Przejdź do treści
Przejdź do stopki

ABW sprawdza interesy Libickich

Treść

Blisko 2 miliony złotych - jak podejrzewają śledczy - mogło "wyparować" z kont Towarzystwa Budownictwa Społecznego "Nasz Dom" w Poznaniu w latach 2000-2001. Przewodniczącym Rady Nadzorczej tej firmy był wówczas Jan Filip Libicki (PiS), a z przedsiębiorstwem blisko współpracowało kilku polityków PiS związanych z tzw. klanem Libickich. Od kilkunastu tygodni intensywne postępowanie w tej sprawie prowadzi delegatura ABW w Poznaniu. Choć Filip Libicki i jego współpracownicy są objęci - podobnie jak całe kierownictwo TBS - śledztwem prokuratury, młody polityk ponownie wybiera się do Sejmu. Ma z namaszczenia władz PiS otrzymać "wchodzące" drugie miejsce na poznańskiej liście wyborczej. O sprawie nie chciał rozmawiać z "Naszym Dziennikiem".



Postępowanie dotyczące wyrządzenia znacznej szkody majątkowej w TBS "Nasz Dom" spółka z o.o. w Poznaniu rzeczywiście zostało wszczęte. Jest ono prowadzone pod kątem wyjaśnienia, czy doszło do nieprawidłowości finansowych - potwierdza nasze informacje prokurator Mirosław Adamski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Towarzystwo Budownictwa Społecznego "Nasz Dom" rozpoczęło działalność pod koniec 2000 r. jako przedsiębiorstwo, którego głównym udziałowcem jest miasto Poznań. TBS miało realizować politykę mieszkaniową miasta, tymczasem - przynajmniej w latach 2000-2001 - stało się wygodną synekurą dla działaczy wielkopolskiego Prawa i Sprawiedliwości. Nie wszystkich jednak, a wyłącznie tych związanych więzami bądź to rodzinnymi, bądź towarzysko-biznesowymi z tzw. klanem Libickich - wąską grupą polityków wielkopolskiego PiS kojarzoną z Marcinem i Filipem Libickimi. Ten drugi też w okresie 2000-2001 pełnił funkcję przewodniczącego Rady Nadzorczej TBS "Nasz Dom". Jan Filip Libicki jednak w prezesurę bawił się zaledwie kilkanaście miesięcy, później gwałtownie rozwinęła się jego kariera polityczna - został radnym Rady Miasta Poznania, a w 2005 r. posłem na Sejm RP. W październiku zamierza ubiegać się o reelekcję. Wystartuje do Sejmu z numerem drugim, numer jeden przypadnie bowiem minister Zycie Gilowskiej. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - wczoraj działacze poznańskiego PiS przesłali już do warszawskiej centrali propozycje listy wyborczej.
- Nasz statut mówi, że propozycję listy wyborczej układa się w regionie i przesyła do Warszawy do zatwierdzenia. Tak było i tak jest tym razem - twierdzi senator Przemysław Alexandrowicz (PiS). On sam na temat śledztwa dotyczącego TBS wypowiadać się nie chce, ponieważ - jak mówi - nie zna sprawy. Zaskoczeni naszym pytaniem byli też politycy z kierownictwa klubu PiS.
- Nie znam tej sprawy. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę tak kwestie prawne, jak i etyczne. Traktuję pana pytania jako sygnał w sprawie. Na pewno przed zarejestrowaniem list kierownictwo partii bardzo dokładnie sprawę przeanalizuje - twierdzi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Tadeusz Cymański.
Działacze wielkopolskiego PiS są jednak przekonani, że kierownictwo partii proponowaną listę zatwierdzi w całości. Mimo że Filip Libicki znajduje się w kręgu prowadzonego przez prokuraturę i służby specjalne śledztwa. - Dochodzenie w tej sprawie prowadzi delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Poznaniu pod nadzorem prokuratury okręgowej - mówi prokurator Mirosław Adamski.

Gdzie są miliony?
O nieprawidłowościach w TBS "Nasz Dom" w Poznaniu mówiono praktycznie od chwili powstania i wybudowania pierwszych domów mieszkalnych. Lokatorzy skarżyli się na niedoróbki, zawilgocenie ścian, uchybienia w elektryce, błędy wykończeniowe i przede wszystkim na arogancję władz TBS, oraz brak reakcji na skargi ze strony Rady Nadzorczej, na której czele zasiadał Jan Filip Libicki. Opozycyjni lewicowi radni i dziennikarze wskazywali natomiast - już wówczas - na podejrzenie nieprawidłowości finansowych w TBS "Nasz Dom". Ostatecznie sprawie miała przyjrzeć się jedna z komisji Rady Miasta Poznania. Rzutem na taśmę w 2002 roku Artur Różański zawnioskował, by kontrolą objąć nie tylko "Nasz Dom", ale wszystkie TBS. Propozycję poparł również Jacek Tomczak, wówczas szef klubu radnych PiS. W efekcie kontrola wykazała naruszenie prawa w każdym z kontrolowanych TBS i sprawa nieprawidłowości w spółce "Nasz Dom" została mocno rozmyta. Do czasu. "Naszemu Dziennikowi" udało się dotrzeć do dokumentu z 21 czerwca br., w którym naczelnik Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Poznaniu informował, że "(...) postanowieniem Delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Poznaniu z dnia 14 czerwca 2007 roku wszczęto śledztwo w sprawie wyrządzenia znacznej szkody majątkowej P.T.B.S. 'Nasz Dom' sp. z o.o., tj. o przestępstwo z art. 296 par. 1 k.k. i art. 231 par. 1 k.k. (...)".
- Śledztwo rzeczywiście prowadzone jest w poznańskiej delegaturze ABW, trwa ono nadal, jest prowadzone w sposób ciągły - powiedział nam wczoraj mjr Dariusz Bogaczyk, rzecznik prasowy ABW w Poznaniu. Do chwili obecnej nikomu nie przedstawiono zarzutów, jednak - jak wynika z naszych informacji - dochodzenie prowadzone jest dopiero od dwóch miesięcy, a śledczy analizują przede wszystkim materiały i dokumenty księgowe.
Jak udało się nieoficjalnie ustal ić "Naszemu Dziennikowi", funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i śledczych poznańskiej prokuratury interesuje bałagan w dokumentach księgowych i finansowych firmy; części z materiałów księgowych dotyczących wypłat dokonywanych w pierwszych trzech latach działalności TBS po prostu brakuje. Szczególnie niekompletne są materiały za lata 2000-2001, a więc w okresie, gdy prezesem Rady Nadzorczej TBS "Nasz Dom" był Jan Filip Libicki. Chcieliśmy usłyszeć wczoraj od niego odpowiedzi na pytania dotyczące jego udziału w całej sprawie, jednak młody parlamentarzysta z "Naszym Dziennikiem" rozmawiać nie chciał.
- Nie będę z tobą rozmawiał. Nie byłem przesłuchiwany przez prokuraturę! Ale powtarzam, nie będę z tobą rozmawiać! - denerwował się Libicki.
Według informacji, do których dotarliśmy - zaginione i niekompletne dokumenty księgowe mogą wiązać się z wyprowadzaniem pieniędzy z kasy przedsiębiorstwa. Czy rzeczywiście pod politycznym kierownictwem TBS doszło do wyrządzenia znacznej szkody majątkowej? Przedstawiciele ABW nie chcą dzisiaj mówić o tym, czy politycy poznańskiego PiS byli przesłuchiwani ani czy usłyszą zarzuty w tej sprawie.
- Nie mogę tego panu ujawnić - zdecydowanie ucina mjr Bogaczyk z poznańskiej delegatury ABW.
O sprawdzenie ewentualnych nieprawidłowości w poznańskim TBS "Nasz Dom" już w marcu 2004 r. wystąpiła poseł PiS Małgorzata Stryjska. Niespodziewanie jednak NIK swoją kontrolę rozpoczęła nie od początku funkcjonowania TBS, ale od chwili, gdy Libicki przestał pełnić swoją funkcję. To, że Najwyższa Izba Kontroli skupiła się tylko na okresie 2002-2005, wywołało zażenowanie również wśród samych działaczy PiS niezwiązanych z "klanem Libickich". W 2004 r. grupa ponad stu działaczy wielkopolskiego PiS wysłała list protestacyjny do Jarosława Kaczyńskiego, informując go o skandalach dotyczących ludzi związanych z ówczesnym kierownictwem regionalnym PiS w Poznaniu: sprawą "Naszego Domu", obsadzania spółek miejskich "swoimi" i naruszania statutu partii. Wówczas funkcję szefa wielkopolskiego PiS stracił obecny eurodeputowany Marcin Libicki. Do lata tego roku PiS w Poznaniu nie miało nominalnego szefa, od lipca funkcję tę pełni Libicki junior.
Wojciech Wybranowski

Autor: wa