Amnestia łagodzi wyrok
Treść
Niemalże dokładnie w 25. rocznicę tragicznych wydarzeń, które miały miejsce w Lubinie 31 sierpnia 1982 r., Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał wczoraj na 7 lat więzienia byłego zastępcę komendanta miejskiego MO w Lubinie por. Jana M. Na mocy ustawy amnestyjnej z grudnia 1989 r. kara została jednak zmniejszona o połowę.
Wbrew obowiązującym wówczas przepisom dekretu o stanie wojennym Jan M. dopuścił do użycia broni palnej przez funkcjonariuszy MO i ZOMO w trakcie pacyfikacji manifestacji w Lubinie. W wyniku tych działań śmierć ponieśli: Andrzej Trajkowski, Mieczysław Poźniak i Michał Adamowicz, a 11 innych osób zostało rannych. Nawet wiedząc już o ofiarach śmiertelnych, nie wydał on rozkazu wstrzymania ognia. Nie prowadził też właściwej obserwacji rejonu działania i opuścił go samowolnie w momencie, kiedy milicjanci strzelali do manifestantów.
Sama demonstracja członków zdelegalizowanej "Solidarności" miała bardzo pokojowy przebieg. Jej uczestnicy ograniczyli się jedynie do ułożenia krzyża z kwiatów i śpiewania pieśni patriotycznych. Nie było więc absolutnie żadnych podstaw do siłowego jej rozpraszania, nie mówiąc już o skierowaniu przeciwko ludziom broni palnej.
Sędzia Zbigniew Muszyński pokreślił, że działania te były w pełni inspirowane i akceptowane przez ówczesne centralne i wojewódzkie władze partyjne i milicyjne. Wiedzieli oni znacznie wcześniej o planowanych w tym dniu demonstracjach w innych miastach ówczesnego województwa legnickiego, ale właśnie w Lubinie postanowili "pokazać, kto w tym kraju rządzi". - Działajcie tak, aby było przekonanie, że bezkarności nie będzie - mówiono na specjalnych odprawach w Komendzie Wojewódzkiej MO w Legnicy, w których uczestniczył również por. Jan M. Miał on decydujący wpływ na planowanie i organizowanie działań milicjantów i zdaniem sądu z premedytacją dążył do jak najszybszego siłowego zakończenia manifestacji. Wyrok nie jest prawomocny. Rodziny ofiar liczyły na to, że będzie surowszy.
- Jestem zszokowana i wzburzona tym wyrokiem, ale decyzję o jego zaskarżeniu podejmiemy po konsultacjach z reprezentującym nas w czasie tego procesu oskarżycielem posiłkowym - powiedziała "Naszemu Dziennikowi" uczestnicząca we wczorajszej rozprawie żona jednego z zabitych - Stanisława Trajkowska.
Marek Zygmunt, Wrocław
"Nasz Dziennik" 2007-07-18
Autor: wa