A Francuzi nie ustępują...
Treść
Nad Sekwaną nie słabnie aktywność pracowników, uczniów i studentów protestujących przeciw reformie sytemu emerytalnego. W sobotę znowu setki tysięcy z nich wyszły na ulice. Rząd kłóci się ze związkami zawodowymi już nie tylko o samą reformę, ale i o to, jak duży jest zasięg społecznego niezadowolenia.
Sobota była we Francji kolejnym dniem protestów. Związki zawodowe mówią o 3 mln osób, które wyszły na ulice, zaś rząd twierdzi, że manifestujących było o wiele mniej, bo "tylko" 825 tysięcy.
W Paryżu, według danych związkowych, manifestacja zgromadziła około 300 tys. ludzi, w Marsylii - 180 tys., w Bordeaux i Tuluzie po 130 tysięcy. Duże manifestacje odbyły się też w Rennes, Tarbes, Lyonie i Perpignan. Mniejszy niż poprzednio był w nich udział młodzieży licealnej. Najwięcej uczniów (5 tys.) uczestniczyło w proteście w Tuluzie.
Centrale związkowe oceniły ten dzień jako swój sukces, zapewniając, że będą walczyć tak długo, jak będzie trzeba. Twierdzą też, że manifestacje będą jeszcze bardziej liczne 19 października, w przeddzień głosowania nad ustawą emerytalną w Senacie. Organizatorzy protestów zarzucają też rządowi, że to z jego winy doszło do "radykalizacji kraju". Wciąż są pewne trudności w zaopatrzeniu w paliwa, bo strajkuje 10 z 12 francuskich rafinerii, ale podparyskie lotniska jak na razie nie mają z nim kłopotów, podobnie jak stacje benzynowe przy autostradach. Większe problemy z dostawami paliwa mogą mieć porty lotnicze za kilka dni. Związki zawodowe nie podjęły co prawda decyzji o przedłużenie strajków w transporcie w całym kraju, ale dzisiaj pracę mają przerwać kierowcy zawodowi, głównie z transportu towarowego.
FLC
Nasz Dziennik 2010-10-18
Autor: jc