Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Amerykanie za długo żyją na kredyt

Treść

Z Pawłem Dobrowolskim, ekonomistą z Instytutu Sobieskiego, rozmawia Marta Ziarnik

Na czym faktycznie polega obecny kryzys finansowy na świecie?
- Każdy bank jest w pierwszym okresie swojego funkcjonowania niewypłacalny. Dzieje się tak dlatego, że banki i większość instytucji finansowych biorą pieniądze od ludzi, którzy w każdej chwili mają możliwość zabrania ich z powrotem. Banki te pieniądze inwestują w długoterminowe inwestycje, np. fabryki, drogi itp. Teoretycznie więc każda instytucja finansowa jest niewypłacalna w ciągu krótkiego okresu. Gdyby teraz wszyscy depozytariusze ustawili się przed bankiem i poprosili o zwrot swoich pieniędzy, to bankowi by tych pieniędzy zabrakło. Dlatego w sektorze bankowym bardzo ważne i kluczowe jest zaufanie. Natomiast w tym momencie na międzynarodowym rynku kapitałowym mamy do czynienia z kryzysem, jakiego nie mieliśmy od 80 lat. Dzisiejszy kryzys jest kryzysem strukturalnym, czyli takim, który wynika z samej struktury sektora finansowego. Dzisiaj banki i instytucje finansowe sobie nawzajem nie ufają i boją się pożyczać sobie pieniądze. Jeśli chodzi o te właśnie instytucje finansowe, jest to niesamowicie groźne.

Skąd się zatem wziął ten spadek zaufania?
- Na rynku finansowym mamy instrumenty finansowe oparte na nieruchomościach w Stanach Zjednoczonych, które generują stratę. Natomiast problem jest taki, że my nie wiemy, gdzie i ile tej straty się ulokowało. Nie wiemy, które instytucje i ile tych papierów trzymają. W tym momencie płynność pieniądza na rynku finansowym wysycha, a banki, które muszą regularnie pozyskiwać krótkoterminowe finansowanie, muszą sobie regularnie pożyczać te pieniądze. Ten mechanizm uległ właśnie mocnemu ograniczeniu i to jest jakby istota tego kryzysu.

Dlaczego, Pana zdaniem, kryzys zaczął się od Stanów Zjednoczonych?
- Powodów obecnego kryzysu finansowego jest kilka. Po pierwsze, gospodarka amerykańska jest niesamowicie zadłużona. Za czasów obecnego prezydenta zadłużenie amerykańskiego sektora publicznego w stosunku do PKB wzrosło z ok. 60 proc. do ok. 69 proc. PKB. Ale to nie wszystko. Całe zadłużenie, publiczne i prywatne, w USA wynosi 350 proc. PKB. Amerykanie od ok. 30 lat żyją na kredyt i żeby go spłacić, musieliby przez 3,5 roku sprzedawać wszystko, co wyprodukowali. To jest niesamowita skala zadłużenia.

Co wczorajsza decyzja Komisji Europejskiej o zwiększeniu wymogów kapitałowych dla banków oznacza dla przeciętnego obywatela?
- Długoterminowo to oznacza tyle, że instytucje finansowe będą bardziej pewne i mniej ryzykowne. Będzie mniejsza szansa, że upadną i zbankrutują.

Na jakiej zasadzie będzie się to odbywało?
- Musimy najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, jak działa bank. Jeżeli pani przyniesie do banku swoje 100 zł, to bank zostawia sobie z tego małą sumę, zwykle 1-2 zł, a resztę natychmiast pożycza komuś innemu. Ten ktoś inny powtarza tę czynność. Bierze sobie jakąś małą rezerwę i dalej pożycza. Banki, de facto, nie mając pieniądza, tworzą go w gospodarce. I to jest istota współczesnego systemu finansowego. To, co Komisja Europejska rozważała, oznaczało, że ta ilość pieniędzy, którą trzeba zatrzymać w banku, zanim zacznie się pożyczać dalej, musi być większa, niż to było dotychczas. Będą więc większe szanse, że jeśli ja lub ktokolwiek inny zjawi się w banku i poprosi o swoje pieniądze, to bank będzie je miał i nie będzie zmuszony ich pożyczać od innego banku. Z jednej strony to jest dobre, gdyż czyni to system bezpieczniejszym. Jednak z drugiej - zależeć będzie od szczegółów.

Czyli...?
- Jeżeli taki wymóg natychmiast wprowadzić, to on oznacza, że banki będą zmuszone albo pozyskać bardzo dużo nowego kapitału, albo znieść ilość pożyczek. Czyli powiedzieć osobom, które zaciągnęły pożyczkę: "Moi drodzy, oddawajcie pieniążki". Chodzi o to, że bank w stosunku do pożyczonych pieniędzy musi mieć więcej kapitału. Odpowiedni ułamek można uzyskać albo zwiększając kapitał, albo zmniejszając pożyczki.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-10-02

Autor: wa