Aborcyjna ofensywa
Treść
Dzisiaj Parlament Europejski będzie debatował nad sprawozdaniem autorstwa postkomunistki z Niemiec Gabrieli Cretu (PSE) w sprawie równości płci oraz równouprawnienia kobiet w kontekście współpracy na rzecz rozwoju. Zawiera on propozycję wprowadzenia aborcji w krajach rozwijających się, a wszystko to w ramach polityki rozwojowej Unii Europejskiej. W tekście znalazła się rekordowa liczba (aż 17) odniesień do praw reprodukcyjnych. Tymczasem dostępność aborcji jest bezpośrednim powodem, dla którego dzisiaj brakuje w strukturze demograficznej krajów rozwijających się około 60 milionów kobiet i dziewcząt.
"Mając na uwadze, że zapewnienie kobietom zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego i pełne korzystanie przez nie z praw w tym zakresie stanowią warunek wstępny osiągnięcia równości płci, ponieważ zdolność kontrolowania przez kobiety własnej płodności ma podstawowe znaczenie dla ich równouprawnienia, a także ponieważ kobiety potrafiące planować rodzinę są w stanie planować również inne dziedziny życia, zdrowe [czyli z tego można wywnioskować, że niebędące w ciąży!!!] kobiety mogą być bardziej produktywne" - czytamy w zaproponowanym przez niemiecką postkomunistkę projekcie (punkt M) sprawozdania.
Zdaniem Gabrieli Cretu, ochrona praw reprodukcyjnych - "takich jak planowanie rodziny pod względem terminu urodzenia dziecka, odstępów między poszczególnymi porodami, podejmowania decyzji dotyczących reprodukcji w sposób wolny od dyskryminacji, przymusu i przemocy" - daje wolność pełniejszego i równego uczestnictwa w społeczeństwie. Ponadto Cretu uważa, iż sposobem na zmniejszenie umieralności kobiet w połogu jest legalizacja aborcji. W punkcie W sprawozdania zawarta jest informacja, że "corocznie 536 tys. kobiet umiera w czasie ciąży, porodu lub połogu (czego 95 proc. przypadków ma miejsce w Afryce i Azji)". Otóż według pomysłodawczyni projektu, "można by łatwo uniknąć tego problemu poprzez powszechny dostęp do (...) usług w zakresie zdrowia reprodukcyjnego" - czyli m.in. aborcji.
Trudno logicznie wytłumaczyć determinacje do redukowania liczby urodzeń w sytuacji, kiedy Europa boryka się z coraz poważniejszym problemem demograficznym, którego skutkiem będzie w najbliższej przyszłości załamanie się systemu emerytalnego oraz kryzys ekonomiczny. W obliczu tak poważnych zagrożeń liberalni politycy nadal powtarzają wymyślone przez siebie mity, jakoby inwestowanie w tzw. zdrowie reprodukcyjne stanowiło "najlepszą gwarancję zapobiegania HIV i AIDS oraz innym chorobom przenoszonym drogą płciową" (punkt V sprawozdania) oraz rozwiązało wspomniane wyżej problemy.
Co więcej, w punkcie 29 sprawozdawczyni wzywa państwa członkowskie do oddania kwestii związanych z tzw. zdrowiem reprodukcyjnym pod jurysdykcję instytucji unijnych. Sugeruje, że państwa wchodzące w skład UE powinny zwiększyć fundusze na propagowanie aborcji, co można interpretować jako dążenie - w dalszej perspektywie - do obciążenia budżetów poszczególnych krajów kosztami zabijania dzieci poczętych.
- Powyższe sprawozdanie nie proponuje żadnego rozwiązania problemów krajów ubogich, ponieważ akurat jedyne, co te kraje mają, to ręce do pracy i potencjał demograficzny - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł do Parlamentu Europejskiego Konrad Szymański (PiS), który wniósł do dokumentu poprawki likwidujące wszystkie proaborcyjne zapisy. - Zawarte w tekście dokumentu rozwiązania w postaci upowszechnienia aborcji mają tę sytuację zmienić, zmienić model społeczny i przynieść tak naprawdę chorobliwy porządek społeczny, wypróbowany w Europie na kraje, które takich problemów jeszcze nie mają. Można zatem mówić o rodzaju moralnego imperializmu, przynajmniej europejskiej lewicy, bo jak się zachowa reszta, to zobaczymy - oświadczył, dodając, że przeciwko proponowanej wersji sprawozdania z pewnością opowie się Chadecja.
Feministki wbrew interesom kobiet
Nie jest to pierwszy wypadek wykorzystywania przez środowiska liberalne ruchów feministycznych do propagowania szkodliwej dla kobiet polityki. - Najbardziej widocznym przykładem jakiegoś zakłamania jest fakt, że działaczki kobiece w ogóle nie zwracają uwagi na to, że dostępność aborcji jest bezpośrednim powodem, dla którego dzisiaj brakuje nam około 60 milionów kobiet i dziewcząt w strukturze demograficznej krajów rozwijających się - ocenił Konrad Szymański. - Wynika to oczywiście z faktu, że dokonywana jest preselekcja przed urodzeniem, a jej ofiarą padają przede wszystkim dziewczynki. Nie jest to problem tylko Chin, ale również krajów afrykańskich, Krajów Trzeciego Świata generalnie. Zamykanie na to oczu jest zwykłą hipokryzją - skonstatował.
Trudno przewidzieć, jakie będą dalsze losy tego sprawozdania, już teraz jednak wiadomo, że tendencja do narzucania społeczeństwom europejskim, i nie tylko europejskim, pseudowolności będzie się nasilała, tym bardziej że w tekście traktatu lizbońskiego nie znalazło się żadne odniesienie do chrześcijańskich wartości, zgodnych z wielowiekową europejską tradycją.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-03-13
Autor: wa