Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Agenci wciskali, co chcieli

Treść

Co najmniej 115 agentów Wojskowych Służb Informacyjnych pracowało w mediach w ostatnich latach, a blisko dwukrotnie większa liczba dziennikarzy kolaborowała z WSI na zasadzie nieoficjalnych współpracowników. Wśród agentów byli m.in. Grzegorz Woźniak - prezenter TVP w latach 70., występujący pod pseudonimem "Zezar", Sławomir Prząda - były szef "Teleexpressu", Piotr Nurowski - współtwórca Polsatu, oraz Milan Subotić z TVN. To tylko niektóre z nazwisk dziennikarzy-konfidentów wojskowych służb specjalnych, jakie znajdą się w raporcie z likwidacji WSI. Likwidatorzy tych służb wykryli również, że funkcjonariusze WSI pod płaszczykiem nowoczesnego systemu informatycznego planowali przejąć kontrolę nad TVP oraz kilkoma stacjami komercyjnymi.
- To szokujące, że w WSI były plany operacyjne, które dotyczyły przejmowania mediów prywatnych i państwowych. To zamach na struktury państwa - uważa eurodeputowany Michał Kamiński (PiS).


- I co z tego, że jakiś dziennikarz pracował dla legalnych służb państwa? Czy to było przestępstwo? Przecież trzeba było mieć przyczółki na wypadek wojny. Komisja weryfikacyjna ds. WSI to jakiś sąd kapturowy - próbuje ripostować kontradmirał Krzysztof Głowacki, były szef zlikwidowanych WSI.
Głowacki oraz jego poprzednik z lat 1994-1996 gen. Konstanty Malejczyk są podejrzani w tajnym śledztwie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie nielegalnego handlu bronią w latach 90. przez członków kierownictwa WSI. Obu postawiono zarzut korupcyjnego przekroczenia obowiązków służbowych, za co grozi im do 10 lat więzienia.
W sobotę wieczorem "Wiadomości" TVP, powołując się na raport komisji weryfikacyjnej WSI, ujawniły, że na początku lat 90. WSI próbowały przejąć kontrolę nad mediami w Polsce. Miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników. Antoni Macierewicz, dziś szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który kierował komisją weryfikującą funkcjonariuszy zlikwidowanych WSI, powiedział TVP, że pod koniec lat 90. wojskowe służby dysponowały agenturą we wszystkich centralnych telewizjach, a agenci byli tam rozlokowani na kluczowych pozycjach. Dziennikarzom-agentom służby miały podsuwać określone tematy, z których tworzono później reportaże. Macierewicz stwierdził, że pod koniec lat 90. we wszystkich telewizjach WSI miały swoją agenturę.
- Byli skuteczni. Interesowały ich wszystkie duże media, niepokoiło pojawienie się na rynku "Naszego Dziennika", który wychodził poza funkcjonujące dotąd środowiska i grupy polityczne. Ale najbardziej interesowały ich redakcje telewizyjne. Nad jedną z nich udało im się przejąć olbrzymią kontrolę. To telewizja Polsat - mówi nam jedna z osób zaangażowanych w likwidację WSI i weryfikację funkcjonariuszy tych służb.
Już w grudniu ubiegłego roku w wywiadzie udzielonym "Naszemu Dziennikowi" Antoni Macierewicz przekonywał, że każda licząca się w Polsce redakcja narażona była na stałą inwigilację WSI. Próbowano pozyskiwać zarówno zatrudnionych w nich dziennikarzy, jak i wprowadzać agentów z zewnątrz. Podsłuchiwano telefony, kontrolowano korespondencję. Jak mówił wtedy szef SKW, w strukturach WSI funkcjonował zespół podobny do "grupy Lesiaka" z UOP, którego zadaniem była właśnie inwigilacja mediów. Obie grupy - zarówno funkcjonariuszy UOP, jak i WSI - współpracowały ze sobą w tym zakresie, choć - jak twierdzą członkowie Komisji Weryfikacyjnej WSI - to właśnie funkcjonariusze tych służb odgrywali główną rolę w procesie inwigilacji mediów i pozyskiwania agentów.

Wiele nazwisk wywoła szok
Agentem WSI - jak podano w TVP 3 w programie "30 minut" - miał być m.in. Grzegorz Woźniak ps. "Zezar", popularny prezenter TVP w latach 70. Inni agenci wymienieni przez TVP to: Sławomir Prząda, były szef "Teleexpressu", i Piotr Nurowski, współtwórca Polsatu. 61-letni Nurowski jest dziś prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Raport z likwidacji WSI ma też potwierdzać, że agentem tych służb był Milan Subotić, przez lata pracownik TVP, a potem TVN.
Z raportu z likwidacji WSI, który ma zostać odtajniony i przedstawiony opinii publicznej prawdopodobnie 1 lutego, wynika również, że WSI chciały wprowadzić w TVP nowy system informatyczny, nad którym nadzór miała sprawować firma stworzona przez służby wojskowe. Realizacją projektu miał się zająć oficer o pseudonimie "Burski", w cywilu jeden z dyrektorów polskiej telewizji. Podobne działania WSI chciała podjąć w stosunku do stacji komercyjnych. W Polsacie zadanie to zlecono oficerowi o pseudonimie "Tur".

Kto za tym stał
W przejęcie kontroli nad mediami zaangażował się gen. Konstanty Malejczyk, były szef WSI, który miał osobiście prowadzić agenturę. - Rola generała Malejczyka w sprawie pozyskiwania agentów funkcjonujących w mediach jest bardzo istotna. To nazwisko pojawia się w kontekście budzących spore zastrzeżenia operacji WSI - mówi nam jeden z posłów sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
Zainicjowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przyjęta przez parlament pod koniec grudnia ubiegłego roku nowelizacja ustaw likwidujących WSI, dotycząca ujawnienia raportu z weryfikacji żołnierzy tych służb, wejdzie w życie 31 stycznia. 23 stycznia prezydent powiedział dziennikarzom, że 1 lutego raport zostanie przekazany opinii publicznej. Mają w nim być podane m.in. nazwiska żołnierzy i agentów WSI, jeżeli ich działania naruszały prawo lub nie dotyczyły obronności państwa i bezpieczeństwa wojska. Raport ma też zawierać informacje o osobach współdziałających z żołnierzami WSI przy wymienionych działaniach, o tych, które nakłaniały, ułatwiały lub polecały wykonanie takich działań, a także o osobach zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, które miały informacje na ten temat, ale nie zrobiły nic, by tych działań zaprzestano.
Zdaniem polityków, niedobrze się stało, że nastąpił przeciek z raportu z likwidacji WSI. - Jeżeli przecieku dokonał funkcjonariusz publiczny, to powinien ponieść konsekwencje i odpowiedzialność karną - uważa minister Aleksander Szczygło, szef Kancelarii Prezydenta RP, który zastrzega jednocześnie, że nie można jednoznacznie stwierdzić, iż przeciek pochodził z raportu. Dla Tadeusza Cymańskiego (PiS) szokujące są informacje, że w WSI do zadań kontrwywiadowczych związanych z flanką wschodnią był jeden oficer, natomiast do przygotowywania działań w obszarze mediów - co najmniej kilkudziesięciu. Komentując sprawę w TVN, wicepremier Andrzej Lepper (Samoobrona) uznał pojawienie się przecieków za "karygodne". Jednocześnie, odnosząc się do ich treści, uznał, że "jeśli miało to na celu przejęcie władzy i kontroli, jest to niedopuszczalne".

Nie będziesz dwóm panom służył
Szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyna Mokrosińska powiedziała w rozmowie z PAP, że potrzebne jest jak najszybsze i jednorazowe ujawnienie wszystkich agentów wśród dziennikarzy. Zapowiedziała, że zwróci się w tej sprawie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz dyrektora IPN Janusza Kurtyki. - Błagam, proszę prezydenta RP, prezesa IPN, rzecznika praw obywatelskich - ujawnijcie wszystko od razu - apeluje Mokrosińska.
Tymczasem były szef WSI Kazimierz Głowacki wbrew ujawnionym już faktom i dokumentom przekonuje, że WSI nie zamierzały przejmować kontroli nad mediami. - To nie polega na prawdzie. To, co się dzieje wokół WSI, to piętnowanie ludzi, którzy w dobrej wierze pomagali państwu - twierdzi Głowacki.
Pozostaje jednak pytanie, które państwo Głowacki ma na myśli. W świetle ujawnionych już faktów o współpracy niektórych funkcjonariuszy WSI z wywiadami państw ościennych czy powiązaniach z GRU można mieć bowiem uzasadnione wątpliwości, czy rzeczywiście WSI i szefowie tych służb służyli Rzeczypospolitej.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-01-29

Autor: wa