Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Aferzysta trzyma się mocno

Treść

Ministerstwo Skarbu Państwa wyjątkowo długo ociąga się z wydaniem decyzji o odwołaniu ze stanowiska prezesa zarządu państwowej spółki Kopalnia Węgla Brunatnego "Adamów" w Turku. Prokuratura Rejonowa w Koninie postawiła Janowi Pakule poważny zarzut: wywieranie groźbą wpływu na czynności urzędowe organu samorządu terytorialnego. Działacz Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którego błędne decyzje kopalnia przypłaciła m.in. zajęciem kont bankowych przez komornika, nadal pełni swoje stanowisko, pobiera wysoką pensję, nadzorując działalność i interesy państwowego przedsiębiorstwa.
- W sytuacji, gdy w stosunku do osób powołanych na funkcję członka zarządu istnieje podejrzenie o wejście w konflikt z prawem, Ministerstwo Skarbu Państwa każdy przypadek rozpatruje indywidualnie
- poinformowała "Nasz Dziennik" Magdalena Nienałtowska z Wydziału Prasowego Ministerstwa Skarbu Państwa. Pracownicy resortu zapewniają, że rozpatrywanie przez stosowne organy sprawy Jana Pakuły, czołowego działacza miejscowego SLD, któremu prokuratura postawiła zarzut próby wymuszenia groźbą i szantażem określonych czynności na wiceburmistrzu Turku, jest w toku.
Jan Pakuła, wcześniej ostatni sekretarz miejscowej PZPR, na stanowisko prezesa Kopalni Węgla Brunatnego "Adamów" powołany został dzięki poparciu i rekomendacji tureckiego posła SLD Mariana Marczewskiego. Już jako prezes kopalni "Adamów", w której kapitał większościowy posiada Skarb Państwa, odwiedził w październiku bieżącego roku miejscowego wiceburmistrza Jana Czerwińskiego. Powołując się na dokumenty, które rzekomo miał zgromadzić poseł Marczewski, Pakuła żądał od samorządowca "zaprzestania ataków na lewicę" i w pośredni sposób również podporządkowania się lokalnemu SLD. W trakcie rozmowy padały poważne groźby. Sprawą, na wniosek szantażowanego burmistrza, zajęła się konińska prokuratura, która po kilkutygodniowym dochodzeniu, dysponując niezbitym dowodem w postaci taśmy magnetofonowej, przedstawiła Pakule zarzut "wywierania groźbą wpływu na czynności urzędowe organu samorządu terytorialnego".
Tym samym eseldowski działacz stał się oskarżonym o poważne przestępstwo kryminalne. O tym fakcie zawiadomione zostało również Ministerstwo Skarbu Państwa, któremu formalnie podlega Kopalnia Węgla Brunatnego "Adamów" i które dysponując pakietem większościowym akcji w kopalni, jest w stanie odwołać lub powołać prezesa zarządu spółki.
- MSP otrzymuje od prokuratury nieregularne informacje o toczących się postępowaniach - mówi Magdalena Nienałtowska z MSP.
Magdalena Nienałtowska z Ministerstwa Skarbu Państwa przyznaje, że o sprawie Pakuły ministerialnym urzędnikom wiadomo już od dawna. - Związki zawodowe KWB "Adamów" SA przesłały do MSP informacje dotyczące m.in. faktu użycia przez prezesa Pakułę groźby karalnej w stosunku do wiceburmistrza Turku - przyznaje Nienałtowska.
Mimo że o postawieniu prezesowi KWB "Adamów" w Turku przez prokuraturę w Koninie zarzutów natury kryminalnej ministerstwo wie już od co najmniej kilku tygodni, Jan Pakuła nadal czuje się niezagrożony. Pełni swoje stanowisko, pobiera wysoką pensję prezesa zarządu i co najbardziej bulwersuje, mimo ciążących na nim zarzutów prokuratury nadzoruje działalność i interes państwowego przedsiębiorstwa.
- Nasze związki już dawno powiadomiły ministerstwo o całej sprawie. Od samego początku większość zatrudnionych w kopalni była przeciwna mianowaniu Pakuły na fotel prezesa kopalni. O, my tego pana znamy aż za dobrze! Był sekretarzem PZPR w Turku, takim co to "wicie, rozumicie". Jak kopalnia może funkcjonować sprawnie, kiedy aferzysta stoi na jej czele? Zresztą dotychczasowa działalność Pakuły dowodzi, że raczej szkodzi on kopalni, niż pomaga - twierdzą pracownicy "Adamowa".
Faktycznie, w wyniku działalności Pakuły, a dokładniej rzecz biorąc - przeprowadzenia przez niego czystek personalnych w kopalni, przedsiębiorstwo zdążyło już ponieść wymierną stratę finansową. Z początkiem tego roku rozwiązano m.in. umowę o pracę z inż. Andrzejem Hadławem, zatrudnionym na stanowisku głównego inżyniera ds. rozwoju, posiadającym ponadtrzydziestoletnie doświadczenie w pracy w kopalni. Zwolniony pracownik zaskarżył niekorzystną dla siebie decyzję, a w październiku bieżącego roku, po całym korowodzie prawniczych przepychanek, Sąd Apelacyjny w Poznaniu ostatecznie nakazał wypłacić mu odszkodowanie. Wyrok sądu został jednak całkowicie zlekceważony przez Pakułę. Efektem skandalicznych działań prezesa było zajęcie przez komornika kont kopalni i odzyskanie należności dla zwolnionego pracownika, zgodnie z nakazem płatniczym sądu. Tyle że teraz liczona w dziesiątkach tysięcy złotych należność wzrosła o koszty postępowania komorniczego oraz odsetki za zwłokę. Za niefrasobliwość Pakuły płaci kopalnia.
Jak długo jeszcze Jan Pakuła, który stanowisko prezesa kopalni otrzymał przede wszystkim dzięki politycznym koneksjom, a któremu obecnie stawiane są przez prokuraturę zarzuty, będzie zajmował najwyższe stanowisko w państwowym przedsiębiorstwie podlegającym Ministerstwu Skarbu Państwa? Marazm i brak zdecydowanych działań ze strony odpowiedzialnych urzędników wskazywać mogą na to, że aferzysta jeszcze długo kierować będzie państwowym przedsiębiorstwem.
- MSP zwróciło się do rady nadzorczej spółki z prośbą o zbadanie sprawy i niezwłoczne przekazanie MSP swojego stanowiska - informuje Nienałtowska. Jan Pakuła nie chciał rozmawiać z "Naszym Dziennikiem". Jak poinformowano nas w sekretariacie KWB "Adamów", "prezes jest niedostępny dla dziennikarzy".
Wojciech Wybranowski
Nasz dziennik 30-12-2003

Autor: DW