6. rocznica powstania cmentarza wojennego w Miednoje
Treść
Zostali zabici bez aktu oskarżenia, bez sądu - za to, że byli Polakami i dzielnie służyli Polsce. - Bóg nie pozwolił, by zmarnowało się choć jedno ziarno rzucone w tę czarną ziemię, święty zasiew ich męczeństwa - mówił w sobotę duszpasterz policji ksiądz biskup Marian Duś podczas Mszy Świętej na cmentarzu wojennym w Miednoje.
Sobotnie uroczystości upa miętniały 66. rocznicę mordu katyńskiego i 6. rocznicę powstania cmentarza wojennego w Miednoje. W miejscu tym spoczywa prawie 6,5 tys. polskich jeńców rozstrzelanych przez NKWD wiosną 1940 roku. Byli to głównie mundurowi II Rzeczypospolitej - funkcjonariusze Straży Granicznej, Korpusu Ochrony Pogranicza, Żandarmerii Wojskowej, Oddziału II Sztabu Głównego WP, a przede wszystkim polscy policjanci.
W uroczystościach wzięły udział rodziny zamordowanych, a także bardzo wielu policjantów na czele z komendantem głównym policji Markiem Bieńkowskim. Obecni byli również wicepremier Ludwik Dorn i przedstawiciele władz rosyjskich z gubernatorem obwodu twerskiego Dymitrem Zieleninem. Na grobach zamordowanych zostały złożone kwiaty i wieńce, zapalono znicze. Odbył się apel poległych.
- Takie miejsca jak ten cmentarz są dla nas bezcennym sanktuarium miłości do Ojczyzny - zaznaczył w homilii ks. bp Duś. - To źródło duchowej mocy. Z takich źródeł musimy czerpać, pracując nad odnową moralną polskiego społeczeństwa. Trzeba nam będzie wracać tu zwłaszcza z młodym pokoleniem i wsłuchiwać się w tę świętą ciszę, jaka panuje w tym lesie, a która jest najwspanialszą pieśnią miłości do Polski - podkreślał kapelan policji.
Miednoje to pamięć o ofiarach, którą przez lata podtrzymywały rodziny policyjne. - Ona jest ważna nie tylko dla rodzin pomordowanych, ale dla całego polskiego Narodu - mówił wicepremier Dorn. Wydarzenia sprzed 66 lat nazwał "aktem masowej, umotywowanej politycznie zbrodni".
Ludzie byli wzruszeni. - Pięćdziesiąt lat czekałem, żeby się dowiedzieć, że ojciec tu jest - powiedział nam pan Zdzisław Gabriel z Wieliczki. - Pierwszy raz byłem w dziewięćdziesiątym roku. Wszystko kopaliśmy, wyciągaliśmy szczątki. No, chyba człowiek tu już więcej nie przyjedzie - dodał z zamyśleniem.
- Idę do swego ojca, ale mam jeszcze 6 lampek i kwiatuszki bardzo skromne. Koledzy prosili mnie, bym ustroiła tablice ich bliskich - usłyszeliśmy od pani Michaliny Białeckiej z Krakowa.
Na uroczystościach w Miednoje z policyjnymi rodzinami spotkali się członkowie VI Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, którzy tegoroczną pielgrzymkę po szlaku Golgoty Wschodu zakończyli właśnie tutaj.
Ocalić od zapomnienia
Cmentarz w Miednoje to największy polski cmentarz policyjny. - Bolesna historia nie może zaginąć w odmętach czasu, a szczególnie troszczyć się o to będzie policja - obiecał komendant główny policji Marek Bieńkowski. - Stąd czerpiemy pełnymi garściami tożsamość naszej policji. Będziemy nie tylko co roku pielgrzymować do tych miejsc, do uczelni policyjnych wprowadzona zostanie historia polskiej policji, dotychczas pomijana w edukacji naszych mundurowych - zapowiedział. Wyraził też wdzięczność rodzinom zamordowanych, które "pomimo szykan przechowały pamięć".
Główne obchody poprzedziła krótka uroczystość na rosyjskiej części cmentarza w Miednoje. Gubernator Tweru Dymitr Zielenin powiedział, że cmentarz ten jest symbolem wspólnej tragicznej historii naszych narodów.
Wieczorem polska delegacja odwiedziła położony kilka kilometrów dalej Twer, gdzie znajduje się dom, w którym mordowano miednojeńskie ofiary strzałem w tył głowy. Każdej nocy ginęło 75 osób. - Enkawudziści nie mogli wytrzymać ostatnich słów Polaków, dlatego wkładali im do ust wapno - mówił z bólem obecny na uroczystościach ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski, kapelan Rodzin Katyńskich i Pomordowanych na Wschodzie.
Dominika Jabłońska, Miednoje
"Nasz Dziennik" 2006-09-04
Autor: wa