Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Amber Gold

Treść

Zdaniem posłów opozycji, rząd już dawno doskonale wiedział o katastrofalnej sytuacji finansowej narodowego przewoźnika, ale te informacje zatajono. Bo akurat wybuchła afera Amber Gold.

Znamienne, że LOT ma coraz większe straty, ale nikt nie potrafi wyjaśnić, jak to się dzieje, skoro rosną przychody, a znacznie spadają koszty zatrudnienia. Wczoraj o tych kwestiach dyskutowano podczas posiedzenia sejmowej Komisji Skarbu Państwa. Rafał Baniak, wiceminister skarbu, deklarował, że w 2014 roku spółka ma już nie generować strat, a ma to osiągnąć pod rządami prezesa Sebastiana Mikosza. Tymczasem dotychczasowe doświadczenia LOT z Mikoszem są fatalne. To właśnie on, gdy poprzednio był prezesem, zlikwidował bardzo popularne wśród Polonii połączenia Kraków – Chicago i Rzeszów – Nowy Jork. Zastąpił je m.in. połączeniem z Warszawy do Hanoi, które okazało się kompletną klapą przynoszącą ogromne straty. Posłowie opozycji przypominali, że po tym nastąpiła m.in. likwidacja biur sprzedaży LOT w USA i Kanadzie, choć to dzięki tym połączeniom przewoźnik uzyskiwał około 20 proc. przychodów.

Teraz sytuacja narodowego przewoźnika jest katastrofalna. Minister Baniak przyznał, że w grudniu było już tak źle, iż LOT stał przed widmem upadłości likwidacyjnej. – Resort miał świadomość tego, że wynik finansowy będzie negatywny, ale mieliśmy zapewnienia, że sytuacja po stronie przychodowej spółki gwarantuje, że nie będzie potrzebne poszukiwanie sposobów dofinansowania czy interwencji państwa – oświadczył Rafał Baniak, wskazując, że poprzedni prezes LOT Marcin Piróg wprowadził ministra skarbu w błąd. To skutkowało koniecznością udzielenia pomocy spółce i narażenia się na krytykę ze strony Komisji Europejskiej za złamanie reguł przekazywania pomocy publicznej państwowym przedsiębiorstwom. – Czy minister złożył wobec tego zawiadomienie o przestępstwie w związku z wprowadzeniem go w błąd przez byłego prezesa LOT pana Piróga? – pytała Joanna Modzelewska, pełnomocnik Związku Zawodowego Pilotów Liniowych. Nic takiego nie nastąpiło.

Parlamentarzyści zwrócili uwagę, że nie tylko władze spółki i resort skarbu, ale i sam premier Tusk postanowili uczynić z pracowników kozła ofiarnego, bo przewoźnika mają uratować podobno tylko duże grupowe zwolnienia. Poseł Andrzej Adamczyk (PiS) przypomniał, że przychody LOT w ostatnich latach rosły. W 2009 r. było to 2,7 mld zł, w 2011 – ponad 3 mld zł, a w 2012 roku już 3,3 mld złotych. Cały czas malały też koszty osobowe: w 2009 r. na płace i pochodne spółka wydała 500 mln zł, a teraz będzie to tylko 280 mln złotych. I mimo tego coraz wyższe są straty – za rok ubiegły będzie to około 305 mln zł (strata na majątku, a strata netto jest szacowana na 157 mln zł). – Pojawia się pytanie: Jakie są prawdziwe powody złego stanu finansów przedsiębiorstwa LOT? Czy wyjaśnienie ministra skarbu, że został oszukany, jest prawdziwe? – pytał Adamczyk.

Poseł wskazywał, że już we wrześniu można było ujawnić informacje dotyczące sytuacji finansowej LOT, ale nie zrobiono tego, bo – jak argumentował Adamczyk – spółka i ministerstwo nie chciały zaszkodzić wizerunkowi premiera. W tym bowiem czasie uwagę Polaków przykuła afera Amber Gold i powiązana z nią sprawa bankructwa linii OLT Express, którym doradzał syn premiera Michał Tusk. Zdaniem opozycji, to właśnie nieuczciwa konkurencja ze strony OLT Express była jednym z powodów pogorszenia się sytuacji LOT. Posłowie są przekonani, że ponieważ wokół narodowego przewoźnika jest wiele niewyjaśnionych spraw i ciągle pojawiają się nowe, tą kwestią powinna się zająć sejmowa komisja śledcza.

Teraz LOT szykuje raport, który musi przedstawić Komisji Europejskiej w związku z pieniędzmi, jakie uzyskał od państwa na utrzymanie płynności finansowej w grudniu ubiegłego roku. Resort skarbu przyznał wczoraj, że pomoc dla LOT rzeczywiście naruszyła procedury unijne, ponieważ wobec tragicznej sytuacji finansowej nie czekano na zgodę KE. Z kwoty 400 mln zł aż 300 mln przekazano na spłatę przeterminowanych zobowiązań i pokrycie strat operacyjnych, a pozostała kwota została zatrzymana na zabezpieczania płynności finansowej spółki.

Kolejnym problemem, z którego nikt nie potrafi się wytłumaczyć, jest zakup nowoczesnych i równie kosztownych samolotów Boeing 787 Dreamliner. Po wielkiej propagandowej fecie, jaką zafundowały rządowi prorządowe media, okazało się, że firma jest na skraju bankructwa, a maszyny zostały uziemione z powodu wykrytych przez producenta usterek. Na razie kosztowało to LOT 8 mln zł strat i na tym nie koniec. – Spółka jest w bieżącym kontakcie operacyjnym z Boeingiem. Na razie samoloty nie będą używane i nie weszły do siatki lotów. Oferujemy samoloty B767, a w razie możliwości pozyskamy maszyny, by wykonać zaplanowaną siatkę przelotów – zapewniał prezes Mikosz.

Dzisiaj LOT nie ma praktycznie żadnego majątku, więc najprawdopodobniej w dającej się przewidzieć perspektywie za grosze zostanie sprzedany nowemu właścicielowi. Prezes Mikosz mówi, że jedyną szansą dla dalszego istnienia spółki jest jej przejęcie przez inwestora branżowego – jedną z europejskich linii lotniczych. To zapowiedź, która świadczy zapewne z jednej strony o desperacji i bardzo złej sytuacji finansowej spółki, z drugiej zaś o kompletnym braku pomysłu na jej reanimację. Ma w tym pomóc zmiana ustawy o LOT. Ostateczny projekt nowego prawa ma zostać przyjęty równocześnie z prezentacją planów restrukturyzacji. Poseł Marek Suski (PiS) podkreślił, że sprzedaż LOT będzie kapitulacją państwa.

Nasz Dziennik Czwartek, 21 lutego 2013

Autor: jc