Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ambasador Byrt wspiera niemieckie ataki

Treść

Niemieckie media skupiły się obecnie na atakowaniu desygnowanego na stanowisko premiera Jarosława Kaczyńskiego za jego sugestię, aby niemiecki rząd przeprosił za obraźliwy paszkwil umieszczony w brukowcu "Die Tageszeitung". Nieoczekiwanie do tego chóru dołączył ustępujący ambasador Andrzej Byrt, który powinien reprezentować w Niemczech interesy Polski.

Hamburski tygodnik "Der Spiegel" napisał, że ambasador Byrt skrytykował polski rząd za nadmierną - jego zdaniem - reakcję na obraźliwy dla rodziny Kaczyńskich paszkwil w "Die Tageszeitung". Mający reprezentować polskie interesy w Niemczech ambasador skrytykował także odwołanie premiera Kazimierza Marcinkiewicza, mówiąc, że był to efekt wcześniej zaplanowanej taktyki. Zdaniem Byrta, dwóch szefów koalicyjnych partii zmusiło Kazimierza Marcinkiewicza do dymisji. - Sposób odwołania premiera oceniam krytycznie - stwierdził Byrt we wczorajszym wywiadzie dla niemieckiej stacji Inforadio. Za normalne uznał natomiast wysłanie przez ośmiu byłych szefów Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polski listu krytykującego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Andrzej Byrt tłumaczył, że według politologów było jasne, iż odwołanie Kazimierza Marcinkiewicza jest taktycznym posunięciem, ale zaznaczył jednocześnie, że on nie widzi w tym nic złego. Usprawiedliwiał też list byłych ośmiu ministrów spraw zagranicznych, nie zauważając w nim niczego niestosownego. Co prawda skrytykował paszkwil w "Die Tageszeitung", uznając go za obrzydliwy, ale jednocześnie skrytykował reakcję polskich władz, które oceniły, że niemiecki rząd powinien przeprosić za publikację w brukowcu wymierzoną we władze Polski. Andrzej Byrt, który pełni funkcję ambasadora Polski w Berlinie od 2003 roku, dziś wieczorem urządza oficjalne pożegnalne przyjęcie w jednym z najlepszych berlińskich hoteli - Adlonie.
Jego wypowiedzi zostały przez niemieckie media przyjęte jako wsparcie ich ataków, zwłaszcza na desygnowanego na premiera Jarosława Kaczyńskiego. "Der Spiegel" pochwalił ambasadora Byrta, który według niemieckiego tygodnika "jako pierwszy polski dyplomata ośmielił się skrytykować na niemieckiej ziemi polskiego prezydenta". "To jest godne podkreślenia zjawisko, które miało miejsce po raz pierwszy w powojennej historii Niemiec" - napisał "Der Spiegel", posuwając się nawet do stwierdzenia: "Byrt udowodnił, że nie cała polska elita polityczna straciła rozum...". Chamskie obrażanie przywódców sąsiedniego państwa niemiecki tygodnik nazwał... "nowoczesnymi europejskimi standardami". Widać je już w prowokacyjnym tytule artykułu tygodnika: "Wojna kartoflana", w którym napisano także, że "głęboko zakorzeniony nacjonalistyczny katolicyzm Kaczyńskich jest skierowany przeciwko Niemcom". Z typowo niemiecką butą magazyn napisał też, że "jeżeli Polacy się zorientują, iż oni [bracia Kaczyńscy - red.] wcale nie walczą z mafią, a jedynie zwalczają wolność i liberalizm, znajdą się szybko na śmietniku historii".
Podobnie sytuację opisały inne niemieckie gazety, choć nie wszystkie przyjęły tak butną postawę jak "Der Spiegel". Gazeta "Sueddeutsche Zeitung" dziwiła się wczoraj, wypaczając jednocześnie intencje szefa PiS, że dla Jarosława Kaczyńskiego, który zamierza bardziej skutecznie reprezentować "narodowe interesy" naszego kraju, najważniejsze stało się żądanie przeprosin rządu Niemiec za satyrę w lewicowym berlińskim piśmie.
Waldemar Maszewski, Hamburg

"Nasz Dziennik" 2006-07-12

Autor: wa