Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Alonso: Wiemy, co zrobić

Treść

Po niedzielnym wyścigu o Grand Prix Brazylii Formuły 1 czterech kierowców zachowało szansę na mistrzostwo świata. Największe - przewodzący klasyfikacji generalnej Hiszpan Fernando Alonso z Ferrari, iluzoryczne - Brytyjczyk Lewis Hamilton z McLarena. W tym gronie jest dwóch zawodników Red Bulla, i to może być zarazem ich atutem, jak i największą przeszkodą.
Alonso mógł tytuł zapewnić sobie już na torze Interlagos, ale przegrał rywalizację z bolidami w barwach Red Bulla. Niemiec Sebastian Vettel i Australijczyk Mark Webber byli poza zasięgiem kogokolwiek, a że tym razem nie zawiodły ich bolidy, zwyciężyli ze sporą przewagą nad rywalami. Gdyby w takiej samej kolejności zawodnicy minęli metę w ostatniej eliminacji cyklu, GP Abu Zabi, mistrzem zostałby Alonso. Hiszpan ma obecnie osiem punktów przewagi nad Webberem, 15 nad Vettelem i 24 nad Hamiltonem. Szanse tego ostatniego są już tylko teoretyczne, bo triumfator zmagań zdobywa maksymalnie 25 "oczek". Brytyjczyk musiałby zatem w niedzielę nie tylko wygrać, lecz także mieć nadzieję na potknięcia wszystkich konkurentów. - W przeszłości w wyścigu kończącym sezon działy się różne niesamowite rzeczy, liczę więc na to, że i tym razem nie będzie inaczej - twierdzi Hamilton, ale sam chyba już nie wierzy, że może stanąć na najwyższym stopniu podium. W grze pozostają zatem trzej wielcy gracze, a przebiegu ich rywalizacji nie sposób przewidzieć. W najlepszej sytuacji jest teoretycznie Alonso, który pozostał liderem cyklu. - Wszystko jest w naszych rękach, a my wiemy, co trzeba zrobić, by cel osiągnąć - twierdzi Hiszpan. Obaj panowie z Red Bulla mają jednak inne zdanie na ten temat i przekonują, że to jeden z nich (a może nawet obaj) wyprzedzą reprezentanta Ferrari. Co ciekawe, ich szefowie raz jeszcze potwierdzili, że nie mają zamiaru specjalnie pomagać jednemu z podopiecznych, ale kierowcy (którzy - dodajmy - przyjaźnią na pewno się nie darzą) po cichu przyznali, że w zależności od przebiegu wydarzeń mogą pomóc sobie nawzajem. - Wiele zależy od tego, na jakich pozycjach będą jechać Mark i Fernando. Obaj dobrze wiemy, jak powinniśmy postąpić - mówi Vettel. Ciekawe, w jaki sposób zachowaliby się panowie, gdyby na ostatnim okrążeniu Niemiec jechał tuż przed Australijczykiem, a na trzeciej pozycji podążał Hiszpan. Gdyby w takiej kolejności minęli metę, mistrzem zostałby Alonso, chyba że... Webber zdołałby wyprzedzić Vettela. Jedno jest pewne - w niedzielę emocji, podejrzeń i domysłów nie zabraknie.
Pisk
Nasz Dziennik 2010-11-09

Autor: jc