Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Adwent, miłość i życie

Treść

Z ks. dr. Markiem Dziewieckim, psychologiem i krajowym duszpasterzem powołań, rozmawia Sławomir Jagodziński Rozpoczynamy liturgiczny okres Adwentu, a dekoracje w sklepach i wystrój niektórych ulic usiłują nam zasugerować, że Boże Narodzenie mamy już od miesiąca. Wygląda na to, że my, chrześcijanie, pozwalamy sobie odebrać nie tylko niedziele, ale także Adwent, i że komercja zwycięża nad zdrowym rozsądkiem... - To rzeczywiście przykre zjawisko. Tym bardziej że w niemal wszystkich krajach Europy Zachodniej w niedzielę sklepy i supermarkety pozostają zamknięte. Pod tym względem jest tam zatem lepiej niż w Polsce. Natomiast także tam - podobnie jak niestety w naszym kraju - już w listopadzie handlowcy usiłują nam wmówić, że nadeszły święta. Dla handlowców nie jest ważne, jakie są to święta. Ważne natomiast jest to, byśmy coś kupowali. Nieważne co, byle dużo. Ze "świątecznych" wystaw sklepowych i wystrojów ulic nie dowiemy się niczego o tym, że Bóg stał się człowiekiem i że w Betlejem narodził się Zbawiciel człowieka po to, by każdy z nas bardziej kochał, a nie więcej kupował... Adwent nie jest okresem pokutnym, tak jak Wielki Post, ale jednocześnie to przecież też nie karnawał. Jak po chrześcijańsku przeżywać ten okres? Czemu ma służyć ten czas? - Adwent to radosne oczekiwanie, wręcz wychodzenie na spotkanie z Bogiem, który przychodzi do nas w ludzkiej naturze, gdyż nas kocha. Adwent to podwójne zaproszenie. To najpierw zaproszenie do postawienia sobie pytań. Na co w moim życiu czekam najbardziej? Czy w ogóle warto na coś czy na kogoś czekać? Adwent to także zaproszenie do postawienia sobie innego pytania: kim dla mnie jest Ten, który stał się Emmanuelem, czyli Bogiem z nami. Do owocnego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia przygotowują się ci, którzy uświadamiają sobie fakt, że doczesne życie człowieka to coś więcej niż czekanie na ukończenie kolejnej szkoły, na zdobycie pracy, na kupienie jakiegoś nowego mebla czy na uzbieranie określonej sumy pieniędzy. Wraz z Adwentem rozpoczyna się w polskim Kościele nowy rok duszpasterski. Jego hasłem są słowa: "Otoczmy troską życie". To chyba będzie ważny czas dla duszpasterzy, katechetów, rodziców, aby zwłaszcza młodym ludziom ukazywać wartość życia każdego człowieka oraz wskazywać na związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy nieczystością, rozpustnym życiem, niewiernością, zdradą a zabijaniem dzieci poczętych? - Otoczenie troską życia to chyba obecnie najpilniejsze zadanie chrześcijan na naszym kontynencie w obliczu coraz bardziej panoszącej się cywilizacji śmierci. Człowiek jest radykalnie zagrożony wtedy, gdy ulega demoralizacji, a jednym z najbardziej okrutnych przejawów demoralizacji jest postawa tych rodziców, dla których wygoda i egoizm to coś ważniejszego od życia własnych dzieci. Unia Europejska broni prawa do życia największych nawet przestępców, a jednocześnie pozwala na legalne zabijanie swoich najbardziej niewinnych obywateli, jakimi są dzieci w fazie rozwoju prenatalnego. To wyjątkowy cynizm, a jednocześnie wyzwanie dla wszystkich chrześcijan, by stać się nieustraszonymi obrońcami życia. Jedynie miłość chroni życie. Kto nie kocha i kto nie jest kochany przez swoich bliskich, ten obojętnieje na własny los albo wręcz traktuje życie jako pasmo bezsensownego cierpienia, od którego trzeba uciec. Kto nie kocha, ten kieruje się tak rozpaczliwą filozofią życia, że dla chwili seksualnej czy emocjonalnej przyjemności potrafi poświęcić nie tylko sumienie i więzi z Bogiem oraz ludźmi, lecz nawet własne zdrowie i życie. Taki człowiek szuka przyjemności natychmiast i za każdą cenę, także za cenę popadania w śmiertelne choroby weneryczne czy w śmiertelne uzależnienia, na przykład od alkoholu czy narkotyków. Chronić życie - własne i bliźnich - to uczyć się kochać oraz z wdzięcznością przyjmować miłość - od Boga i od ludzi. Zagrożeniem dla troski o życie nie jest jedynie brak miłości, egoizm czy demoralizacja. Zagrożeniem dla troski o życie jest także naiwność w jej najbardziej groźnej formie. Taka naiwność oznacza mylenie miłości z czymś, co miłością nie jest, na przykład ze współżyciem seksualnym i popędem, z uczuciem i zakochaniem, z tolerancją i akceptacją, z "wolnymi" związkami czy z naiwnością. Mylić miłość z jej imitacjami to tak, jakby mylić życie ze śmiercią. Seksualność oderwana od miłości i odpowiedzialności może prowadzić do gwałtów i AIDS, a zakochanie pomylone z miłością może prowadzić do zabójstw z zazdrości czy do samobójstw z rozpaczy. Co w praktyce oznacza dla każdego z nas "Otoczyć troską życie"? Czy otaczanie troską ludzkiego życia oznacza również to, że nie wspieramy tych partii politycznych, środowisk społecznych czy mediów, które relatywizują wartość życia człowieka i akceptują aborcję, eutanazję czy zapłodnienie in vitro? - Otoczyć troską życie to najpierw zaprzyjaźnić się z Bogiem, który jest najlepszym obrońcą człowieka. Tylko Bóg może nauczyć nas sztuki błogosławionego życia na tej ziemi, którą my, ludzie, zamieniamy często w dolinę ciemności i w padół łez. Im bliżej jesteśmy Boga, tym lepiej potrafimy chronić życie człowieka. Po drugie, otoczyć troską życie to formować w sobie i w innych ludziach bogate człowieczeństwo. Podstawową formą troski o życie jest solidne wychowanie, a największymi obrońcami życia są szlachetni wychowawcy. Otoczyć troską życie to także podjąć osobistą odpowiedzialność za życie społeczne i polityczne. To wnosić własny wkład w budowanie cywilizacji miłości i życia nie tylko w rodzinie i w parafii, ale wszędzie tam, gdzie spotykamy się z drugim człowiekiem. Nikt rozważny nie głosuje na te partie czy tych polityków, którzy ogłaszają się panami życia i śmierci. Tacy politycy przypisują sobie prawo do decydowania o tym, kogo prawo ma chronić, a kogo można legalnie zabić. Czy nie uważa Ksiądz, że fundamentów szerzenia się kultury śmierci należy szukać przede wszystkim w wypaczonej koncepcji wolności i miłości? - Ależ oczywiście, że tak. Zamiast miłości mamy obecnie promocję demoralizacji i prymitywnych więzi na zasadzie: "Bawcie się sobą i bądźcie niepłodni!". Tego typu rozrywkowa karykatura miłości i odpowiedzialności to najkrótsza droga do cywilizacji śmierci. Podobnie groźne są naiwne wizje wolności, na przykład twierdzenie, że wolnym jest ten, kto robi to, co chce, kto żyje w wolnym kraju czy kto się do niczego nie zobowiązuje. Życie może chronić tylko ktoś, kto używa wolności wyłącznie w jednym celu: po to, by kochać, czyli by chronić życie i promować rozwój każdego spotkanego człowieka. Adwentem rozpoczyna się nowy rok liturgiczny. Jakie znaczenie mają poszczególne jego okresy dla rozwoju i umacniania naszego życia wiarą na co dzień? Jak tego daru nie zmarnować? - Adwent to uświadomienie sobie faktu, który odkryli już pierwsi ludzie, a mianowicie, że bez Boga nie odróżnimy dobra od zła, a jedynie zaczniemy czynić zło. Adwent to upewnianie się o tym, że z ciemności zła i grzechu może uwolnić nas jedynie Bóg, który nas szuka i zbawia. Boże Narodzenie to odkrywanie z zachwytem daru niezwykłego człowieczeństwa, jakim każdy z nas został obdarzony przez Boga. W Jezusie narodzonym w Betlejem widzimy najwyższą miarę bogatego człowieczeństwa. Wielki Post to post od tego, co szkodzi. To doświadczenie głodu dobra, prawdy i piękna. To zdumiewanie się Bogiem, który nie przestaje nas kochać nawet wtedy, gdy przybijamy Go do krzyża. Okres Wielkanocny to upewnienie nas o tym, że miłości nie da się zatrzymać w grobie i że miłość nigdy nie ustanie. Okres w ciągu roku, zwany okresem zwykłym, to dorastanie do serdecznej przyjaźni z Bogiem po to, by w każdej sytuacji wybierać błogosławieństwo i życie, a nie przekleństwo i śmierć. Cały rok liturgiczny i cała działalność ewangelizacyjna Kościoła ma na celu pomaganie współczesnemu człowiekowi, by dorastał do świętości. A święty to ktoś bardziej podobny do Boga niż do samego siebie! Życzę Czytelnikom "Naszego Dziennika", by Adwent 2008 stał się dla każdego z nas czasem radosnego przygotowania na spotkanie z Jezusem narodzonym z Maryi w Betlejem, gdyż tylko On może nauczyć nas takiej właśnie świętości. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-29

Autor: wa