Albanio, pamiętaj o orle!
Treść
Ojciec Święty Franciszek odwiedził Albanię 21 września br. (FOT. REUTERS)
Z o. Leonardem Deją, misjonarzem pracującym od 16 lat w Albanii, proboszczem parafii Kelmend na północy kraju, rozmawia Małgorzata Bochenek
Mija tydzień od wizyty Ojca Świętego w Albanii. Jakie słowa Papieża Franciszka szczególnie zapadły w pamięć Albańczyków?
– Powtarzane są zwłaszcza papieskie słowa: „Przybyłem dziś, aby zachęcić was do rozwijania nadziei w was i wokół was. Pamiętajcie o orle. Orzeł nie zapomina o gnieździe, ale wznosi się wysoko. Latajcie wysoko! Wznoście się ku temu, co w górze!”. Ojciec Święty w homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. na placu bł. Matki Teresy w Tiranie 21 września wezwał Albańczyków, aby orzeł przedstawiony na fladze kraju przypominał im o poczuciu nadziei, by zawsze pokładali ufność w Bogu, który nigdy nie zawodzi.
Papież zaapelował w Tiranie o przestrzeganie wolności religijnej na świecie. Dlaczego te słowa zostały tak mocno uwypuklone w Albanii?
– Albania została ogłoszona przez tamtejszy parlament pierwszym ateistycznym państwem na świecie. To był rok 1967. Następstwem uznania Albanii państwem bez Boga i wpisaniem ateizmu do Konstytucji było zamykanie i niszczenie kościołów, miejsc kultu. Aresztowano biskupów, księży oraz niektórych świeckich, tych, którzy aktywnie uczestniczyli w życiu Kościoła. Na początku prześladowania były skierowane przede wszystkim przeciwko Kościołowi katolickiemu, ale z czasem zaczęły dotykać Kościoła prawosławnego, a później także muzułmanów. Ojciec Święty, patrząc wstecz na lata okrutnych cierpień i surowych prześladowań katolików, prawosławnych i muzułmanów, nazwał Albanię krajem męczenników. W Tiranie zachował się jeden meczet, jako monument kultury, i jeden kościół katolicki, w którym znalazło miejsce muzeum ateizmu. Pozostałe miejsca kultu zostały zniszczone albo zamienione na sale kinowe czy inne obiekty użytku publicznego. Stąd papieskie słowa o wolności religijnej wypowiedziane w Albanii mają szczególne znaczenie.
Jaki wpływ na obecne społeczeństwo miały lata ateizacji?
– Czas ateizmu w Albanii trwał aż do 1990 roku, do zmiany ustrojowej. Co ciekawe, nie wyrugował wiary z serc ludzi. Akcja ateizacji polegała na represji prowadzonej przez stosunkowo niewielką grupę przeciwko wielkiej liczbie ludzi, a ci wiary nie straciły. Kiedy w 1990 roku zaczęto odprawiać na placach wsi i miast Msze św., przychodziły na nie rzesze ludzi głodnych wiary. Do Albanii zaczęli przyjeżdżać pierwsi misjonarze. Księża, ci, którym udało się przeżyć prześladowania, zostali uwolnieni i mogli sprawować obrzędy liturgiczne publicznie. Wydaje mi się, że w latach 90., kiedy rozpoczęto proces odbudowy Kościoła w Albanii, wiara ludzi była znacznie większa niż obecnie. Dzisiaj Albania zaczyna się powoli pogrążać w konsumizmie, ważniejsze od duchowych stają się wartości materialne, zresztą jak wszędzie.
Albania z jej hermetyczną kulturą jest jednak specyficznym krajem i trudno ją porównać z innymi europejskimi państwami, także tymi bałkańskimi. Zderzenie z kulturą Zachodu stawia Albańczyków często przed problemami, z którymi nie potrafią sobie poradzić, a w końcu przecież muszą się z nimi zmierzyć.
Jakiego typu są to problemy?
– W Albanii mamy do czynienia z olbrzymią emigracją, szczególnie młodych ludzi, którzy wyjeżdżają za granicę w celach zarobkowych. Panuje tu totalne bezrobocie, praktycznie 80 procent ludzi jest bez pracy. Ci, którzy znaleźli zatrudnienie, rzadko zarabiają więcej niż 250 euro miesięcznie, a przecież są to stawki głodowe. Exodus młodych ludzi obserwujemy szczególnie z trudno dostępnych górskich regionów. Emigracja rodzi różne problemy, w tym osłabia rodziny. Zderzenie z kulturą Zachodu, o którym już wspominałem, powoduje, że zwłaszcza młodzi Albańczycy, porzucając dawne tradycje, wpadają ze skrajności w skrajność. Bezkrytycznie przejmują wzorce, najczęściej te złe, przez co nie potrafią właściwie wykorzystać odzyskanej wolności. Starsi ludzie, nie rozumiejąc dzisiejszego świata, najczęściej dają na to ciche przyzwolenie.
Innym problemem jest korupcja obecna na poszczególnych szczeblach władzy, w szkolnictwie i służbie zdrowia. W sposób wyraźny hamuje ona rozwój kraju. Brakuje inwestycji, bo żaden poważny inwestor nie wejdzie z pieniędzmi, by inwestować w państwie, gdzie za każdy dokument, pozwolenie musi zapłacić łapówkę. Większość polityków nie myśli o ludziach, którzy ich wybrali, wykorzystują władzę w celu własnych korzyści materialnych (znamy to jednak i z naszego polskiego podwórka). Najgorsze jest to, że panuje powszechne przyzwolenie na korupcję. Rozluźnienie moralne w tym względzie to również następstwo lat ateizacji społeczeństwa.
Jednak nie samymi problemami żyje Albania…
– Jeśli chodzi o zróżnicowanie religijne, w Albanii panuje wyjątkowa symbioza. W świątyni katolickiej często modlą się muzułmanie, uczestniczą nawet we Mszach Świętych. Niektórzy z nich zresztą nigdy nie chodzą do meczetu.
– Charakterystyczne jest, że praktycznie trzy grupy religijne, które żyją w Albanii: katolicy, prawosławni i muzułmanie, żyją w zgodzie. Nie ma między nimi większych problemów natury religijnej. Wynikać to może z mocnej tożsamości narodowej Albańczyków, którzy często powtarzają słowa narodowego poety Pashko Vasa: „Religią Albańczyków jest albańskość”. Miejmy nadzieję, że nikt się nie poważy tej symbiozy naruszać. Papież, wskazując na nią, zaapelował: Poprzez wasze wzajemne spotkanie dajecie świadectwo całej Europie. Mentalność albańska jest bardzo inna od europejskiej, co pokazuje choćby fakt, że młodzi Albańczycy czują silną więź ze swoją rodziną. Pomimo emigracji podtrzymują więzy rodzinne. Jest między nimi duża solidarność. Ktoś, kto wyjeżdża za granicę, nie zapomina o swoich bliskich w Albanii, czasem żyje na krawędzi ubóstwa, aby pomagać swoim bliskim, którzy zostali w rodzinnym kraju.
Kościół katolicki w Albanii prowadzi szkoły, przedszkola, szpitale, domy opieki. Kto korzysta z tych placówek?
– Szkoły katolickie są bardzo cenione przez Albańczyków. Uczęszczają do nich nie tylko katolicy, ale również muzułmanie. Szkoły muzułmańskie przeciwnie, są z reguły hermetyczne, uczą często fundamentalnego islamu. W przyszłości może to spowodować problemy. Co ciekawe, niebezpieczeństwo dostrzegają w tym także sami albańscy muzułmanie. Twierdzą, że to, czego uczą ich dzieci w szkołach muzułmańskich, nie ma nic wspólnego z ich tradycją. Czasem są oburzeni, że fundamentaliści z Arabii Saudyjskiej chcą ich uczyć wiary.
Kilka lat temu wybuchła gorąca debata w Szkodrze, jednym z największych miast w Albanii, po tym jak rada miasta zadecydowała o umieszczeniu pomnika Matki Teresy w centralnym parku. Matka Teresa notabene jest bardzo czczona w Albanii, z racji tego, że choć urodziła się na terenie dzisiejszej Macedonii, sama deklarowała się jako rodowita Albanka. Umieszczeniu pomnika w centralnym miejscu miasta sprzeciwiali się niektórzy muzułmanie. W sukurs przyszedł jeden z biznesmenów, który użyczył skwer przed swoim wieżowcem. W ten sposób pomnik Matki Teresy znalazł się nie tylko w centrum miasta, ale prawie naprzeciw największego ze szkodrańskich meczetów.
Fundamentaliści chcieliby, aby Albania była pierwszym muzułmańskim państwem Europy. Czy nie powinno budzić to naszego niepokoju?
– Uważam, że dopóki Europą rządzą socjaliści i liberałowie, są im na rękę takie animozje. Myślą być może w ten sposób: z muzułmanami sobie jakoś poradzimy, groźniejszy dla nas jest Kościół katolicki. Nie ma tu na pewno jakiegoś „diabolicznego” planu. Jest jedynie bierność w sytuacji, gdy każdego dnia na ulicach albańskich miast można zauważyć gromady dziewcząt w wieku szkolnym ubranych w tradycyjne muzułmańskie stroje, rzecz, której jeszcze kilka, może kilkanaście lat temu nie było, a Albańczykom jest obca kulturowo. Bardzo istotne jest papieskie wezwanie „do wielkodusznego zaangażowania w głoszenie Ewangelii i w świadectwo miłosierdzia; do umacniania więzów solidarności, by promować warunki życia bardziej sprawiedliwego i braterskiego dla wszystkich”. To ostatnie słowo „wszystkich” w Albanii, gdzie współistnieją różne wyznania i religie, ma wyjątkowe znaczenie.
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Bochenek
Nasz Dziennik, 27 września 2014
Autor: mj