Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Afgańczycy atakują bazy NATO

Treść

Osiem osób zginęło - w tym dwóch żołnierzy NATO, a wiele innych zostało rannych we wczorajszych atakach na zagraniczne bazy wojskowe w Afganistanie. Zmasowane ataki zostały przeprowadzone chwilę po tym, jak wezwał do nich rzecznik talibów, podkreślając, iż tylko w taki sposób można "dać nauczkę" Amerykanom za spalenie egzemplarzy świętej księgi islamu - Koranu.

"Nasi dzielni ludzie muszą obrać za cel bazy wojskowe najeźdźczych sił i ich konwoje wojskowe" - napisał w rozesłanym wczoraj do mediów oświadczeniu rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid, podkreślając, iż protesty to za mało, by "dać nauczkę" Amerykanom. Dodał, że Afgańczycy "muszą ich [obywateli Zachodu] zabijać, napadać, brać do niewoli, żeby dać im nauczkę, by nigdy więcej nie odważyli się zbezcześcić świętego Koranu". Trwające od wtorku antyamerykańskie protesty przeciwko spaleniu Koranu nasilają się z każdym dniem, rozprzestrzeniając się już na cały kraj. Tysiące zebranych wczoraj na ulicach większych miast Afgańczyków, w tym głównie ludzi młodych, wykrzykiwały m.in. hasła: "Śmierć Ameryce!" i "Śmierć Obamie!", paląc przy tym wiele skonfiskowanych wcześniej amerykańskich flag. Protesty przerodziły się w zamieszki. Wielu protestujących, odpowiadając na wezwanie talibów, ruszyło też na zagraniczne bazy wojskowe, obrzucając je m.in. kamieniami i podpalając zaparkowane w pobliżu samochody. W kierunku najbardziej agresywnych demonstrantów atakujących bazy afgańska policja otworzyła ogień. W prowincjach Uruzgan i Baghlan zastrzelono trzy osoby. Kolejnych dwóch protestujących zginęło, a sześciu zostało rannych w strzelaninie, jaka wywiązała się między protestującymi a policją w prowincji Uruzgan, na południu Afganistanu. Policja podaje, że kolejna osoba zginęła, a cztery (w tym dwóch policjantów) zostały ranne w trakcie strzelaniny, która wywiązała się przed komendą policji w północnej prowincji Baghlan.


Prezydent apeluje o spokój
Coraz bardziej zaniepokojony dramatycznym rozwojem sytuacji prezydent Hamid Karzaj upominał demonstrantów do "nieuciekania się do przemocy". Wezwał też wczoraj do Kabulu polityków i przywódców plemiennych na tzw. rozmowy ratunkowe, podczas których poszukiwano sposobów na uspokojenie społecznych nastrojów. Wielu przybyłych jednak, jak zauważa telewizja BBC, popiera antyamerykański zryw. W oświadczeniu wydanym po zakończeniu rozmów potępili to, co się stało, i wezwali do ukarania winnych. Zobligowali także afgański rząd, by wysłał do Bagram specjalną delegację, która miałaby ustalić, co rzeczywiście - i dlaczego - tam się stało.
W nocy z poniedziałku na wtorek doszło do spalenia egzemplarzy Koranu skonfiskowanych więźniom w bazie NATO w Bagram. Jak tłumaczyli przedstawiciele amerykańskiej administracji, decyzja ta wynikała z podejrzenia, iż za ich pomocą osadzeni przekazują sobie wiadomości. W związku z falą krytyki, która pojawiła się po wyjściu na jaw tego faktu, dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie amerykański generał John Allen przeprosił afgański naród za to, że "żołnierze z bazy Bagram w sposób nieodpowiedni pozbyli się dużej liczby materiałów religijnych, w tym ksiąg Koranu". Nakazał także, by do 3 marca wszyscy żołnierze stacjonujący w Afganistanie zostali przeszkoleni w zakresie odpowiedniego obchodzenia się ze świętymi księgami, takimi jak Koran.

Marta Ziarnik

Nasz Dziennik Piątek, 24 lutego 2012, Nr 46 (4281)

Autor: au