Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ambasador opuszcza Asada

Treść

Jeden z najważniejszych dyplomatów syryjskiego reżimu, ambasador tego kraju w Iraku, poinformował, że przechodzi na stronę opozycji, i jednocześnie zaapelował do innych przedstawicieli władz oraz wojskowych, aby uczynili to samo. Nawaf Fares jest pierwszym dyplomatą, który odważył się opuścić szeregi zwolenników prezydenta Syrii Baszara al-Asada.

O swojej rezygnacji Fares poinformował za pośrednictwem telewizji Al-Dżazira oraz portali społecznościowych. Z powiewającymi w tle flagami opozycjonistów odczytał oświadczenie, w którym stwierdził jasno, że rezygnuje zarówno z funkcji ambasadora w Iraku, jak i członka rządzącej partii Baas.

- Apeluję do wszystkich członków tego ugrupowania, aby uczynili to samo, ponieważ obecna władza przerodziła się w narzędzie ucisku ludności oraz niszczenia ich aspiracji do wolności i poszanowania godności. Ogłaszam, że od tej chwili staję po stronie ludzi rewolucji w Syrii jako moim naturalnym miejscu w tych ciężkich okolicznościach, jakich nasz kraj doświadcza - stwierdził.

Porzucenie strony reżimowej przez Faresa następuje dokładnie w tydzień po tym, jak na stronę opozycji przeszedł jeden z ważniejszych dowódców armii rządowej generał Manaf Tlas.

W międzyczasie część państw Zachodu ponagla ONZ, aby zdecydowała się nałożyć sankcje na reżim Asada. Takiemu rozwiązaniu konsekwentnie sprzeciwia się Rosja. Zwolennicy sankcji proponują na początek wprowadzenie dziesięciodniowego ultimatum dla reżimu przed wprowadzeniem jakiegokolwiek embarga.

Ewentualne nałożenie ograniczeń mogłoby wówczas stać się treścią nowej rezolucji dotyczącej misji obserwacyjnej Narodów Zjednoczonych w tym kraju. Jej mandat wygasa bowiem już w przyszły piątek.

Kierujący misją specjalny wysłannik ONZ Kofi Annan powiedział na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, iż należy wysłać czytelny sygnał zarówno do rządu w Syrii, jak i rebeliantów, że jeśli postanowienie o zawieszeniu broni zostanie złamane, wówczas krajowi mogą grozić poważne konsekwencje.

Moskwa postuluje zaś, aby przed podjęciem tego typu kroków wstrzymać się jeszcze co najmniej 90 dni.

- Nie poprzemy, bo nie uważamy, by sięgnięcie po sankcje dało wyniki - stwierdził zastępca stałego przedstawiciela Rosji w ONZ Aleksandr Pankin. Dodał, że Rosja sprzeciwia się sankcjom, gdyż są one skierowane w zasadzie jedynie przeciw rządowi prezydenta Baszara al-Asada.

Rosja, od wielu lat sprzyjająca Syrii i dostarczająca broń do tego kraju, blokuje od miesięcy potępienie rządów Asada przez Radę Bezpieczeństwa ONZ i utrzymuje, że aktów przemocy dopuszczają się obie strony.

Wczoraj z kolei organizacja praw człowieka Human Rights Watch (HRW) oskarżyła wojska wierne prezydentowi Asadowi o to, że w zbuntowanym regionie na zachodzie kraju stosują w atakach bomby kasetowe.

Według HRW, na dwóch nagraniach wideo, które 10 lipca zostały umieszczone w internecie, widać pozostałości po bombach kasetowych i korpus bomby produkcji radzieckiej.

Jeśli informacje te się potwierdzą, będzie to pierwszy dowód na wykorzystywanie przez syryjską armię niezwykle niebezpiecznych ładunków podczas trwającego od 17 miesięcy konfliktu.

Bomby te charakteryzuje ogromna siła rażenia. Zrzucane z samolotów lub wystrzeliwane przez artylerię pociski kasetowe wybuchają tuż nad ziemią, wyrzucając ze swego wnętrza setki, a nawet tysiące minibomb, które mają czasem tylko parę centymetrów długości.

Syria nie ratyfikowała konwencji zabraniającej stosowania, produkcji, składowania i transferu bomb kasetowych. W 2008 roku międzynarodowy traktat w tej sprawie zawarło ponad 100 krajów.

Łukasz Sianożęcki

Nasz Dzienni Piątek, 13 lipca 2012

Autor: au