Amerykańsko-chiński szczyt o gospodarce i klimacie
Treść
Chiny i Stany Zjednoczone będą działać razem, aby sprostać najbardziej palącym problemom współczesnego świata - ustalili prezydenci obu krajów Hu Jintao i Barack Obama. Politycy rozmawiali o obecnych wyzwaniach ekonomicznych i obszarach wspólnej odpowiedzialności, a za taki uznali przede wszystkim walkę ze zmianami klimatu i globalnym ociepleniem. Poruszyli także problem przestrzegania praw człowieka w Chinach oraz ograniczenia rozprzestrzeniania się broni nuklearnej.
Jak podkreślali przywódcy, uzgodniono przede wszystkim dalszą potrzebę budowania pozytywnych, opartych na "kooperacji i o szerokim spektrum relacji między oboma krajami". - Chiny i USA mają wiele wspólnych interesów i szerokie widoki na współpracę w serii podstawowych kwestii ważnych dla pokoju, stabilności i rozwoju całej ludzkości - powiedział prezydent Hu Jintao. Jak dodał, należą do nich przede wszystkim ekonomia, zmiany klimatu i wymiana kulturowa.
Amerykański prezydent na wstępie powiedział, że wita z radością chińskie dążenia do odgrywania coraz ważniejszej roli we współczesnym świecie. Dlatego wyraża nadzieję, że Chiny będące obok Stanów Zjednoczonych największym producentem gazów cieplarnianych poniosą odpowiednie koszty ich redukcji i wprowadzą odpowiednie technologie pozwalające na produkcję tzw. zielonej energii.
Co ciekawe, po raz pierwszy w historii zdarzyło się, by przywódca Chin apelował do amerykańskiego prezydenta o bardziej liberalne podejście do gospodarki. Hu Jintao wezwał Waszyngton do prowadzenia ekonomii na miarę XXI wieku. - Nasze kraje muszą sprzeciwić się protekcjonizmowi i wszystkim jego przejawom - stwierdził. Chiński prezydent odniósł się w ten sposób do przejmowania przez amerykański rząd coraz większej liczby gałęzi przemysłu w celu ochrony ich przed bankructwem. Biały Dom tłumaczy, że miliardy dolarów pompowane w rodzimą gospodarkę miały także uchronić ją przed zalewem tanich produktów z Azji. Jak podkreślają komentatorzy, oba kraje są sobie teraz jednak niezbędne. USA stanowią największy rynek zbytu dla chińskich produktów, zaś Pekin, jako największy nabywca amerykańskich obligacji skarbowych, finansuje deficyt budżetowy Stanów Zjednoczonych. Jak zauważył były doradca Geroge'a W. Busha Victor Cha, Pekin i Waszyngton są "swoimi własnymi zakładnikami". Sytuacja ta wynika z tego, że Chiny są niejako zmuszone wykupywać obligacje, aby utrzymać silnego dolara. W innym wypadku wartość chińskich holdingów operujących tą walutą drastycznie spadnie.
Prezydent Hu Jintao zaznaczył także, że jego kraj jest gotów w pełni współpracować, jeśli chodzi o kwestie broni atomowej w Korei Północnej oraz Iranie. W jego opinii, zakaz proliferacji broni nuklearnej w Azji i Zatoce Perskiej jest rzeczą priorytetową.
Jedyna materia, w jakiej Obama nie znalazł wspólnego języka z prezydentem Chin, to kwestia praw człowieka. Barack Obama zachęcał przedstawicieli Pekinu do podjęcia rozmów z dalajlamą. W jego opinii, tylko ponowne negocjacje z religijnym przywódcą Tybetańczyków mogą przynieść kres przemocy w tej części Chin i doprowadzić do zaprzestania prześladowania mniejszości religijnych w Państwie Środka.
Po spotkaniu z prezydentem Hu Jintao Barack Obama udał się do Zakazanego Miasta. Ostatniego dnia wizyty spotka się z premierem Chin Wen Jiabao i zwiedzi Wielki Mur.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-11-18
Autor: wa