Albo worek pokutny, albo wybory
Treść
Do samorozwiązania Sejmu dojdzie 22 sierpnia, a premier Jarosław Kaczyński ogłosi wcześniejsze, przedterminowe wybory parlamentarne. Miałyby one odbyć się 30 września - taki wariant działania, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, przyjęło kierownictwo PiS. Taka decyzja zostanie ogłoszona w piątek wieczorem w specjalnym przemówieniu premiera - o ile LiS do tego czasu nie przyjmie warunków dalszej koalicji stawianych przez PiS. Politycy partii braci Kaczyńskich mówią, że premier zdecydował się na taki wariant działania, gdyż LiS odrzucał wszelkie próby negocjacji i porozumienia. Ale dysponują też analizami, które wskazują, że w przypadku ewentualnej porażki wyborczej PiS byłoby jedyną siłą opozycyjną w parlamencie. A to dla działaczy tego ugrupowania sytuacja komfortowa - jako krytycy polityczni nie mają sobie równych.
- Wiemy, ale mamy żałobę narodową i w związku z tym w tej chwili jeszcze tego nie będziemy przedkładać. Ale wiemy na pewno: nie będzie tak, żebyśmy ustąpili z naszych warunków - mówił wczoraj w radiowych "Sygnałach dnia" premier Jarosław Kaczyński.
Choć odwołano ze względu na żałobę narodową posiedzenie Rady Politycznej PiS, które miało zadecydować o przyszłości koalicji, to jednak dzień wcześniej obradował Komitet Polityczny PiS. A ten - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - zarekomendował proponowany przez premiera Jarosława Kaczyńskiego wariant: "jeżeli do piątku LiS nie ogłosi bezwarunkowej kapitulacji, to będą wcześniejsze wybory".
- Premier się wkurzył, kiedy Orzechowski i Sikora w ostatniej chwili w poniedziałek odwołali swój przyjazd na rozmowy z nim w sprawie koalicji, twierdząc, że to z powodu żałoby narodowej. To nie przeszkodziło politykom Samoobrony czy LPR w atakach na PiS w mediach - mówi nasz informator z kręgów zbliżonych do premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, na piątkowy wieczór przygotowywane jest wstępnie specjalne wystąpienie szefa rządu, w którym ma on oświadczyć, że wobec niemożliwości dalszego sprawowania rządów, 22 sierpnia, podczas najbliższego posiedzenia Sejmu, na porządek obrad trafi uchwała w sprawie samorozwiązania parlamentu, którą PiS poprze. A jeśli do rozwiązania Sejmu dojdzie, jak spekuluje się dziś w PiS, wybory zostaną przeprowadzone najpóźniej 30 września.
- Jeszcze w poniedziałek chcieliśmy negocjować z LPR i Samoobroną. Dziś sytuacja wygląda tak: albo do piątku przyjmą nasze propozycje i uczynią to bezwarunkowo, albo będą wybory. Mówiąc dosadniej, niech wdzieją worek pokutny i współpracują w realizacji programu "Solidarnego państwa" albo mogą znaleźć się poza parlamentem - twierdzi nasz rozmówca.
Wśród koniecznych do spełnienia warunków, by koalicja mogła trwać, w wystosowanym niedawno piśmie szef rządu wymienił m.in. niepopieranie przez koalicjantów wniosku o powołanie komisji śledczej w sprawie akcji CBA w związku z tzw. aferą gruntową, zaniechanie "praktyk nepotyzmu w niektórych agencjach rządowych" i "solidarne głosowanie" za uchyleniem immunitetu osób, wobec których będą formułowane wnioski o uchylenie immunitetu związane z zarzutami korupcji oraz innymi sprawami kryminalnymi. Wczoraj premier Jarosław Kaczyński ujawnił, że odpowiedzi, jakie otrzymał w tej sprawie, są niezadowalające
- One jakby przenoszą problem na inną płaszczyznę sporu, którego nie wywoływaliśmy wcale, bo my nie chcieliśmy się w tej chwili spierać o sprawy związane z polityką społeczną, postawiliśmy sprawę walki z korupcją - mówił Kaczyński w radiowym wywiadzie.
Zupełnie niemożliwe, zdaniem naszych informatorów, są inne warianty, jakie w formie spekulacji pojawiają się na łamach mediów- mniejszościowy rząd fachowców czy koalicja PiS - PO. To ostatnie rozwiązanie na dziś dla polityków PiS jest nie do przyjęcia, tak w obecnym układzie politycznym, jak i po wyborach - w sytuacji, gdyby wygrała je Platforma Obywatelska. PiS dysponuje bowiem analizami, które wskazują, że w najgorszym przypadku partia Kaczyńskich byłaby drugą siłą polityczną w Sejmie, a w przypadku zawiązania koalicji PO - LiD - jedyną liczącą się opozycją. Sojusz Samoobrony i LPR prawdopodobnie nie miałby swojej reprezentacji w Sejmie, w najlepszym wypadku byłaby to grupa około 15 posłów. A to znaczący ubytek w porównaniu ze stanem obecnym.
Sytuację Samoobrony znacznie komplikuje fakt, że w obliczu wcześniejszych wyborów partia Andrzeja Leppera zaczyna się po prostu rozpadać. Wczoraj Samoobronę opuściło dwóch posłów: Waldemar Nowakowski i Marek Krajewski. Jeżeli Lepper do piątku nie wyciągnie ręki w stronę premiera Kaczyńskiego, Samoobronę jest gotowych opuścić trzech kolejnych parlamentarzystów. To jednak zbyt mało, by zapewnić większość niezbędną PiS do samodzielnego rządzenia państwem.
Wojciech Wybranowski
Autor: wa