Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Adamiec: Wolę poddać się karze, niż ulec złu

Treść

Wiceprezydent Radomia Ryszard Fałek i radny rady miejskiej Sławomir Adamiec (obaj PiS) zostali pozwani do sądu za nazwanie homoseksualizmu dewiacją. Prywatny akt oskarżenia skierował przeciwko nim do sądu prawnik ze stowarzyszenia "Pracownia Różnorodności". Twierdzi on, że politycy dopuścili się zniesławienia osób o orientacji homoseksualnej "za pomocą środków masowego komunikowania". Sąd będzie teraz musiał odpowiedzieć na pytanie, co jest ważniejsze: wolność słowa czy poprawność polityczna zakazująca wszelkiej krytyki homoseksualizmu?
Cała sprawa wybuchła, gdy w Radomiu miało się odbyć spotkanie z "Żywą biblioteką". "Książkami" w takiej bibliotece są ludzie "postrzegani w sposób stereotypowy", z którymi można podczas takiego spotkania porozmawiać, czyli ich "wypożyczyć". Dzięki takim akcjom (odbywały się one w przeszłości w wielu polskich miastach), jak twierdzą obrońcy "Żywej biblioteki", można skutecznie walczyć ze stereotypami i uprzedzeniami, jakie mamy w stosunku do ludzi innych ras, wyznań, poglądów. W ten sposób miano także walczyć w Radomiu z homofobią, bo jedną z "książek" miał być właśnie homoseksualista. I przeciwko temu zaprotestował radny Sławomir Adamiec. Jego zdaniem, organizowanie "Żywej biblioteki" to skandal i propagowanie dewiacji. Wskazywał on, że promowanie homoseksualizmu jest niezgodne z nauką Kościoła katolickiego i on jako katolik nie może wobec tego przejść obojętnie. Podobną opinię wyraził wiceprezydent miasta Ryszard Fałek, który nazwał homoseksualizm postawą dewiacyjną. Radny Adamiec protestował też przeciwko temu, że miało się to wszystko odbywać w jednym z miejskich domów kultury.
Po nagłośnieniu sprawy "Bibliotekę" przeniesiono do prywatnej kawiarni, ale to był, jak się okazało, dopiero początek. "Pracownia Różnorodności" zażądała, aby wiceprezydent i radny przeprosili za swoje słowa. Krytyka padła także ze strony opozycji, w tym głównie polityków SLD. Formułowano oczywiście w tym kontekście także oskarżenia o stosowanie przez polityków PiS "mowy nienawiści", o brak tolerancji. Wiceprezydent Ryszard Fałek wydał oświadczenie, w którym przeprosił za użycie słowa "dewiacja", ale ono nie w pełni satysfakcjonowało "Pracownię". Stowarzyszeniu nie spodobało się to, że Fałek, wyjaśniając motywy, jakie nim kierowały, miał użyć słów "wartościujących", a więc de facto podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko. Za to Sławomir Adamiec konsekwentnie odmawia przeprosin. Twierdzi, że nie ma za co przepraszać, bo nie obraził nikogo personalnie, a jego krytyka dotyczyła homoseksualizmu jako postawy, stylu życia. - Wolę poddać się karze, niż ulec złu - oświadczył radny PiS. Wobec tego prawnik stowarzyszenia skierował do sądu prywatny akt oskarżenia.
A kara dla obu polityków może być dotkliwa. Zgodnie z kodeksem karnym grozi im grzywna, ograniczenie wolności lub nawet rok więzienia. Ale oprócz tego, w razie skazania, grozi im utrata stanowisk, bo prawo samorządowe zabrania sprawowania funkcji wiceprezydenta czy radnego przez osobę skazaną za przestępstwo umyślne. A tak jest kwalifikowane zniesławienie kogoś "za pomocą środków masowego komunikowania". Radomski sąd będzie więc musiał zdecydować, czy radny i wiceprezydent złamali prawo, czy też brali udział w publicznej debacie, korzystając z zagwarantowanej im przez Konstytucję wolności słowa i przekonań. Czy też z takiej swobodnej debaty publicznej będą, w imię poprawności politycznej, wyłączone pewne środowiska.
KL
Nasz Dziennik 2011-05-17

Autor: jc