Przejdź do treści
Przejdź do stopki

90. rocznica Teatru Wielkiego w Poznaniu

Treść

W niedzielę, 31 sierpnia 1919 r., nastąpiło uroczyste otwarcie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Najpierw w samo południe odbyła się w uroczysta akademia, a wieczorem przedstawienie "Halki" Moniuszki. W tym historycznym przedstawieniu główne partie śpiewali: Józefa Zacharska (Halka), Franciszek Bedlewicz (Jontek), Liniana Zamorska (Zofia), Augustyn Wiśniewski (Janusz) i Karol Urbanowicz (Stolnik). Dyrygował Adam Dołżycki, pierwszy dyrektor poznańskiej opery. Tak rozpoczęła się historia jednej z najważniejszych polskich scen operowych.
Prapremiery i premiery
Gmach teatru z klasycystyczną fasadą zwieńczoną rzeźbą Pegaza, który miał służyć niemieckiej kulturze, zbudowały władze pruskie według projektu Maksa Littmanna na obrzeżu dawnej poznańskiej fosy. Jego otwarcie nastąpiło 30 września 1910 r. premierą "Czarodziejskiego fletu" Wolfganga Amadeusza Mozarta. Po niespełna dziesięciu latach historia zrządziła, że w niedzielę, 17 sierpnia 1919 r., odbyło się w gmachu ostatnie niemieckie przedstawienie ("Parsifal" Ryszarda Wagnera), a następnego dnia gmach przejęli Polacy. Pierwszym zadaniem było usunięcie niemieckich symboli i nadanie teatralnym wnętrzom polskiego charakteru, co uczynił znany poznański architekt Stanisław Miecznikowski. Jednocześnie w ściany foyer pierwszego piętra rzeźbiarz Czesław Makowski wmurował dziesięć medalionów z podobiznami wielkich Polaków - Chopina, Karłowicza, Kochanowskiego, Krasickiego, Kurpińskiego, Mickiewicza, Moniuszki, Norwida, Słowackiego i Wyspiańskiego. To oni patronowali pierwszym krokom opery poznańskiej (Teatr Wielki miasta Poznania), która od pierwszych dni budowała swoją tradycję, co do dzisiaj pozostało najważniejszą jej cechą i znakiem rozpoznawczym. To na tej scenie, jak nigdzie indziej, kultywowano nurt operowej tradycji narodowej. Premiery kolejnych dzieł Moniuszki spotykały się zawsze z entuzjastycznym przyjęciem poznańskich melomanów. Tylko w okresie międzywojennym odbyło się dwanaście prapremier dzieł polskich kompozytorów. Tutaj Feliks Nowowiejski w 1924 r. przeżywał sukces prapremiery "Legendy Bałtyku", a Adam Dołżycki przygotował w 1929 r. prapremierę swojej opery "Krzyżacy". Kto dzisiaj pamięta Konstantego Górskiego, którego opera "Magier" miała na poznańskiej scenie swoją prapremierę w 1927 roku. Rok wcześniej Bolesław Wallek-Walewski cieszył się z sukcesu prapremiery swojej "Pomsty Jontkowej". Poznań pierwszy wystawił w 1938 r. balet "Harnasie" Karola Szymanowskiego oraz "Cosi fan tutte" Mozarta (1933 r.). Tylko poznaniacy mieli okazję oglądania "Nieszporów sycylijskich" Giuseppe Verdiego, które wystawił w 1935 r. Stefan Barański, było to jak dotąd jedyne wystawienie tego dzieła na naszych scenach. Poznańska premiera "Jenufy" L. Jana˘cka (1926 r.) na długie lata pozostała jedyną realizacją na naszych scenach. Stąd rozpoczął w 1936 r. pochód po polskich scenach "Juliusz Cezar" Georga Friedricha Haendla oraz "Alcesta" Christopha Willibalda Glucka (1938 r.). Długo by tak jeszcze można wymieniać, tym bardziej że po II wojnie światowej nic się w tym względzie nie zmieniło i wiele polskich oper oraz baletów na poznańskiej scenie rozpoczęło budować swoją sceniczną historię, by wspomnieć "Bunt żaków" Szeligowskiego - pierwszą powojenną operę polską. Odnosi się to również do prapremiery baletu "Esik w Ostendzie" Grażyny Bacewicz (1964 r.), oper: "Zmierzch Peryna" Z. Penherskiego i "Ślepcy" J. Astriaba (1984 r.) oraz polskiej premiery "Czarnej maski" Krzysztofa Pendereckiego (1987 r.) i "Mojżesza" Gioacchina Rossiniego.
Dyrektorzy
Siłą poznańskiej sceny byli tworzący jej historię ludzie, od dyrektorów poczynając, na zwykłych pracownikach obsługi sceny kończąc. Wszyscy rozmiłowani, zaangażowani w to, co robią, i pełni pasji, dbali, by w ich teatrze działo się jak najlepiej. Na fotelu dyrektorskim w operze poznańskiej zasiadali wszyscy ci, którzy wiele znaczyli w polskiej operze. To oni odciskali niezatarte piętno własnej osobowości artystycznej na przygotowywanych premierach i kolejnych sezonach. Twórcą pierwszych był Adam Dołżycki, znakomity dyrygent, artysta o ogromnej wyobraźni i świetny organizator. Po nim nastąpiła siedmioletnia dyrekcja Piotra Stermicz-Valcrociaty. Mimo że cudzoziemiec (pochodził z Dalmacji), to zauroczony polskością stał się gorącym jej propagatorem. Podczas swojej kadencji wystawił czternaście polskich oper oraz osiem baletów. Jednym z największych jego sukcesów był "Konrad Wallenrod" Władysława Żeleńskiego. To on sprawił, że do Poznania przyjechał Pietro Mascagni, by zadyrygować swoją "Rycerskością wieśniaczą" oraz "Aidą" Verdiego i "Pajacami" Leoncavalla. W 1929 r. dyrekcję przejął Zygmunt Wojciechowski, od wielu lat związany z teatrem jako dyrygent. Okres jego dyrekcji przypadł na czas światowego kryzysu gospodarczego, co siłą rzeczy odbiło się na poziomie teatru. Wojciechowski w 1945 r. ponownie został dyrektorem Opery. Był nim co prawda tylko osiem miesięcy, ale to jemu zawdzięczamy pierwszą powojenną premierę - 2 czerwca "Krakowiacy i Górale" Kurpińskiego rozpoczęły regularną działalność opery. Zygmunt Latoszewski, wychowanek prof. Lucjana Kamieńskiego, zasiadając, pierwszy raz, w 1933 r. w fotelu dyrektora miał zaledwie trzydzieści jeden lat. Jego sześcioletnia dyrekcja zaliczona została przez historyków do okresu najbardziej korzystnego dla teatru, mówiło się wręcz o renesansie Teatru Wielkiego. To temu znakomitemu muzykowi zawdzięcza Poznań dziewięćdziesiąt cztery premiery, w tym prapremierę opery "Damy i huzary" L. Kamieńskiego. Latoszewski wprowadził też na polskie sceny aż dziesięć nowych oper (m.in. "Cosi fan tutte" Mozarta, "Kniaź Igor" Borodina, "Adriana Lecouvreur" Cilei, "Diabeł i Kasia" Dvořaka oraz operetkę "Piękny jest świat" Lehara). Latoszewski również zasiadał dwukrotnie w dyrektorskim fotelu. Druga dyrekcja trwała od 1945 r. do 1948 r. i był to czas, kiedy teatr zyskał miano "reprezentacyjnej opery polskiej". Na jeden sezon zasiadł w dyrektorskim fotelu Zdzisław Górzyński, po nim nastąpiła kadencja legendarnego Waleriana Bierdiajewa, z osobą którego związane jest najwięcej anegdot. Największym wydarzeniem jego dyrekcji było wystawienie "Borysa Godunowa" Musorgskiego i "Halki" Stanisława Moniuszki w reżyserii Leona Schillera. Za czasów jego dyrekcji 22 stycznia 1950 r. Teatr Wielki otrzymał imię Stanisława Moniuszki. Po Bierdiajewie, którego porwała Warszawa, na dziewięć sezonów wrócił do Poznania Górzyński. Kolejnym dyrektorem był Robert Satanowski. Za jego czasu wystawiono "Tristana i Izoldę" oraz "Tannhäusera", a także odbyły się polskie premiery, m.in. "Katarzyny Izmajłowej" Szostakowicza, "Małego kominiarczyka" Brittena, "Dziecka i czarów" Ravela. Wrócił wówczas do baletu jako choreograf Conrad Drzewiecki, późniejszy pierwszy dyrektor Polskiego Teatru Tańca. Kolejni dwaj dyrektorzy to: Mieczysław Nowakowski i Jan Kulasiewicz. Pierwszemu z nich zawdzięczamy wystawienie "Don Carlosa" Verdiego w oryginalnej wersji językowej, drugiemu "Giocondy" Ponchiellego. Kulasiewicz i kierowana przez niego orkiestra Opery Poznańskiej otrzymali w 1976 r. Międzynarodową Nagrodę Złotej Róży. W 1978 r. dyrektorem został Mieczysław Dondajewski, o którym można powiedzieć, że jest wychowankiem tego teatru. Jego blisko piętnastoletnia dyrekcja to 56 premier ocenianych często w kategoriach ogólnokrajowych wydarzeń artystycznych. Były to też czasy znakomitego tercetu realizatorów: Ryszard Peryt - reżyser, Andrzej Sadowski - scenograf, Mieczysław Dondajewski - dyrygent. W 1992 r. mianowano nową dyrekcję: Władysław Radomski - dyrektor naczelny, i Maciej Jabłoński - dyrektor artystyczny. Wydarzeniem dyrekcji obu panów była "Semiramida" Rossiniego z Ewą Podleś w partii Arsace. Od 1995 r. do końca sezonu 2008-
-2009 na dyrektorskim fotelu zasiadał Sławomir Pietras, któremu Teatr Wielki zawdzięcza ponad sto premier operowych i baletowych, często bardzo wysoko ocenianych. Od początku tego sezonu dyrektorem naczelnym i artystycznym jest Michał Znaniecki.
Śpiewacy
I w tej kwestii Teatr Wielki w Poznaniu ma niemałe osiągnięcia. Przez jego scenę przewinęli się niemal wszyscy najwięksi polscy śpiewacy. Z poznańskiego zespołu wywodzi swoje kariery kilka pokoleń wybitnych śpiewaków. Wielu z nich pozostało wiernymi Poznaniowi przez całą karierę, dla części poznańska scena była odskocznią do międzynarodowej kariery. Jednak po jej zakończeniu chętnie wracali na swoją macierzystą scenę. Tak było z Marią Janowską-Kopczyńską, gwiazdą niemieckich scen operowych, która zawsze chętnie przybywała do Poznania na gościnne występy, by po zakończeniu kariery wrócić do swojego teatru jako reżyser. Podobnie było w przypadku Karola Urbanowicza, Kazimierza Czarneckiego, Stani Zawadzkiej. Poznaniacy owacyjnie przyjmowali każdy występ Zofii Fedczykowskiej, kochali się najpierw w kreacjach Barbary Kostrzewskiej, później podziwiali Alicję Dankowską, Felicję Kurowiak, Krystynę Pakulską i Antoninę Kowtunow. Częstymi gośćmi byli: Ewa Bandrowska-Turska, Krystyna Szczepańska, Antoni Majak. Przez wiele lat wielką primadonną tego teatru była zjawiskowa Antonina Kawecka, pieszczotliwie przez poznaniaków zwana "Tośką". Stworzone przez nią pamiętne kreacje Desdemony w "Otellu", tytułowej Aidy, Halki, Carmen, Toski przeszły do historii polskiej opery. Częstymi jej partnerami byli: Stanisław Romański, Franciszek Arno, Wacław Domieniecki, Marian Woźniczko, Józef Kolesiński. W balecie prym wiodły piękne i utalentowane: Olga Sawicka i Barbara Bittnerówna. Nie sposób pomiąć w tym miejscu Krystyny Kujawińskiej, jednej z najwspanialszych sopranów dramatycznych, która całą swoją karierę związała z poznańską sceną, dając się jedynie od czasu do czasu zaprosić na gościnne występy do Warszawy, Glyndebourne czy Paryża. Cztery sezony spędziła w Poznaniu Krystyna Jamroz, która debiutowała tutaj partią tytułowej Turandot. Ulubienicą publiczności była też Barbara Zagórzanka. Obie panie zostały z czasem cenionymi solistkami stołecznego Teatru Wielkiego. Na tej scenie rozpoczęła się kariera Zdzisławy Donat, po kilku latach sławnej Królowej Nocy na największych scenach świata. Niedawno wypłynęła z niej w szeroki świat Agnieszka Mikołajczyk, przed nią uczyniły to Elżbieta Ardam, Barbara Mądra i Joanna Kozłowska, po nich Andrzej Drabowicz i Mariusz Kwiecień, który tutaj debiutował.
Adam Czopek
"Nasz Dziennik" 2009-08-29

Autor: wa