Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Antypolskie ekscesy

Treść

Niemal codziennie niemieckie gazety publikują antypolskie wypowiedzi. W ciągu ostatnich dni przybywa także antypolskich plakatów wzdłuż polsko-niemieckiej granicy. Neonaziści rozpoczęli tam agresywną kampanię wyborczą w związku z wyborami landowymi 30 sierpnia w Saksonii i 27 września do Bundestagu. Do antypolskiej kampanii prowadzonej przez Narodowo-Demokratyczną Partię Niemiec dołączyli także przedstawiciele neonazistowskiej Niemieckiej Unii Ludowej (DVU).
Na ulicach Goerlitz, ale także innych przygranicznych miast od kilku dni jak grzyby po deszczu pojawiają się plakaty, których treść jest bardzo często antypolska: "Stop polskiej inwazji" lub bardziej konkretne "Turystów witamy. Obcokrajowcy przestępcy precz!".
We Frankfurcie nad Odrą członkowie DVU zorganizowali demonstrację w centrum miasta pod hasłem "Frankfurt musi mieć niemiecką przyszłość". W specjalnie wydanej ulotce DVU stwierdza, że po wojnie Niemcy ze wschodniej części miasta zostali brutalnie wypędzeni, a dzisiaj "Polacy osiedlają się także na zachodniej stronie i nadal wypędzają Niemców z ich domów, tym razem rzemieślników, poprzez stosowanie niskich cen".
Neonaziści czują się bezkarni, bo prokuratura nie widzi w ich postępowaniu znamion przestępstwa. Już po rozlepieniu pierwszych plakatów w czerwcu tego roku rzecznik prokuratury w Goerlitz Till Neumann stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że prokuratura nie widzi szans na wszczęcie postępowania wobec NPD o podżeganie do nienawiści rasowej i do cudzoziemców, gdyż jego zdaniem, treść plakatów nie wypełnia znamion przestępstwa, za które można ścigać w Niemczech. - Z czynności śledczych wynika, że za plakaty nie można ścigać z paragrafu 130 niemieckiego kodeksu karnego - powiedział nam Neumann. - Paragraf 130 kodeksu karnego mówi wyraźnie, że z podlegającym karze nawoływaniem do nienawiści mamy do czynienia tylko wtedy, gdy ofiary tego przestępstwa są częścią niemieckiego społeczeństwa - powiedział nam Neumann, dodając, że ten plakat jest skierowany przeciwko obywatelom zagranicznym i dlatego w tym wypadku nie ma znamion przestępstwa.
Do antypolskiej kampanii przyłączyła się również Erika Steinbach, która jest nie tylko członkiem CDU, ale także deputowaną do Bundestagu. W wywiadzie dla hamburskiego "Bild am Sonntag" szefowa Związku Wypędzonych (BdV) zażądała od szefa niemieckiej dyplomacji, aby wziął osobisty udział w pochówku szczątków 2116 Niemców w Starym Czarnowie w Zachodniopomorskiem. Przy okazji Steinbach dowodzi, że istnieją badania Archiwum Federalnego z lat 70. dowodzące, że Niemcy ginęli i byli mordowani w ponad dwóch tysiącach obozów w Polsce i na terenach pod polską administracją.
"Niemcy masakrowani przez Polaków"
O masakrach jakoby dokonywanych przez Polaków na Niemcach w 1939 roku bezczelnie pisze "Preussische Allgemeine Zeitung" (pismo wydawane w Hamburgu dla Ostpreussen). Ten sam tekst ukazał się także w wydawnictwie "Paukenschlag". W artykule "Die vergessenen Opfer" (Zapomniane ofiary) Hans Joachim von Lessen pisze o zapomnianych niemieckich ofiarach polskich masakr dokonywanych na niemieckich obywatelach w 1939 roku w Polsce. Jego zdaniem, było to ponad 5800 zabitych przez Polaków Niemców, o których do dzisiaj wcale się nie przypomina. "Preussische Allgemeine Zeitung" jest oburzone, że wszyscy fascynują się wybuchem wojny niemiecko-polskiej, piszą o ogromie niemieckich zbrodni, a nikt nie zamierza wspomnieć o okrutnym "prześladowaniu i mordowaniu" volksdeutschów w Polsce.
Tego typu opinie są dość powszechne w Niemczech. 1 sierpnia, po uroczystościach odsłonięcia tablicy na cmentarzu w Harburgu poświęconej żołnierzom Armii Krajowej, napaści Niemiec na Polskę dziennikarz "Naszego Dziennika" rozmawiał z byłym żołnierzem Wehrmachtu, który miał identyczne zdanie na ten temat jak Joachim von Lessen i Erika Steinbach. Próbował również udowodnić, że to Polacy są winni wybuchu wojny, bo prowadzili "antyniemiecką propagandę i dokonywali mordów na Niemcach". Być może nikt z polskiego konsulatu (jak twierdził konsul w polskim radiu) nie widział naszych rozmówców na cmentarzu, ale posiadamy nagranie tej rozmowy.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel (co potwierdził jej rzecznik prasowy) przyjedzie na uroczystości związane z 70. rocznicą wybuchu drugiej wojny światowej do Gdańska, więc polski premier będzie miał możliwość zadania szefowej niemieckiego rządu kilku istotnych pytań na temat antypolskich nastrojów w jej kraju. Co pani kanclerz ma do powiedzenia na temat insynuacji swojej partyjnej koleżanki, iż badania Archiwum Federalnego z lat 70. dowodzą, że Niemcy ginęli i byli mordowani w Polsce i na terenach pod polską administracją? Co ma do powiedzenia na temat przyznania szefowej BdV przez siostrzaną partię CSU orderu zasługi oraz co ma do powiedzenia na temat zapewnień zarówno polityków CSU, jak i CDU, że natychmiast po wyborach Erika Steinbach zasiądzie w radzie nadzorczej fundacji zajmującej się losem niemieckich tzw. wypędzonych?
Zanim Merkel przyjedzie do Polski, 22 sierpnia będzie honorowym gościem tzw. dni ojczystych Związku Wypędzonych. Nawet "Frankfurter Neue Presse" przyznaje, że wszyscy czekają niecierpliwie (także w Polsce), co powie kanclerz na tym spotkaniu.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-08-10

Autor: wa