie politycznej, zdobywając coraz więcej zwolenników, wywodzących się głównie z rosnących rzesz sfrustrowanych Niemców, niezadowolonych z pogorszenia się stanu gospodarki i warunków życia.
W tej sytuacji NPD zapowiada wzmożenie swoich działań. Podczas berlińskiej konferencji poinformowano o zamiarze stworzenia swoistej koalicji pomiędzy NPD a DVU (Niemiecka Unia Ludowa - druga niemiecka partia o charakterze neonazistowskim). Dowodem na ścisłą współpracę była obecność na zjeździe szefa DVU Gerharda Freya, który wygłosił podczas obrad przemówienie przyjęte owacjami. W kuluarach zjazdu mówiono o tym, że DVU może pomóc w ostatnich kłopotach finansowych NPD.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2006-11-14
Autor: wa