Ani jednego gimbusa więcej
Treść
Cięcia budżetowe rządu Donalda Tuska sięgnęły bezpieczeństwa dzieci. W ramach oszczędności rząd cofnął fundusze na zakup autobusów szkolnych dla gmin. I tak podkarpackie gminy nie otrzymają w nowym roku szkolnym żadnego gimbusa. Ale autobusów do przewozu dzieci zabraknie nie tylko na Podkarpaciu.
Zapotrzebowanie gmin na autobusy szkolne jest olbrzymie. Tylko do Podkarpackiego Kuratorium Oświaty w Rzeszowie w br. wpłynęło blisko 80 wniosków od gmin, które nie mają wcale lub mają zbyt mało autobusów do przewozu dzieci szkolnych. Na przykład gmina Bircza, gdzie z transportu szkolnego korzysta ponad 200 dzieci, ma zaledwie dwa autobusy. Potrzeby są jednak znacznie większe, a w gminnej kasie brakuje pieniędzy na samodzielny zakup choćby jednego nowego pojazdu. - Pierwszy gimbus, jaki dostaliśmy w 2000 roku, przejechał już ponad 400 tys. km i tak naprawdę powinien już być skasowany. Gmina jest rozległa, nasze samochody pokonują dziennie po 300 km, a niektóre dzieci, chcąc dotrzeć do szkoły, muszą przemierzyć nawet 60 kilometrów. Moim zadaniem jako gospodarza gminy jest zadbać o ich bezpieczny transport, a to kosztuje. Jeżeli ministerstwo nie da pieniędzy na zakup nowych autobusów, z konieczności będziemy musieli powierzyć obowiązek przewozu dzieci szkolnych prywatnym przewoźnikom, to z kolei oznacza wzrost kosztów - powiedział nam Józef Żydownik, wójt gminy Bircza. Wszystko wskazuje na to, że jego słowa się potwierdzą. Do Podkarpackiego Kuratorium Oświaty w Rzeszowie dotarły informacje o cofnięciu środków na zakup gimbusów. Powód ten sam, co zwykle - oszczędności, a dodatkowym pretekstem - kryzys gospodarczy. - W budżecie ministerstwa edukacji na br. wprawdzie było zabezpieczone 12 mln zł na zakup gimbusów, ale z powodu oszczędności zostały zablokowane. Tym samym żadne województwo nie otrzyma w bieżącym roku gimbusów - powiedziała nam Grażyna Kalandyk z Podkarpackiego Kuratorium Oświaty w Rzeszowie. Podkarpacie liczyło przynajmniej na trzy autobusy i wprawdzie nie rozwiązałoby to problemu w skali regionu, ale niektórym gminom pomogłoby w realizacji obowiązku dowozu dzieci do szkół. Przy rozdziale gimbusów pod uwagę brane są m.in.: lokalna sieć szkół, dochód na jednego mieszkańca gminy, ale także liczba dowożonych dzieci. To preferuje najbiedniejsze gminy, których nie stać na zakup autobusów.
Tymczasem cięcia ministerialne i brak nowych pojazdów oznacza, że gminy - chcąc nie chcąc - będą musiały skorzystać z usług prywatnych przewoźników i same ponieść dodatkowe koszty usług. - Obowiązuje przy tym cała procedura, łącznie z ogłoszeniem przetargu. Jednak jak pokazuje życie, najtańsza oferta sporo przewyższa nakłady, jakie ponosimy przy wykorzystaniu własnego transportu - dodaje wójt Józef Żydownik. Jak wynika z wyliczeń, przejazd kilometra trasy własnym gimbusem kosztuje gminę 1,9 złotego, natomiast przewoźnikowi trzeba za to zapłacić nawet 3,5 złotego. Podobne problemy mają inne gminy. Jak powiedział nam Stefan Rysak, wójt gminy Wadowice Górne, gmina dysponuje tylko jednym wysłużonym gimbusem sprzed dziewięciu lat. Lukę uzupełniają zaś przewoźnicy prywatni. - Jeszcze w 2006 roku złożyliśmy wniosek o przyznanie autobusu szkolnego, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy pojazdu. Wszystko wskazuje na to, że również w br. z powodu oszczędności, jakie serwuje nam rząd, znów będziemy musieli się obejść smakiem - wyjaśnia wójt Stefan Rysak. Gminie Wadowice Górne pozostaje więc organizować transport zastępczy zarówno prywatny, jak i publiczny, co - jak w przypadku Birczy - oznacza wyższe koszty. Wraz z reformą oświaty z 1999 roku i powołaniem do życia gimnazjów pojawił się problem dowozu dzieci do szkół. Obowiązek ten spoczął na gminach, ale rząd zobowiązał się pomóc lokalnym, często biednym samorządom rozwiązać tę kwestię. Od tego czasu Podkarpacie otrzymało w sumie 82 gimbusy. To zaledwie kropla w morzu potrzeb. Mało tego, w ostatnich latach tendencja jest spadkowa i od 2007 roku region ten otrzymał tylko cztery pojazdy. Oszczędności koalicyjnego rządu PO - PSL idą jednak dalej, a to oznacza, że teraz autobusów nie będzie w ogóle.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-07-24
Autor: wa