Aby Polacy uczyli się po polsku
Treść
Prezesi trzech czołowych polskich organizacji na Litwie chcą, by prezydent i premier tego kraju pomogli im odwieść litewskie ministerstwo oświaty od planów ujednolicenia egzaminu maturalnego dla szkół z polskim i litewskim językiem nauczania. List w tej sprawie podpisany wczoraj przez prezesów: Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie "Macierz Szkolna" Józefa Kwiatkowskiego, Związku Polaków na Litwie Michała Mackiewicza i przewodniczącego polskiej partii Akcji Wyborczej Polaków na Litwie posła Waldemara Tomaszewskiego, ma dziś zostać przekazany prezydentowi Litwy Valdasowi Adamkusowi i premierowi Gediminasowi Kirkilasowi.
Litewski resort oświaty zakłada, że egzamin z litewskiego zostanie ujednolicony już za kilka lat, dlatego w tym roku szkolnym proponuje szkołom polskim zwiększenie liczby lekcji języka litewskiego kosztem zmniejszenia lekcji języka polskiego.
Prezes "Macierzy Szkolnej" Józef Kwiatkowski zaznaczył, że "pod każdym względem ta decyzja jest dyskryminująca i krzywdząca polską społeczność i polską szkołę". - W tej kwestii uczniowie szkół polskich nigdy nie będą mogli konkurować z rówieśnikami ze szkół litewskich, dla których język litewski jest językiem ojczystym - powiedział Kwiatkowski.
Jednocześnie wyraził obawę, że list do prezydenta i premiera nie rozwiąże problemu. - Mamy niestety przykre doświadczenia nieustannej walki z resortem oświaty o szkołę polską - powiedział prezes "Macierzy Szkolnej".
List liderów czołowych organizacji polskich zawiera również prośbę o "zaprzestanie wszelkich eksperymentów, które podżegają do waśni narodowościowych, tworzą nierówne warunki konkurencji dla uczniów szkół z polskim i litewskim językiem nauczania".
Polacy w petycji do litewskich władz wskazują, że polska szkoła na Litwie ciągle odczuwa stałą presję ze strony litewskiego resortu edukacji. Autorzy prośby przypominają również o incydentach, jakie miały miejsce w przeszłości - jak choćby próba wstrzymania tłumaczenia i drukowania podręczników dla szkół polskich i wprowadzenia nauczania niektórych przedmiotów w języku litewskim, skreślenie języka polskiego z listy przedmiotów maturalnych jako języka ojczystego dla mniejszości czy wprowadzenie możliwości nauczania w języku polskim tylko na poziomie szkoły podstawowej. "Wszystkie te posunięcia siały zamęt, wprowadzały niepewność, nerwowość i napięcie, co w znacznym stopniu rzutowało na funkcjonowanie szkoły polskiej na Litwie" - tłumaczą prezesi polskich organizacji.
W ocenie autorów listu, takie działania litewskiego resortu edukacji utrudnią absolwentom placówek polskich rozpoczęcie nauki na uczelniach wyższych. Prowadzi to do zmniejszenia atrakcyjności szkół polskich.
Wojciech Tomaszewski, PAP
Przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemar Tomaszewski:
Związek Polaków, Akcja Wyborcza Polaków i Polska Macierz Szkolna wydały oświadczenie odnośnie do szkolnictwa polskiego, w którym akcentują wciąż nierozwiązane problemy, jak też nowe, nieprzychylne projekty. Jednym z nich jest próba ujednolicenia egzaminu maturalnego z języka litewskiego dla szkół polskich, litewskich i innych, co, naszym zdaniem, jest krzywdzące. Po pierwsze, nigdy tego jednakowego egzaminu nie było, nawet w czasach do odzyskania przez Litwę niepodległości. Egzamin dla absolwentów polskich szkół był inny, co jest naturalne, bo - po pierwsze - język litewski nie jest dla Polaków językiem ojczystym. Nie można przecież porównać możliwości przyswojenia języka ojczystego i nieojczystego. Również liczba godzin tych języków jest różna. W szkołach litewskich języka litewskiego jest dwa razy więcej niż w szkołach polskich. Ujednolicenie egzaminów jest zatem skierowane przeciwko polskim szkołom, ażeby wyniki tego egzaminu były w nich gorsze niż w litewskich. Pogorszy to konkurencyjność absolwentów polskich szkół. Może też spowodować, że rodzice nie będą wybierali polskich placówek. Odbieramy to jako krok mający na celu pomniejszenie zasięgu i prestiżu szkoły polskiej. Przypomnieliśmy również, że w szkołach mniejszości narodowych siłą rzeczy nie powinna obowiązywać taka sama liczba uczniów w klasie jak w szkołach litewskich. Działanie takie prowadzi automatycznie do zamykania tych klas, a nawet szkół.
Szkoły mniejszości narodowych w Polsce otrzymują czterdziestoprocentowy dodatek do tzw. koszyczka ucznia, żeby wyrównać szanse. Przecież tylko na wypłaty dla nauczycieli potrzeba więcej pieniędzy, bo w szkołach mniejszościowych jest tygodniowo o pięć lekcji języka polskiego więcej. Tutaj niestety szkoły polskie takiego dodatku nie mają i przez to są w gorszej sytuacji finansowej.
"Nasz Dziennik" 2007-09-19
Autor: wa