Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Antykościelni lewicowi naukowcy Francji

Treść

Z Reynaldem Secherem, historykiem i politologiem, rozmawia Franciszek L. Ćwik

We Francji ukazują się publikacje, firmowane często przez poważne instytucje naukowe, które fałszują historię i przedstawiają obecną polską rzeczywistość w złym świetle. Jakie są, Pana zdaniem, tego przyczyny?
- Sprawa nie dotyczy tylko Polski. We Francji dzieje się podobnie. Bierze się to stąd, że francuskie środowisko naukowe jest opanowane przez skrajną lewicę, która jest antynarodowa, antykościelna, antyrodzinna i antydemokratyczna. Wydaje się zatem rzeczą dla niej naturalną, że szkaluje Kościół katolicki, posądzając o antysemityzm, rasizm czy nawet faszyzm. Oskarżenia te mają dawać argumenty za tym, by Kościół zlikwidować jako instytucję skompromitowaną i wrogą społecznemu postępowi. To, że ostrze krytyki kieruje się na Naród Polski i jego historię, to dlatego, że był on, i jest, katolicki. Polski Kościół, jak żaden inny, poniósł wiele ofiar w czasie drugiej wojny światowej. Setki duchownych straciło swoje życie. Kościół był ostoją polskości i oporu również za czasów komunistycznych. Teraz też sprzeciwia się takim zjawiskom, jak zabijanie dzieci poczętych czy "śluby" homoseksualistów. Rzecz jasna, taka postawa nie może być zaakceptowana przez francuskie lewicowe koła naukowe. Stąd wypaczanie historii, rzucanie obelg na tych, którzy tych wartości bronią, przy jednoczesnej gloryfikacji byłych komunistów, gdyż są oni sojusznikami w tworzeniu bezbożnego świata. Takim sojusznikiem nie jest dla lewaków PiS.

Skąd bierze się tak silny wpływ skrajnej lewicy na francuskich uczelniach?
- Przyczyną jest błędny, kooptacyjny system rekrutacji kadr naukowych. O zatrudnieniu decyduje komisja profesorów, a nie obiektywny konkurs, w którym brałoby się pod uwagę dorobek naukowy kandydata. Kryteriami zaś są względy polityczne.

Pan również zderzył się z tym lewicowym murem. Nigdy nie udało się Panu zatrudnić na państwowym uniwersytecie...
- Niestety tak, bo trzeba być poprawnym politycznie, a ja nim nie jestem. Moje publikacje o rewolucji francuskiej i ludobójstwie w Wandei nie dawały mi szansy zostania wykładowcą na państwowej uczelni.

Co należałoby zrobić, by wyjść z tego niebezpiecznego koła?
- Należy sprywatyzować francuskie, państwowe uniwersytety i uczelnie. Istnienie takiej, uznawanej za prestiżową, uczelni jak l'ENA jest nieporozumieniem. Kształci się tam ludzi na jedno, lewicowe kopyto, a trzeba pamiętać, że to jej absolwenci, zajmują później najważniejsze stanowiska w administracji państwowej, gospodarce i polityce.

Do tego dochodzi poprawność polityczna francuskich środków przekazu. Wydaje się, że stworzono we Francji groźny, całościowy system kształcenia i propagandy...
- Tak to trzeba widzieć. Mimo np. ukazywania się prac wydawanych przez małonakładowe wydawnictwa uniwersyteckie, które piszą np. o faktycznej roli rewolucji francuskiej, nie znajdzie się tego typu stwierdzeń we francuskich podręcznikach, wydaniach wielonakładowych ani w dziennikach telewizyjnych. Tak jest z wieloma innymi zagadnieniami. Aborcja, eutanazja, antykatolicyzm stanowią miarę postępu, dlatego wcale się nie dziwię, że krytykuje się instytucje walczące z tym, co polskie.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-09-13

Autor: wa