Agresja skupia się na mniejszościach
Treść
Z dr. Aleksandrem Głogowskim z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego rozmawia Małgorzata Bochenek
W Pakistanie zlikwidowano ostatnio szereg resortów. Początkowo myślano, że wśród nich znajdzie się, i to na pierwszym miejscu, ministerstwo ds. mniejszości religijnych. Tak się nie stało. Jaka jest rola tego urzędu?
- Opieka państwa nad mniejszościami religijnymi w Pakistanie ma wbrew pozorom bardzo silne znaczenie propagandowe. Już założyciel tego państwa Mohammad Ali Jinnah twierdził, że Pakistan ma szanować prawa mniejszości. Znalazło to wyraz w symbolice państwowej: biały pas na fladze Pakistanu oznacza czyste intencje wobec wyznawców innych religii. Właściwie do lat 80. mniejszości funkcjonowały w miarę nieniepokojone. W muzeum w Lahore znajduje się ekspozycja poświęcona bohaterom poległym w wojnie z Indiami w 1965 r., gdzie podkreśla się udział chrześcijan w walkach w szeregach pakistańskiego lotnictwa. Wymienia się też jako przykład... polskiego oficera, generała (air commodore) Władysława Turowicza, który w pewnym okresie swego życia był nawet zastępcą dowódcy lotnictwa pakistańskiego do spraw technicznych. Sytuacja zaczęła się zmieniać radykalnie w latach 80., kiedy do władzy doszedł sympatyzujący z fundamentalistami gen. Zia ul-Haq. Zapoczątkował on proces islamizacji państwa polegający na wprowadzeniu do prawa państwowego (dotąd opartego na brytyjskim common law) elementów prawa szariatu. To za jego czasów podczas promocji na wyższe stanowiska w wojsku zaczęto brać pod uwagę już nawet nie samo wyznanie, ale stopień zaangażowania religijnego. Ta polityka dotknęła nie tylko wyznawców Chrystusa (w Pakistanie mieszkają przede wszystkim wyznawcy religii protestanckich, lecz także katolicy), ale również zoroastrian (zwanych w Pakistanie parsami), a nawet heretycką sektę islamu ahmadijja, a także... szyitów, gdyż większość Pakistańczyków to sunnici. Obecnie sytuacja jest o tyle trudna, że Pakistan bardzo ucierpiał na skutek najpierw kryzysu światowego, a teraz katastrofalnej powodzi w ubiegłym roku. Stąd niestety naturalne jest, że w ubogim państwie, które nie potrafi zaspokoić potrzeb swoich mieszkańców, agresja skupia się na mniejszościach. Z drugiej strony pojawiają się też spektakularne gesty wykonywane przez państwo: dwa lata temu jedną z pakistańskich uczelni wojskowych ukończył pierwszy oficer-sikh.
Czy minister ds. mniejszości religijnych jest w stanie cokolwiek zrobić, by zapobiec aktom przemocy?
- Trzeba sobie uświadomić, że Pakistan jest państwem bardzo ubogim, a jego instytucje w zasadzie poza siłami zbrojnymi są bardzo słabe. Praktycznie jurysdykcja państwa nie sięga terenów pogranicza z Afganistanem, które kontrolują lokalne milicje plemienne, a także bojówki tzw. pakistańskich talibów. Chrześcijanie należą do biedniejszych warstw społecznych, więc też zainteresowanie państwa ich losem jest znikome.
Ostatnio niemal co dzień docierają do nas informacje o prześladowaniach chrześcijan w Pakistanie. Czy jest to zjawisko, które teraz ulega zaostrzeniu, czy wcześniej ono również było tak poważne, ale świat milczał w tej kwestii?
- Jeśli chodzi o prześladowania, to występowały one zawsze, ale z bardzo różnym nasileniem. Sytuacja znacząco pogorszyła się w latach 80., kiedy do Pakistanu na fali walki mudżahedinów z sowiecką agresją zaczęli docierać fundamentalistyczni ochotnicy z państw arabskich, a różne radykalne organizacje zaczęły zakładać na pograniczu z Afganistanem swoje szkoły koraniczne. Ich absolwenci często zostali wychowani w duchu wahabickiego fanatyzmu, odległego od dotychczasowej sufickiej tradycji islamu indyjskiego. Chrześcijanie byli postrzegani w Pakistanie do tej pory dosyć pozytywnie, gdyż byli lojalnymi obywatelami. W odróżnieniu od hinduistów czy sikhów, którzy byli kojarzeni z wrogimi Indiami, oraz Żydów, co z kolei łączyło się z konfliktem arabsko-izraelskim, w którym Pakistan popiera państwa arabskie. Do znaczących i tragicznych incydentów, których ofiarą zaczęli padać chrześcijanie, zaczęło dochodzić po zamachach z 11 września w USA i przyłączeniu się Pakistanu do koalicji "antyterrorystycznej". Początkowo zamachy były nakierowane na osoby z Zachodu (np. tragiczny atak na kościół protestancki w dzielnicy dyplomatycznej w Islamabadzie, w którym zginęła m.in. nastoletnia córka amerykańskiego dyplomaty), ale później przemoc zaczęła dotykać także rodzimych wyznawców Chrystusa. Obecnie przemoc religijna jest domeną radykalnych grup zbrojnych, które kontestują prozachodni rząd. Te akty terroryzmu mają również podłoże społeczne: Pakistan liczy 170 mln ludności, z czego większość żyje na poziomie 2 dolarów dziennie. Oczekiwania są spore, a za brak sukcesów tego rządu obwinia się także Zachód. Jest on kojarzony z chrześcijaństwem, więc nawet miejscowi chrześcijanie jako będący "najbliżej", a też i słabo chronieni z racji biedy, są najłatwiejszym celem.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2011-02-17
Autor: jc