"Anty-Ziobro" to za mało
Treść
Z posłem Adamem Hofmanem, członkiem Rady Politycznej PiS, rozmawia Wojciech Wybranowski
Jak ocenia Pan zmiany, które w poszczególnych resortach, w stylu uprawiania polityki wprowadził Donald Tusk?
- Na pewno jest za wcześnie, by oceniać prace poszczególnych ministrów. Dajmy im trochę czasu, niech rzeczywiście popracują i pokażą, czy są w stanie wykrzesać coś z siebie. Ale muszę przyznać, że jestem zdziwiony tak dużą liczbą poważnych wpadek Platformy Obywatelskiej w tak krótkim czasie. Nie chodzi tylko o to, co wiąże się z wydarzeniami, jakie mają miejsce w resortach siłowych czy Ministerstwie Sprawiedliwości, bo tutaj Donald Tusk od samego początku zapowiadał, że chce "lepszego Ziobrę", a później okazało się, że chce "anty-Ziobrę". I ma "anty-Ziobrę", więc nas nie dziwą te ruchy, które wskazują, że polityka surowych kar, ostrej walki z przestępczością, nawet przez łamanie oporu urzędników, się skończyła. To mnie nie dziwi. Natomiast zastanawiają wpadki Donalda Tuska, których mógłby uniknąć. Po pierwsze, cały czas jest kontynuowana próba przeniesienia projektu Stadionu Narodowego w Warszawie prowadzona na zasadzie: "ten stadion to może i dobrze, ale przecież grunty można by lepiej, drogo sprzedać". W efekcie trwają przepychanki, padają kolejne deklaracje Gronkiewicz-Waltz czy Drzewieckiego, a lokalizacji Stadionu Narodowego jak nie było, tak nie ma. Po drugie, poważniejsza wpadka to sprawa EXPO. Jeśli w tak ważnych dla Polski sprawach jak wystawa EXPO kieruje się partyjnym interesem, by osłabić politycznego konkurenta w postaci prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, to nie jest to działanie, jakiego polskie społeczeństwo oczekiwało od Donalda Tuska. Trzecią wpadką, ewidentną moim zdaniem, jest swoiste podkreślanie wszędzie: "tak, ja chcę kandydować na prezydenta". Rząd został stworzony w taki sposób, jakby Tusk chciał powiedzieć: "co z tego, że nikogo w nim nie znacie, znacie mnie, a ja jestem najważniejszy"; w ten sposób przez najbliższe kilkanaście miesięcy nie będzie istotnych reform dla kraju, bo trudnych, kontrowersyjnych decyzji potencjalny kandydat na prezydenta nie podejmie. Te trzy rzeczy razem powodują, że okazało się, iż ów "superskuteczny Donald Tusk" ma wady, i to więcej niż można się było spodziewać.
Politycy Platformy obciążają odpowiedzialnością za porażkę w sprawie EXPO Annę Fotygę...
- Oczywiście, teraz ze strony PO będzie przerzucanie się odpowiedzialnością, mówienie, że to my jesteśmy winni, to inni są winni. Tutaj uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że nie wiadomo, czy gdyby Donald Tusk uczciwie zaangażował się mocno w sprawę, to Polska by EXPO otrzymała. Nie twierdzę tego. Ale poziom zerowego zaangażowania premiera Tuska w pozyskanie dla Wrocławia możliwości organizowania tak prestiżowej imprezy spowodowany był silną pozycją prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza na scenie politycznej, nie tylko wrocławskiej. Tajemnicą poliszynela jest to, że Dutkiewicz nie chce zapisać się do Platformy Obywatelskiej, tylko być prezydentem bezpartyjnym, popieranym przez całą centroprawicę, tak PO, jak i PiS. W takiej sytuacji Donald Tusk dał do zrozumienia, że "jak nie, to nie" i w sprawę EXPO się nie zaangażował. To nie jest zachowanie męża stanu ani premiera, tylko zwykłego obrażalskiego, partyjnego gracza obawiającego się konkurenta. Nie chodzi o przerzucanie się odpowiedzialnością za porażkę w sprawie EXPO, przegraliśmy, przegrała Polska i bardzo niedobrze się stało. Chodzi o to, jak zachował się w tej sprawie premier Donald Tusk, który uznał, że ważniejsze jest osłabienie pozycji groźnego Dutkiewicza niż przyznanie Polsce prawa do organizacji EXPO.
Zarzucił Pan Platformie, że wycofuje się z walki z korupcją, tymczasem funkcję "nadzwyczajnego ministra do walki z korupcją" w rządzie Donalda Tuska otrzymała Julia Pitera, znana z dość zdecydowanego podejścia do tego problemu.
- Julia Pitera ma pełnić rolę figowego listka dla różnych działań ludzi PO. Jeśli da się w tej roli umocować, to niestety straci pozycję, jaką ma w tej chwili. Bo mimo wszystko, mimo różnic politycznych, mimo jej zachowania - wszyscy, którzy znają Julię Piterę, nie mogą powiedzieć, że w polityce się dorobiła czegoś, że jest nieuczciwa. Mimo jej licznych wad tego nie można jej zarzucić. Ale w exposé premier Donald Tusk poświęcił walce z korupcją jedynie kilka wersów - "tworzymy stanowisko specjalne dla pani minister Julii Pitery, która będzie twardo walczyć z korupcją", a jak to będzie robić - "w najbliższym czasie przedstawi harmonogram". Panie redaktorze, o tyle znam się na walce z korupcją, obserwując, jak to wyglądało w innych krajach, że nigdy nie słyszałem, by harmonogramem można było walczyć z tą plagą. Nie ma takiej metody walki z korupcją. Trzeba radykalnych działań, są stworzone do tego służby w postaci CBA i jeśli dziś Platforma sugeruje, że CBA trzeba zlikwidować czy odwołać jego szefa, a w zamian daje "harmonogramy", to nie jest to pomysł na walkę z korupcją.
Zanim zaczęło działać CBA, od wejścia w życie ustawy czekaliśmy ponad rok. Zaczęło się od harmonogramów, projektów i budowy instytucji.
- Oczywiście. Tylko z jednej strony mamy zapewnienia ze strony PO, że będzie się likwidować albo zmieniać te instytucje, które dziś są powołane do walki z korupcją, będzie się na wariografach przesłuchiwać funkcjonariuszy pierwszej polskiej służby, w której nie ma byłych funkcjonariuszy SB, prowadzić tak upokarzające dla tych ludzi działania, z drugiej - okazuje się, że Platforma nie ma żadnych kompleksowych pomysłów na walkę z korupcją. A więc jeszcze raz powtórzę - chce się osłabić czy też zniszczyć walczące z korupcją instytucje, a w zamian proponuje się "harmonogram", który tak naprawdę nawet jeszcze nie powstał. W takiej sytuacji zapewnienie Tuska, że będzie skutecznie walczyć z korupcją, brzmi po prostu śmiesznie.
Jak ocenia Pan powrót do rządu osób takich jak Krzysztof Bondaryk, p.o. szef ABW, który dwukrotnie wcześniej tracił pracę w atmosferze podejrzeń o "przecieki" i "zbierania kwitów", czy Marek Staszak powołany na stanowisko prokuratora krajowego, wcześniej wiceminister sprawiedliwości w rządzie SLD?
- Jest jeszcze przykład Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie Radosław Sikorski zapowiedział, że ludzie, którzy byli szkoleni przed 1989 rokiem w "szkole dyplomacji radzieckiej" dziś mają pełne prawo wrócić do służby dyplomatycznej. To taki ewidentny przykład na to, co w kontrexposé powiedział prezes Jarosław Kaczyński - restauracja układu przedrywinowskiego. Ale to nie tylko przywracanie pewnego szkodliwego stanu, lecz jeszcze wzmacnianie go w dwójnasób. W efekcie choroba, która trawiła w przeszłości Polskę i polski aparat państwowy, teraz zaatakuje ze wzmożoną siłą.
Pana partię również trapi poważna wewnętrzna choroba. Objawy, coraz silniejsze, wskazują na grożący rozpad ugrupowania.
- Kongres będzie zapowiedzią nowej jakości w PiS. Prezes Jarosław Kaczyński jednoznacznie to zapowie i program nowej jakości zostanie wdrożony do końca roku tak, że nie będą to tylko słowa, ale też czyny. Bardzo źle się stało, że o swoich problemach, o swoich błędach rozmawialiśmy przez media i na zewnątrz. To jest nasz grzech główny - nie to, że się dyskutuje, tylko jak się dyskutuje. Kongres będzie zarówno pokazaniem tego, że PiS jest jednością, jak i tego, że ma pomysł, jak zmieniać Polskę i siebie. Proszę dać nam czas, żebyśmy sami wewnętrznie przetrawili to, że przegraliśmy i przestaliśmy rządzić. Wiemy, jaki jest główny cel, jak do niego dojść, i mamy na to sporo czasu. Najważniejsze, że mamy świadomość tego, co zrobiliśmy źle i jak to naprawić, by wygrać następne wybory.
PiS nie tylko wróci na polityczny ring, ale też - trzymając się tej sportowej terminologii - będzie to całkowicie odmieniony zawodnik, po świetnie przepracowanym okresie przygotowawczym, będzie to bokser z nowym arsenałem ciosów.
Na czym ma polegać ta "nowa jakość"?
- Proszę dać nam czas, mamy kongres, nie można o wszystkim powiedzieć wcześniej.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-11-29
Autor: wa