Abdykacja Seremeta
Treść
Z Piotrem Andrzejewskim, sędzią Trybunału Stanu, rozmawia Anna Ambroziak
Widział Pan najnowsze zdjęcia wraku, widać na nich, że szczątki zostały wyczyszczone.
- Myślę, że sposób zabezpieczenia i postępowania z tym dowodem powinien być przedmiotem wspólnych decyzji strony polskiej i rosyjskiej inspirowanej stanowiskiem polskiej prokuratury. Samolot jest własnością Polski. Oczywiście Rosjanie zawsze mogą zasłaniać się tym, że chcieli dokonać konserwacji zabezpieczającej wrak. Po tak długim okresie należałoby wypracować wspólny zakres działania, jeśli chodzi o opiekę nad szczątkami samolotu, który jest przecież mieniem polskim i podstawowym materiałem dowodowym w sprawie.
Jak miałoby to wyglądać?
- Polskie organy ścigania powinny zapewnić sobie stałą obecność przy tym wraku. Od początku w Smoleńsku powinien stacjonować stały przedstawiciel Ambasady Polskiej w Moskwie oraz wysłannik polskiej prokuratury ze stosownymi uprawnieniami ze strony rządu polskiego. Tylko incydentalne działanie i reagowanie na to, co robią Rosjanie, to za mało. Rosjanie, widząc bierność strony polskiej, dokonują aktów wyprzedzających, które czynią coraz bardziej problematyczną wartość dowodową szczątków wraku. Istnieje obawa, że to celowe działanie z ich strony zmierzające do tego, aby dowód w postaci szczątków wraku nie mógł świadczyć o czymś innym aniżeli o tym, co założono z góry od samego początku.
Co skłoniło Pana do wystosowania listu otwartego do prokuratora generalnego w sprawie zwrotu dowodu rzeczowego, jakim jest wrak Tu-154?
- Kieruje nami troska o praworządne państwo polskie i o dopełnienie wszystkich obowiązków ciążących na zobowiązanych do działania organach władzy w Polsce. Podstawowym takim organem jest Prokuratura Generalna. Wydaje się, że odstąpienie od aktywności w zakresie wypełniania podstawowych obowiązków ustawowych, do których są powołane organy państwa polskiego, jest problemem, który trapi większość naszego społeczeństwa. Dwa lata to okres, który rodzi refleksję wskazującą na duży stopień abdykacji państwa polskiego z jego prerogatyw, czyli z jego pierwszeństwa w dochodzeniu nie tylko rzeczywistego przebiegu katastrofy smoleńskiej, ale też zgromadzenia wszystkich przesłanek dowodowych w sposób wskazujący na rzetelność i wypełnienie wszystkich obowiązków, czy to przez prokuraturę, czy też przez inne organy państwa.
Prokurator Seremet kilkakrotnie jeździł do Moskwy na rozmowy dotyczące zwrotu wraku.
- To nie jest problem dobrych intencji, zamiarów, działań, tylko problem, czy działania osiągają wymierne, zamierzone skutki. Skoro nie osiągają skutków, to wynika z tego, że są nieadekwatne środki stosowane przez organy państwa polskiego dla osiągnięcia zamierzonych celów.
Może prokurator generalny powinien mieć większe wsparcie ekipy rządowej?
- Pan prokurator w aktualnej pozycji ustrojowej pełni niezależną od poprawności politycznej funkcję w interesie państwa polskiego i w interesie organów śledczych, przestrzegając praworządności. Nasz list ma na celu przekonanie go, że ma nasze wsparcie i że stoi za nim opinia publiczna w większym stopniu niż Sejm i rząd. Jesteśmy przekonani, że to, co zrobił rząd Donalda Tuska, to niewystarczający zakres wypełniania ciążących na nim podstawowych obowiązków w zakresie postępowania z wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej.
Co wynika z takiej, a nie innej ścieżki prawnej w wyjaśnianiu katastrofy z 10 kwietnia, czyli owego nieszczęsnego załącznika 13?
- To ten rząd przyjął taką ścieżkę prawną. Prokuratura jest decydentem niezależnym od rządu, na której działanie dziś musimy liczyć. To, co się stało, a właściwie co zostało zaniechane przez dwa lata, mobilizuje nas do aktywności
Może prokuratura nie jest wcale taka niezależna, były połajanki pod adresem śledczych po publikacji ekspertyzy IES i w sprawie BOR.
- To, co się dzieje, to test, na ile prokuratura jest i będzie niezależna w swojej aktywności. Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej w poprzedniej kadencji parlamentu odbyło się spotkanie z prokuratorami wojskowej prokuratury okręgowej, która prowadzi śledztwo smoleńskie. Był obecny pan gen. Krzysztof Parulski i płk Ireneusz Szeląg. Obaj panowie zapewniali mnie, że Polska prowadzi niezależne, odrębne śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej. Odebrałem to jako wypowiedź wiążącą. Kiedy jednak zapytałem, czy w związku z tym prokuratura dysponuje obmiarem terenu katastrofy z wytyczeniem położenia wszystkich elementów samolotu, czy mamy własny plan topograficzny, które byłyby wynikiem odrębnych polskich czynności, otrzymałem odpowiedź negatywną. Zrozumiałem, że strona polska jest tylko asystentem organów śledczych państwa rosyjskiego. W związku z tym padło z mojej strony bardzo drastyczne pytanie, czy panowie prokuratorzy nie uważają, że ten sposób działania polskiej prokuratury wojskowej może być w przyszłości traktowany jako zaniedbanie ich podstawowych obowiązków - skoro nie wykonujemy własnych, odrębnych czynności na terenie państwa rosyjskiego. To moje pytanie spotkało się z milczeniem. Jeżeli strona rosyjska uniemożliwia nam przejęcie wraku, to powinna być do tego stosowna reakcja strony polskiej, która prowadzi odrębne postępowanie karne.
Może strona polska nie chce narażać się potężnemu sąsiadowi, szef NPW płk Jerzy Artymiak zdefiniował go nawet jako "imperium".
- Wobec tego należy sięgnąć do opinii, środków dowodowych i struktur, po które sięga smoleński zespół parlamentarny. Prokuratura powinna sięgnąć do tych środków dowodowych, które pojawiły się w związku z zaangażowaniem w wyjaśnianie przyczyn katastrofy smoleńskiej zagranicznych ekspertów. Mamy tu przecież wiele ofert.
Nie tylko z zagranicy, również polscy naukowcy zgłosili chęć przeprowadzenia konkretnych analiz, także wraku.
- Cały czas towarzyszy toczącym się postępowaniom asekuracja polityczna. Sprawę katastrofy traktuje się tak samo, jak sprawę kłamstwa katyńskiego, kiedy to poprawność polityczna nie pozwalała wszcząć polskiego śledztwa aż do czasu, gdy zakończono - umorzeniem - śledztwo rosyjskie.
We wrześniu ubiegłego roku polscy biegli badali wrak. W ciągu kilku dni dokonano jego pomiaru i oględzin.
- Ale tuż po katastrofie nie dopełniono podstawowej czynności, która jest wykonywana przy każdym wypadku drogowym. Czyli nie zrobiono dokładnego pomiaru położenia każdego elementu samolotu, na terenie jego rozczłonkowania, z całą topografią miejsca. Zasłanianie się argumentacją, że nie pozwolili nam na to Rosjanie, jest wykrętne. Gdyby była należyta staranność i zdecydowanie strony polskiej, sądzę, że Rosjanie umożliwiliby nam wykonanie tych czynności. Jeżeli chodzi o brak dowodów rzeczowych, jak wrak czy czarne skrzynki, wina nie leży tylko po stronie rosyjskiej, ale jest to przede wszystkim zaniedbanie strony polskiej. Sądzę, że kwestie polityczne nie powinny przesłaniać merytorycznych. Szukać należy rzetelnego, wszechstronnego i zdecydowanego trybu działania w sprawie zgromadzenia i zabezpieczenia dowodów w śledztwie, nie wyprowadzając jeszcze wniosku z charakteru i oceny tychże dowodów. Podstawowym obowiązkiem, który został wypełniony w sposób wątpliwy, jest zabezpieczenie i sporządzenie rutynowych materiałów dowodowych.
Pod koniec maja 2010 r. Jerzy Miller podpisał memorandum, w którym zobowiązaliśmy się do przekazania wraku na potrzeby śledztwa rosyjskiego.
- Oceniam krytycznie te działania. Tak Rosjanie działają, jak obecny polski rząd tego sobie życzy i na co się godzi.
Możliwość pewnych badań prawdopodobnie została zaprzepaszczona na zawsze. Trudno będzie teraz odkręcić te zaniechania.
- Jest to trudne, ale istnieją możliwości uzupełnienia materiału dowodowego przez stronę polską. Ale tego trzeba chcieć i tego trzeba się domagać.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Piątek, 13 kwietnia 2012, Nr 87 (4322)
Autor: jc