Aborcja to zniszczenie
Treść
(FOT. R. SOBKOWICZ)
Pod patronatem „Naszego Dziennika”
Zabijanie dzieci poczętych powoduje, że zmienia się nasze podejście do opieki medycznej. Choć zmniejsza się liczba zgonów matek, to, niestety, nie zmniejsza się liczba zgonów dzieci.
Bardzo ważnym zagadnieniem w czasie sobotniej konferencji „Życie bliskie śmierci”, która odbyła się w Wyższym Seminarium Duchownym diecezji warszawsko-praskiej, była „Śmierć przed narodzeniem”. Okazuje się, że zarówno w skali światowej, jak i krajowej nie mamy danych, a także zasad wspierania rodziców po stracie dziecka. – Każdego roku umiera około 3 mln dzieci, więcej niż z powodu HIV czy AIDS – wskazywał prof. Bogdan Chazan. Jest to spowodowane antykulturą śmierci przejawiającą się w aborcji.
Zgony okołoporodowe, przed narodzeniem czy urodzenie martwego dziecka, to wciąż poważny problem. Strata dziecka jest przeżyciem bardzo bolesnym. Wymaga pomocy i dużej delikatności ze strony personelu. – Dlatego nie powinniśmy używać określeń „płód” czy „twór” na określenie dziecka poczętego – przestrzegali uczestnicy spotkania. Zwrócono uwagę, że obecnie zmniejsza się liczba zgonów matek, lecz nie zmniejsza się liczba zgonów dzieci. Tymczasem 25 proc. z nich możemy zapobiec poprzez profilaktykę. Niestety, nasze programy nie są do tego przygotowane. Zwrócono uwagę, że np. diagnostyka prenatalna, rozpoznanie wad genetycznych u dziecka często nie służy szukaniu pomocy dla rodziców i ich dziecka, lecz nierzadko prowadzi do decyzji o aborcji. Dlatego wypracowanie ogólnych, etycznych zasad postępowania podczas porodu, postępowanie z matką po porodzie martwego dziecka to zadanie dla nas wszystkich. Niestety, to aborcja powoduje, że wokół martwych urodzeń tworzy się atmosfera milczenia. I tracą na tym zarówno matki, jak i ich dzieci. Jest to również przyczyną znieczulicy związanej z opieką okołoporodową nad matką i jej dzieckiem.
A zasadą powinno być przesłanie Papieża Franciszka na Światowy Dzień Pokoju, w którym uczy nas, by kierować się czułością i miłością. Dlatego także nauczanie studentów medycyny powinno iść w kierunku przygotowania merytorycznego, ale też powinniśmy starać się „wykształcić w nich wrażliwość w odniesieniu do powierzonych im pacjentów”.
Przedmiotem burzliwej dyskusji podczas konferencji „Życie bliskie śmierci” była rola lekarza w towarzyszeniu pacjentom, podejmowaniu przez nich decyzji etycznych. Jak zwróciła uwagę w dyskusji prof. Alina Midro, specjalista genetyki klinicznej, dziś brakuje akceptacji dla odmienności chorych, dzieci z wadami. W ten sposób skazujemy ich i ich rodziny na osamotnienie i izolację. – W momencie, kiedy nie akceptujemy odmienności, kiedy się dowiadujemy, że nasze dziecko będzie cierpiało na nieuleczalną chorobę, łatwiej podjąć decyzję o aborcji niż o urodzeniu dziecka – podkreśliła. Dlatego należy towarzyszyć, pomóc rodzicom przezwyciężyć strach, lęki związane z narodzinami i opieką nad chorym dzieckiem.
Zadaniem lekarzy powinno być towarzyszenie chorym w przyjściu na świat i w ich odejściu, a nie przerywanie ich życia. I stojąc na straży życia, nie zawsze muszą używać bezpośrednio argumentów wiary i w ten sposób pomagać pacjentom w podejmowaniu dobrych decyzji, kierując się zasadą, że życie człowieka jest drogą do świętości. Na tej drodze także lekarz jest powołany, by im towarzyszyć na każdym etapie życia, pomagając przezwyciężać nieraz bardzo trudne dylematy. W tym duchu swoje przesłanie do uczestników konferencji skierowała dr Wanda Półtawska, inicjatorka Deklaracji Wiary – wotum wdzięczności środowisk lekarzy za nauczanie św. Jana Pawła II.
Tę opinię potwierdził również ks. prof. Tadeusz Guz. Zwrócił uwagę, że zadaniem lekarza jest zawsze służenie życiu. Jego prelekcja „Problematyka życia i śmierci na przestrzeni wieków” spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Kapłan przypomniał w niej różne prądy filozoficzne związane z postrzeganiem śmierci.
Małgorzata JędrzejczykNasz Dziennik, 27 października 2014
Autor: mj