Al-Kaida jeszcze się nie poddała
Treść
Poniedziałkowa akcja, w której zginął przywódca Al-Kaidy Osama bin Laden, może spowodować krwawy odwet jego zwolenników - przestrzegają władze USA. Prokurator generalny Eric Holder polecił organom ścigania "zachować świadomość tego, że może dojść do aktów odwetu w samych Stanach Zjednoczonych lub poza ich granicami". - Nie możemy stać się pełni samozadowolenia, walka jest daleka od zakończenia - powiedział. Natomiast afgańscy talibowie wciąż nie przyjmują do wiadomości doniesień o śmierci swojego protektora.
Departament Stanu wydał komunikat, w którym zaleca się, by Amerykanie żyjący albo pracujący za granicą, szczególnie w regionach, gdzie w przeszłości dochodziło do antyamerykańskich wystąpień, ograniczyli przebywanie poza domem i unikali zgromadzeń. Amerykańska administracja zaapelowała do swoich obywateli, by zachowali czujność, przebywając za granicą, i ostrzegła przed możliwością "antyamerykańskich ataków". Postawiono także w stan pogotowia personel placówek dyplomatycznych USA.
Obawy o bezpieczeństwo dotyczą również sojuszników Stanów Zjednoczonych. Na temat współpracy międzynarodowej w walce z terroryzmem rozmawiał wczoraj w Waszyngtonie polski minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller. Spotkał się on z minister bezpieczeństwa wewnętrznego Janet Napolitano, zastępcą prokuratora generalnego Jamesem Cole´em i koordynatorem działań antyterrorystycznych w Departamencie Stanu Danielem Benjaminem. - Omawialiśmy kwestie związane z polską prezydencją. Usłyszeliśmy ze strony amerykańskiej pewne sugestie dotyczące naszej aktywności w tematach istotnych dla stosunków USA z UE. Prokurator Cole bardzo chce przyspieszyć nasze wspólne prace dotyczące umów o wymianie informacji służących obronie przed terrorystami - powiedział po rozmowach z amerykańskimi urzędnikami.
Francja może być celem odwetu po śmierci Osamy bin Ladena - ostrzegł swoich rodaków minister obrony Claude Guéant. Zagrożone są zwłaszcza francuskie ambasady i samoloty.
Wyższy stopień zagrożenia
- Zagrożenia są wszędzie i można obawiać się, że Francja będzie obiektem odwetu i zemsty, tak samo jak Stany Zjednoczone i inne przyjacielskie kraje - powiedział Guéant w wywiadzie dla radia RTL. Jego zdaniem, Osama bin Laden od dawna był uosobieniem islamskiego terroryzmu, dlatego należało go ścigać i "zneutralizować". - Cel ten został osiągnięty, ale bin Laden nie był jedynym terrorystą spod znaku islamskiego dżihadu - stwierdził francuski minister obrony. Wskazał, że Al-Kaida jest organizacją zdecentralizowaną, a grupy wchodzące w jej skład są bardzo autonomiczne. Minister powiedział, że w mgławicy terroryzmu istnieją też ugrupowania, które nie są bezpośrednio związane z Al-Kaidą. Ostrzegł, że istnieje zagrożenie w samej Francji i groźba atakowania jej interesów za granicą. - Jestem szczególnie zaniepokojony sytuacją w Sahelu - oznajmił Claude Guéant. Poinformował, że funkcjonariusze francuskiej policji są obecni w afrykańskich portach lotniczych, które są najbardziej narażone na ataki terrorystyczne. Wzmocniono też ochronę francuskich ambasad.
W wywiadzie dla dziennika "La Provence" dyrektor centrali wywiadu wewnętrznego (DCRI) Bernard Squarcini oznajmił, że po śmierci Osamy bin Ladena zwiększyła się także groźba zamachów na samoloty linii lotniczych Air France.
Obama (chwilowo) zyskał
W samych Stanach Zjednoczonych nie ma jednak nastroju obawy i lęku przed ewentualnym atakiem. Sukces wywiadu przekuwa się natomiast na rosnące poparcie dla rządzącej administracji. Najnowszy sondaż przeprowadzony na zlecenie dziennika "Washington Post" odnotowuje znaczący wzrost poziomu aprobaty dla rządów Baracka Obamy. Popiera go 56 proc. Amerykanów, podczas gdy przed miesiącem było to tylko 47 procent. Negatywnie politykę prezydenta ocenia 38 proc. (w marcu 45 proc.). Eksperci polityczni w Waszyngtonie przestrzegają jednak, że wzrost popularności Obamy po likwidacji bin Ladena może być przejściowy.
Pojawiają się również coraz poważniejsze głosy krytykujące akcję służb specjalnych USA. Matthew Carr, brytyjski publicysta i ekspert w sprawach terroryzmu bliskowschodniego, uważa, że bin Laden powinien zostać osądzony przed trybunałem na wzór norymberskiego, sądzącego zbrodniarzy nazistowskich. Jego zdaniem, terrorysta "wiele tajemnic odnoszących się do zamachów z 11 września 2001 r. zabrał ze sobą do grobu", a jest to "rozwiązanie wygodne dla wielu ludzi i potężnych instytucji". Przesłuchanie bin Ladena mogłoby odsłonić wiele okoliczności nie tylko związanych z działaniami Al-Kaidy, ale również motywy podejmowanych działań i jej dalsze zamiary. "Trudno oprzeć się wrażeniu, że było zbyt wielu ludzi, którzy nie chcieli zgodzić się na takie ryzyko i uważali szybki strzał w głowę za najskuteczniejszy sposób na wyeliminowanie go i zamknięcie mu ust" - czytamy na blogu Carra.
Ekspert zwraca również uwagę na wątpliwości co do roli władz Pakistanu, a szczególnie jego wywiadu ISI, we wspieraniu bin Ladena i jego organizacji. I zadaje szereg pytań: Dlaczego pakistańskie służby pomogły mu w ewakuacji z Agfanistanu w obliczu amerykańskiej interwencji? Jakie mogły być stosunki ISI z terrorystami przed zamachami 11 września? Dlaczego Stany Zjednoczone walczyły w Afganistanie, by - jak twierdziły - zapobiec powrotowi Al-Kaidy do tego kraju, podczas gdy jej lider przebywał w Pakistanie, państwie będącym domniemanym sojusznikiem USA w "wojnie z terrorem"? "Gdyby bin Laden został aresztowany, a nie zabity, to wówczas przed niechybnym skazaniem go na śmierć mógłby na niektóre z tych pytań odpowiedzieć" - konkluduje Carr.
Spokojnie z tym zdjęciem
Wiadomo, że o przygotowaniu akcji zabicia najbardziej poszukiwanego terrorysty świata Amerykanie nie zawiadomili władz w Islamabadzie. Niektórzy amerykańscy kongresmani żądają w związku z tymi informacjami rewizji opiewającego na miliardy dolarów programu pomocy dla Pakistanu. Nie jest wykluczone, że zostaną opublikowane zdjęcia z jego pochówku, dokonanego zaraz po śmierci w Morzu Arabskim. Władze amerykańskie nie podjęły jeszcze decyzji o tym, czy opublikować zdjęcie ciała zabitego bin Ladena, co może być, według rzecznika Białego Domu, "podburzające".
Ustalono, że w swojej rezydencji w pakistańskim garnizonowym mieście Abbotabad przywódca Al-Kaidy przebywał od pięciu lub sześciu lat, nie mając styczności z kimkolwiek spoza posiadłości. - Wiemy też, że wypuszczał nagrania wideo i audio. Wiemy, że był w kontakcie z niektórymi wyższymi przedstawicielami Al-Kaidy. Dlatego staramy się obecnie zorientować, czym się zajmował przez ostatnie kilka lat, żeby wykorzystać wszelkie informacje - poinformował doradca prezydenta Obamy do spraw walki z terroryzmem.
Informacje władz USA o usunięciu bin Ladena nie przekonują wszystkich jego zwolenników. Afgańscy talibowie podtrzymują stanowisko, że nie przedstawiono im jeszcze przekonujących dowodów śmierci ich przywódcy. Także inne organizacje muzułmańskich fundamentalistów nie dowierzają działaniom USA lub je potępiają.
Piotr Falkowski
Współpraca Franciszek L. Ćwik, Caen
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc