Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Aborcyjnego skandalu ciąg dalszy

Treść

Trwa dochodzenie hiszpańskiej prokuratury w sprawie aborcyjnej mafii. Zarzut nielegalnego przerywania ciąży, fałszowania dokumentów oraz wykonywania praktyki lekarskiej bez uprawnień w ramach zorganizowanej grupy przestępczej postawiono 13 osobom. Aborcyjny skandal obnaża drastyczne fakty, o których środowiska pro-life alarmowały od dawna - istnienie międzynarodowego aborcyjnego podziemia odnotowującego krociowe obroty. Dla tych przestępców nie istnieją absolutnie żadne przeciwwskazania do przerwania ciąży, a dziecięce zwłoki są traktowane w sposób uwłaczający ludzkiej godności. Lewica wciąż widzi to samo panaceum, co zawsze - politycy proponują nową ustawę liberalizującą regulacje na temat ochrony życia poczętego, aktywiści zaś "odpowiednią" edukację seksualną młodzieży.

Jak w rzeczywistości wygląda praktyka aborcyjna, Hiszpanie mogli zobaczyć na filmie "Tak dokonuje się aborcji w Hiszpanii" ("Así se aborta en Espa?a") zrealizowanym i wyemitowanym przez Intereconomía TV. Materiał filmowy nakręcono za pomocą kamery ukrytej w ubraniu reportera podszywającego się pod lekarza szukającego zatrudnienia w madryckiej klinice El Bosque, członka Association of Accredited Clinics for the Interruption of Pregnancy (Stowarzyszenia Akredytowanych Klinik Przerywania Ciąży). Jako że ośrodek cierpi na niedobory kadrowe, adept błyskawicznie zostaje wcielony do personelu. Tłumaczy mu się też od razu, że choć prawo tego zabrania, aborcji dokonują pielęgniarki. - Trzeba tylko poczekać, aż kobieta wydali płód. Jeśli łożysko pozostaje wewnątrz, wołają mnie. Bierzesz wtedy szczypce, ciach, ciach i to wszystko - instruuje nowego pracownika właściciel kliniki.
Okazuje się, że wiele pacjentek z prawnego punktu widzenia nie kwalifikuje się do aborcji. Ośrodek dysponuje jednak psychiatrą, który w razie potrzeby od ręki podpisuje odpowiednie zaświadczenie o problemach psychicznych matki i tym samym dopełnia procedury wymaganej przez hiszpańskie prawo, zezwalające w takich przypadkach na przerwanie ciąży. - Tu wszystko się podpisze. Psychiatra należy do zespołu i wszystko zostaje w rodzinie. Testy to formalność - mówi jedna z lekarek, dając do zrozumienia, że w tej działalności takie praktyki to norma.

Nigdy nie patrz na ciało
Film pokazuje reportera w chwili, kiedy po raz pierwszy asystuje przy zabijaniu poczętych dzieci w co najmniej piątym miesiącu ich życia, czyli w okresie, kiedy dziecko ma już szanse na przeżycie w inkubatorze. Pielęgniarki wstrzykują dziecku przez pochwę matki śmiertelną truciznę, potem następuje wydalenie z ustroju kobiety martwego dziecka i jego zwłoki lądują w śmietniku - nikt ich nie ogląda, nikt nic nie sprawdza.
- Nigdy nie patrzysz na płody? - pyta reporter przeprowadzającą zabieg. - Nigdy, nigdy, nigdy! - odpowiada kobieta. Na pytanie, dlaczego, stwierdza, że tego nie lubi. - Pewnie jesteś matką, zgadłem, prawda? - dopytuje mężczyzna. Nie otrzymuje jednak żadnej odpowiedzi.
Gdy tajny współpracownik filmowców dostarczył im pocięte na kawałki zwłoki 22-tygodniowego nienarodzonego dziecka, ci myśleli, że to makabryczny żart i członki są z plastiku. Kiedy jednak się okazało, że to rzeczywiście zwłoki zamordowanego w klinice dziecka, realizatorzy wstrząsającego dokumentu sfilmowali zmasakrowane ciałko i udali się do prokuratury oraz na policję. - Szybko wzięliśmy te szczątki i poszliśmy na komisariat. Tam nam wytłumaczono, że bardzo często aborcja polega na pocięciu na kawałki dziecka w łonie matki, tak by łatwiej z niego wyszło - opowiada kierownik Intereconomia TV Xavier Horcajo.

Krociowe zyski z krwawego interesu
Również zagraniczne media zajęły się - i to jeszcze przed wybuchem skandalu - tematem nielegalnego przerywania ciąży w Hiszpanii, jako że Madryt i Barcelona są powszechnie znane ze swojej oferty zabijania poczętych dzieci i często dla niej odwiedzane. Paradoksalnie bowiem hiszpańskie prawo ogranicza przerywanie ciąży do pierwszych dwunastu tygodni w przypadku, gdy jest ona konsekwencją gwałtu, oraz do 22 tygodni, gdy płód jest zdeformowany. Nie ustanawia jednak żadnych limitów czasowych w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki, co otwiera drogę do nadużyć, tym bardziej że zagrożenie zdrowia obejmuje także problemy psychiczne. Nic więc dziwnego, że aż 96,8 proc. wszystkich aborcji w Hiszpanii odbywa się pod pozorem ocalenia zdrowia matki.
Szacuje się, że 80 proc. aborcji w Hiszpanii wykonują Brytyjki - podał tygodnik "Sunday Telegraph". Drugie w kolejności są Holenderki - mimo słynnej permisywności holenderskiego ustawodawstwa aborcyjnego. Od 50 do 75 Francuzek i Portugalek tygodniowo korzysta z hiszpańskich usług dzieciobójczych. Okazuje się bowiem, że lekarze w Wielkiej Brytanii i Holandii, nie mogąc wykonać zabiegu przerwania zaawansowanej ciąży ze względu na ograniczenia narzucane przez lokalne prawodawstwo, wysyłają swoje pacjentki do Madrytu i Barcelony. Ann Furedi, szefowa organizacji pro-choice British Pregnancy Advisory Service (Brytyjskie Poradnictwo Ciążowe), w wywiadzie udzielonym gazecie "The Times" stwierdziła, że nieskierowanie kobiety w zaawansowanej ciąży, pragnącej dokonać aborcji, do odpowiedniego ośrodka, byłoby "moralnie karygodne". Inna Brytyjka, doktor Saroj Adlakha, z tych samych pobudek zdolna była kłamać, że jej ciężarna pacjentka cierpi ogromne bóle, byle tylko wyłudzić potrzebne do przerwania ciąży informacje o centrach w Hiszpanii - podaje gazeta "The London Telegraph".
Film duńskiej telewizji, w którym reporterka w siódmym miesiącu ciąży podszywa się pod pacjentkę chcącą dokonać aborcji w jednej z klinik chirurga Carlosa Morína, sugeruje zgoła inne pobudki, jakimi kierują się lekarze "pomagający" zdesperowanym ciężarnym. Obraz pokazuje rozmowę kobiety z szefem ośrodka - aresztowanego później przez policję wraz z 12 innymi osobami i obecnie sądzonego - podczas której Morín tłumaczy, że wstrzyknie truciznę, która sprowokuje poród wpółżywego jeszcze dziecka, a sama pacjentka musi tylko przystać na orzeczenie o zaburzeniach psychicznych i przekazać kopertę z zaliczką w wysokości 3600 euro. Koszt całkowity zabiegu to 6 tys. euro (ok. 19 tys. zł). Roczne obroty hiszpańskiego biznesu aborcyjnego to przynajmniej 40 mln euro.

Masowe zabójstwa
Wydaje się, że w Hiszpanii zabija się rocznie około 100 tys. dzieci, w istocie jednak może ich być nawet o 50-80 proc. więcej, niż to jest deklarowane. Wielu zabiegów nie rejestruje się ani nie wystawia za nie pacjentowi faktury w celu uniknięcia opodatkowania z zysku - podają organizacje pro-life La Vida Importa (Życie Obchodzi) oraz Asociación de Victimas del Aborto (Stowarzyszenie Ofiar Aborcji). Stąd zresztą wynika straszliwa praktyka rozdrabniania zwłok dzieci specjalną maszyną, nierzadko też spłukiwania szczątek do kanalizacji - chodzi o to, żeby nie można było skontrolować liczby zabitych ani sprawdzić, czy ofiary były zdrowe.
Hiszpański skandal aborcyjny nie ujawnia w istocie niczego nowego. Ukazuje jedynie typowe oblicze aborcyjnego półświatka. Okazuje się bowiem, że na każdej szerokości geograficznej znajdziemy te same charakterystyczne dla ośrodków pozbawiających życia nienarodzonych problemy - brak wykwalifikowanego personelu, niedopełnianie obowiązków praktyki medycznej, fałszowanie dokumentów czy stricte materialne pobudki działania. Również propozycje socjalistycznych liberałów hiszpańskich w kwestii rozstrzygnięć dotyczących aborcji są analogiczne do tych proponowanych przez ich zagranicznych kolegów.
Hiszpańska lewica już usiłowała zliberalizować prawo aborcyjne, nie dziwi więc, że w obliczu obecnego skandalu znowu się o to stara. Partido Socialista Obrero Espa?ol (PSOE) w 1995 roku przedstawiła projekt poszerzenia prawa o ochronie życia o czwarty wyjątek - możliwość aborcji na życzenie do 12. lub 14. tygodnia ciąży w sytuacji, gdy urodzenie dziecka miałoby się wiązać z osobistym problemem matki, rodzinnym lub społecznym. Inicjatywa była spełnieniem obietnicy wyborczej z 1993 roku. Kongres Deputowanych, niższa izba parlamentu, zaaprobował projekt zdecydowaną większością głosów, ale z powodu wcześniejszych wyborów i rozwiązania zgromadzenia debata została ucięta. W kampanii w 2004 roku PSOE wróciła do obietnicy nowelizacji ustawy o aborcji, jednak polemika z Kościołem katolickim - również na temat małżeństw homoseksualnych, rozwodów i eutanazji - ostatecznie zniechęciła rząd socjalistów do walki w tej sprawie i kazała oficjalnie stwierdzić, że na obiecane nowe prawo nie ma "zapotrzebowania społecznego". Również zielono-lewicowy sojusz Izquierda Unida - Iniciativa per Catalunya Verds (IU-ICV) usiłował znieść ograniczenia w zabijaniu poczętych dzieci, jednakże jego inicjatywy - jako ugrupowania słabszego niż PSOE - tym bardziej nie miały siły przebicia. Edukacja seksualna młodzieży jako lek na całe aborcyjne zło (bo to nastolatki stanowią większość klientek aborcjonistów, a 63 proc. użytkowniczek pigułki "dzień po" to kobiety poniżej 30. roku życia) to postulat, który ma już swoją tradycję, historię i praktykę. Ta ostatnia nie przynosi oczekiwanych rezultatów, ale od pomysłu się nie odstępuje - co najwyżej modyfikuje plan realizacji. - Bardzo rzadko aplikuje się [edukację seksualną] odpowiednio i jeśli już, to w formie warsztatów i pogadanek, które nie nadają się do wychowywania i zmieniania postaw. Edukacja seksualna musi wejść na stałe do klas - przekonuje z kolei Concepción Martín Perpi?an, szefowa Asciación de Planificación Familiar (Stowarzyszenia Planowania Rodziny). Tymczasem młodzież faktycznie przyswaja naukę o swobodzie seksualnej i stąd każdego roku rośnie liczba aborcji, ludzkich dramatów oraz powiększają się obroty aborcyjnego biznesu. Za ilustrację mogą tu posłużyć najnowsze - z listopada 2007 r. - doniesienia z regionu Asturia. Aby ograniczyć liczbę aborcji, nastolatkom rozdawano tam pigułki wczesnoporonne "dzień po". Nie tylko nie osiągnięto pożądanego rezultatu, ale jeszcze odnotowano wzrost liczby zabiegów do rekordowego pułapu z 2004 roku! - Coś zawodzi w formacji naszych nastolatków w sferze seksualno-emocjonalnej - przyznała dyrektor regionalnego departamentu Zdrowia Publicznego Amelia Gonzalez.

Promocja swobody obyczajowej
Tymczasem skądinąd wiadomo, że edukację seksualną promującą swobodę obyczajową wprowadzali do szkół na całym świecie sami aborcjoniści. Joan Appleton, główna pielęgniarka w klinice aborcyjnej w Virginii (USA), opowiada, jak instruowali młodzież w szkołach. - Mówiliśmy: "Dzieci, wiemy, że będziecie miały stosunki seksualne, chcemy, żebyście zrozumieli, iż my to rozumiemy i że to jest w porządku" - mówi była zwolenniczka przerywania ciąży. Wiadomo także, dzięki analizom środowisk pro-life, że legalizacja aborcji - wbrew powszechnie lansowanemu mitowi - nie prowadzi do jej ograniczenia, ale wręcz przeciwnie, jeszcze podnosi wskaźniki. Jednocześnie delegalizacja aborcji obniża zakres jej wykonywania. Dowodzą tego wyraźnie statystyki z różnych krajów - również hiszpańskie i polskie. Skuteczność w walce z morderczym procederem jest także zauważalna wszędzie tam, gdzie chrześcijanie przyjmują postawę aktywną. To właśnie dzięki świeckim katolikom doszło do obławy na aborcyjną mafię w Hiszpanii, a jeszcze wcześniej polemika Kościoła i rządu powstrzymała PSOE przed liberalizowaniem ustawy o ochronie życia. To dzięki inicjatywom katolickim na Litwie rozpoczął się proces delegalizacji aborcji - o czym niedawno pisaliśmy w "Naszym Dzienniku". Niezłomna i radykalna postawa katolickich hierarchów w Chorwacji w kwestii ochrony życia sprawiła, że wskaźnik aborcji spadł tam ostatnio aż o 90 procent. Podobne przykłady można mnożyć w nieskończoność, chodzi jednak o to, by wyciągnąć z nich wnioski i występować w obronie życia poczętych dzieci!
Małgorzata Lebiediuk
"Nasz Dziennik" 2007-12-29

Autor: wa