95. urodziny księdza kardynała Kazimierza Świątka
Treść
Mijające epoki w dziejach Kościoła powszechnego i lokalnego są symbolizowane przez wyróżniające się postacie lub wydarzenia. Jedną z nich jest kardynał Kazimierz Świątek. Jego droga do godności arcybiskupa nowo utworzonej w 1991 r. metropolii mińsko-mohylewskiej i nominacji kardynalskiej w 1994 r. jest niezwykła, choć typowa dla Kościoła katolickiego w krajach komunistycznych. Wpisują się w nią nie tylko więzienia i łagry, ale i cela śmierci.
W liczącej już ponad 600 lat historii Kościoła katolickiego na Białorusi widoczni są przede wszystkim męczennicy jak św. Jozafat Kuncewicz i św. Andrzej Bobola (wiek XVII). Czasy zaboru rosyjskiego to męczeństwo Kościoła unickiego i jego likwidacja. Pierwszy okres komunizmu to rozstrzelanie w latach 30. wszystkich przebywających na Białorusi kapłanów. II wojna światowa to kilkudziesięciu księży polskich zamordowanych przez Niemców na terenach wschodnich II Rzeczypospolitej, z bł. ks. Henrykiem Hlebowiczem na czele, a także rozstrzelanie w Nowogródku sióstr nazaretanek. Wymownym wydarzeniem okresu powojennego jest aresztowanie i skazanie na łagry większości księży, którzy pozostali na terenach włączonych do Białoruskiej SRS.
Końcowy okres istnienia ZSRS zmienił charakter dotychczasowych, często krwawych znaków czasu w tym bezbożnym państwie i na Białorusi. Religia - przez 70 lat traktowana jak "opium dla ludu" i tępiona - została nie tylko zaakceptowana, lecz także uznana za jedyny ratunek dla zranionego duchowo przez komunizm społeczeństwa. Postacią, która uosabia nową epokę, choć zarazem stoi na granicy dawnego i nowego okresu, jest niewątpliwie ks. kard. Kazimierz Świątek obchodzący dziś swoje 95. urodziny. Mimo że jest on już emerytowanym arcybiskupem archidiecezji mińsko-mohylewskiej, nadal pełni funkcję administratora apostolskiego diecezji pińskiej w nowych jej granicach (obejmujących obwody - brzeski i homelski).
Droga do kapłaństwa
Kardynał Kazimierz Świątek urodził się 21 października 1914 r. w Valga w Estonii. Ojciec powołany do armii carskiej w 1914 r. walczył później w Legionach Józefa Piłsudskiego i zginął w czasie obrony Wilna przed bolszewikami w 1920 roku. Kazimierz wywieziony z matką i młodszym bratem na Syberię wrócił do Polski w 1922 r. i po krótkim pobycie w rodzinnych stronach w Duksztach Pijarskich na Wileńszczyźnie zamieszkał w Baranowiczach. Po ukończeniu tamtejszego Gimnazjum im. Tadeusza Rejtana wstąpił w 1932 r. do seminarium duchownego w Pińsku. Wówczas zafascynowała go postać ks. bp. Zygmunta Łozińskiego, zmarłego w opinii świętości w marcu tegoż roku. Seminarium ukończył kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej i 8 kwietnia 1939 r. przyjął w Pińsku święcenia kapłańskie. Został skierowany jako wikariusz do historycznej parafii Prużana (lub Prużany) na Polesiu, w której kościół w 1522 r. ufundowała królowa Bona. Po powołaniu księdza proboszcza na kapelana Wojska Polskiego od maja 1939 r. pełnił obowiązki administratora parafii.
Cela śmierci i łagry
W czasie okupacji sowieckiej po 17 września 1939 r. ks. Świątek brał udział w pracy konspiracyjnej, która stanowiła formę samoobrony Polaków przed terrorem władz sowieckich. Aresztowany przez NKWD 21 kwietnia 1941 r. został uwięziony w Brześciu nad Bugiem. Przeszedł tam ciężkie śledztwo i otrzymał wyrok śmierci (przez dwa miesiące przebywał samotnie w celi śmierci, oczekując na jego wykonanie). Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej 22 czerwca 1941 r. i atak wojsk niemieckich na Brześć ocalił życie 7 tys. więźniów, których miejscowa ludność uwolniła po ucieczce wojsk sowieckich. Wśród ocalonych znalazł się ks. Kazimierz Świątek, który powrócił do parafii Prużana i pracował tam w czasie okupacji niemieckiej. Po ponownym zajęciu tych terenów przez Armię Czerwoną, już w kilka godzin po wejściu do Prużany, zainteresowało się nim NKWD. Został powtórnie aresztowany 17 grudnia 1944 r., uwięziony w Mińsku i 21 lipca 1945 r. skazany przez Wojenny Trybunał Białorusko-Litewskiego Obwodu na 10 lat łagrów o zaostrzonym reżimie oraz na 5 lat pozbawienia praw obywatelskich.
Po zesłaniu na Syberię w lipcu 1945 r. ks. Świątek przez dwa lata pracował przy wyrębie tajgi. 3 grudnia 1947 r. został zesłany do znanego tysiącom Polaków łagru w Workucie. Wobec Polaków, Litwinów i Łotyszy pełnił w ukryciu posługę duszpasterską, która w skrajnych, nieludzkich warunkach stanowiła dla nich bezcenne moralne wsparcie. Zbliżała się Wigilia Bożego Narodzenia, którą Polacy chcieli przeżyć podobnie jak w dalekiej Ojczyźnie. Przez dwa dni oszczędzali chleb, by się nim podzielić. Nie zabrakło też opłatka przysłanego przez rodzinę więźniowi, który dłużej przebywał w Workucie. Na stole położono gałązki jedliny. Uczestnicy wigilii potajemnie zgromadzili się wokół ks. Świątka. Donos lub przypadek sprawił, że do baraku wszedł nagle naczelnik łagru ze swoją obstawą i krzyknął: "Kto wam pozwolił zbierać się?! Kto to zorganizował?!". Ksiądz Świątek tak wspominał ten moment: "Nie było wyjścia. Wszyscy powstali, a ja wyszedłem w stronę naczelnika. Skierował on wtedy w moim kierunku nagan wyjęty z kabury. Strach mnie obleciał, ale się przełamałem i wyciągając do niego rękę z opłatkiem, tak się odezwałem: 'Obywatelu naczelniku, chcę tę sprawę wyjaśnić. U nas w Polsce jest taki zwyczaj u katolików, że kto w Wigilię Bożego Narodzenia przyjdzie do nas (choćby był największym wrogiem), to w tym dniu trzeba go przyjąć, zaprosić i przełamać się z nim opłatkiem, życząc wszystkiego dobrego'. Zaległa cisza. W powietrzu zawisły dwie wyciągnięte dłonie, jedna z naganem, a druga z opłatkiem. Wszyscy oczekiwali, co nastąpi później. I stało się. Naczelnik schował nagan do kabury, i choć opłatkiem się nie podzielił, powiedział: 'Ze zrozumiałych względów nie mogę brać udziału w waszej uroczystości, ale wam dziś na nią pozwalam. Jutro pójdziecie do roboty'".
Na drugi dzień z grupą innych więźniów ks. Świątek skierowany został do tworzącego się łagru w miejscowości Inta na Syberii. Nie było w nim jeszcze baraków i początkowo więźniowie spali pod śniegiem. Tam ksiądz Świątek pracował blisko siedem lat - do uwolnienia, które nastąpiło 16 czerwca 1954 r., w ramach zwolnień więźniów politycznych z łagrów, na mocy decyzji Ławrientija Berii (wydanych po śmierci Stalina), a realizowanych przez Nikitę Chruszczowa. Pozwolono im powrócić w rodzinne strony, z wykluczeniem jednak miast wojewódzkich.
Na placówce w Pińsku
Kościół w Prużanie został zamieniony na klub, więc ks. Świątek udał się do Pińska. 1 grudnia 1954 r. uzyskał zameldowanie i pozwolenie na pracę jako "służytiel kulta" w dawnej katedrze. Dla niewielkiej grupy wiernych, którzy ją obronili przed zamknięciem i przez sześć lat modlili się sami bez kapłana, była to ogromna radość. Wierzyli, że przybycie ks. Świątka jest łaską wybłaganą u Boga.
Zaczęła się praca duszpasterska w typowych dla tamtej epoki warunkach: ograniczeń wszelkiego rodzaju, nieustającej inwigilacji i bezwzględnego odseparowywania od Kościoła dzieci i młodzieży. Do najbliższej parafii, nie licząc pobliskiego Łahiszyna, było 100 km. W kierunku wschodnim najbliższy otwarty kościół znajdował się w Moskwie, a dalej na wschód, aż w Tokio. Ksiądz Świątek aktywnie zajął się renowacją katedry - pofranciszkańskiego kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Początki świątyni sięgają 1396 r.; w latach 1981-1986 dzięki pracom prowadzonym, pomimo trudności, przez wybitnych specjalistów odzyskała swoje dawne piękno i przyciągała wycieczki ze Wschodu.
Nowe czasy i nowe zadania
Gdy we wrześniu 1988 r. Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp mógł odwiedzić Grodno, Nieśwież, Nowogródek i Pińsk, wszędzie witały go niezliczone, radosne i pełne nadziei na przyszłość rzesze wiernych. W Pińsku, po raz pierwszy od 40 lat, odezwały się dzwony. Był to symboliczny znak rozpoczynającej się nowej epoki Kościoła w Białoruskiej SRS - najbardziej upokorzonego przez władze sowieckie.
Na fali pierestrojki zaczęły powstawać polskie stowarzyszenia społeczno-kulturalne, a wśród nich Związek Polaków na Białorusi. Ksiądz Świątek bardzo aktywnie włączył się w jego działalność, pełnił funkcję zastępcy prezesa i wszedł do zarządu głównego. W tym charakterze wziął udział w historycznym spotkaniu z Papieżem Janem Pawłem II w Rzymie 29 października 1990 r. pod tytułem "Kraj - Emigracja", w którym, po raz pierwszy, uczestniczyli także Polacy z ZSRS i krajów tzw. demokracji ludowej. Był na nim człowiekiem legendą.
Zdecydowanym znakiem nowych czasów była nominacja ks. dr. Tadeusza Kondrusiewicza na biskupa i administratora apostolskiego dla Białorusi nadana przez Ojca Świętego Jana Pawła II 25 lipca 1989 roku. Rozpoczęła się odbudowa nieistniejącej na Białorusi od ponad 50 lat hierarchii Kościoła katolickiego i jego struktur duszpasterskich. 13 kwietnia 1991 r. proboszcz z Pińska, ks. Kazimierz Świątek został mianowany arcybiskupem metropolitą nowo utworzonej metropolii mińsko-mohylewskiej, a jednocześnie administratorem apostolskim diecezji pińskiej, w jej nowych granicach obejmujących obwody: brzeski i homelski. Konsekracja biskupia odbyła się 21 maja 1991 roku.
Nominacje te postawiły przed nowym metropolitą ogromne i bardzo trudne zadanie - organizacyjnej, materialnej i duchowej odbudowy Kościoła po straszliwych zniszczeniach, spowodowanych przez walczący z religią komunizm. Na wschodnich terenach Republiki Białoruskiej walka ta trwała ponad 70 lat., a na ziemiach II Rzeczypospolitej wcielonych do niej na podstawie umowy jałtańskiej w 1945 r. - ponad 40 lat. Tylko tutaj przetrwało kilkanaście procent dawnych kościołów i parafii. Tam, gdzie ich nie było, nie przestały istnieć ukryte społeczności katolickie. Za przedwojenną granicą wschodnią Polski nie było ani jednej świątyni, a po eksterminacji społeczności polskiej w latach 30. istniała tam jedynie diaspora katolicka. Wiarę przekazywano w rodzinach. Wielką rolę odegrała w tym modlitwa różańcowa. Jedynie w stolicy republiki - Mińsku, istniała społeczność katolicka (z terenów zachodnich napłynęły setki tysięcy katolików). Nigdzie jednak nie wygasła wiara, a wielką nadzieję na przyszłość rozbudził niezwykły pontyfikat Papieża z Polski - Jana Pawła II. Na zrębach dawnych polskich parafii zaczęło się spontanicznie odradzać życie religijne. Zaistniała paląca potrzeba świątyń, duszpasterzy i nauczania. Niezliczone były wynikające stąd problemy praktyczne. Do ich rozwiązywania nowy biskup i metropolita zabrał się z charakterystycznymi dla niego energią i zapałem.
18 lat pracy pasterza archidiecezji mińsko-mohylewskiej
Jedynie w bardzo ogólnym zarysie można ukazać wyniki ostatnich 18 lat pracy arcybiskupa archidiecezji mińsko-mohylewskiej, wprawdzie od czerwca 2006 r. jest on na emeryturze, lecz nadal pełni funkcję administratora apostolskiego diecezji pińskiej, obchodzącego w tym roku, 26 listopada, 15-lecie nominacji kardynalskiej. Rezultaty tej pracy to ponad 220 czynnych kościołów i parafii. Ogromna większość z nich została odbudowana z ruin. To także ok. 140 pracujących w nich księży i ok. 100 zakonnic. Do życia została przywrócona XVII-wieczna, zdewastowana niegdyś i pozbawiona wież, piękna katedra mińska. Po 62 latach przerwy, 12 września 2001 r. otwarte zostało w Pińsku seminarium duchowne, nauczające w języku białoruskim, lecz z lektoratem języka polskiego. Kształci się w nim kilkudziesięciu alumnów z archidiecezji mińsko-mohylewskiej, diecezji pińskiej i witebskiej. Ukazują się czasopisma religijne, działa także Caritas. Kościół w archidiecezji, niegdyś językowo i kulturowo polski, stał się, w wyniku wynarodowienia Polaków w jej części wschodniej, językowo białoruski. Są w nim jednak (w zachodniej części archidiecezji) liczni wierni narodowości polskiej, często w ogromnej większości w kościele modlący się po polsku i pragnący opieki duszpasterskiej prowadzonej w tym języku. Trwająca już niemal 20 lat ofiarna praca nad odrodzeniem Kościoła katolickiego na Białorusi została potężnie wsparta personalnie i materialnie przez Kościół katolicki w Polsce oraz przez katolickie organizacje na Zachodzie.
W dniu swojej konsekracji ks. abp Świątek powiedział, że wszystko w życiu zawdzięcza kandydatowi na ołtarze Zygmuntowi Łozińskiemu (biskupowi w Mińsku, a następnie w Pińsku), który zmarł w opinii świętości w 1932 roku. Jak nikt inny kochał on i rozumiał lud chrześcijański na Białorusi, szanował jego uczucia religijne i narodowe - polskie i białoruskie. Jego wzór i orędownictwo u Boga są dla Kościoła w tym kraju szczęśliwym znakiem na przyszłość.
Ks. prof. Roman Dzwonkowski SAC
"Nasz Dziennik" 2009-10-21
Autor: wa