57. Turniej Czterech Skoczni
Treść
Dwóch Polaków wystąpi dziś w Oberstdorfie w pierwszym konkursie 57. Turnieju Czterech Skoczni. Kwalifikacje przebrnęli Adam Małysz i Piotr Żyła, sztuka ta nie udała się pozostałym naszym zawodnikom, Marcinowi Bachledzie i Łukaszowi Rutkowskiemu. Najlepiej skakał w nich Szwajcar Andreas Kuettel. Jego rodak Simon Ammann obok Austriaka Gregora Schlierenzauera jest wymieniany jako główny faworyt do końcowego zwycięstwa.
Turniej Czterech Skoczni to jedyna w swoim rodzaju impreza, porównywalna prestiżem z mistrzostwami świata. Cieszy się ogromnym zainteresowaniem, każdy zawodnik przygotowuje się do niej wyjątkowo starannie i marzy o sukcesie. Na przełomie roku 2000 i 2001 zdominował ją Małysz, wygrywając niespodziewanie, ale w stylu wielkiego mistrza. To był początek fantastycznej przygody naszego reprezentanta, która przyniosła mu później medale olimpijskie, tytuły mistrza świata i cztery Kryształowe Kule. Wówczas jednak, pod koniec 2000 r. na Orła z Wisły nie stawiał nikt. O niezmierzonym potencjale drzemiącym w swym podopiecznym wiedział tylko trener Apoloniusz Tajner, lekko się uśmiechał, obiecywał niespodziankę, ale nic więcej nie mówił. Małysz na początek zajął czwarte miejsce w Oberstdorfie, potem była trzecia pozycja w Garmisch-Partenkirchen. Polak skakał doskonale, daleko, było jasne, iż wkrótce "eksploduje". Kolejne dwa konkursy należały już do niego w stopniu absolutnym. W Innsbrucku i Bischofshofen wygrał z nieprawdopodobną, kilkudziesięciopunktową przewagą nad rywalami. W Innsbrucku drugi Fin Janne Ahonen stracił do niego prawie 45 "oczek", co oznaczało przepaść. Przeciwnicy sprawiali wrażenie porażonych, znokautowanych, patrzyli z podziwem, jak Małysz fruwa i przeskakuje ich o kilka długości. W całym turnieju Polak wyprzedził drugiego zawodnika o ponad sto punktów (dokładnie 104,4) i do dziś jest to największa różnica w historii. Jako pierwszy podopieczny Tajnera w czterech konkursach przekroczył granicę tysiąca "oczek". Czego trzeba więcej?
Małysz jest dziś niekwestionowaną legendą skoków, także TCS. Obok niego na kartach kronik tej imprezy zapisywali się w ostatnich latach i inni wielcy. Niemiec Sven Hannawald w jubileuszowej, 50. edycji Turnieju jako pierwszy i do tej pory jedyny wygrał wszystkie cztery konkursy. Fin Janne Ahonen zgromadził na koncie najwięcej, bo aż pięć triumfów w klasyfikacji generalnej (w sezonach 1998/99, 2002/2003, 2004/2005, 2005/2006, 2007/2008). Cztery razy zwyciężał Niemiec Jens Weissflog, po trzy jego rodak Helmut Recknagel oraz Norweg Bjoern Wirkola. Najwięcej konkursów - po dziesięć - wygrali Wirkola i Weissflog, po siedem Ahonen i jego rodak, Matti Nykaenen. Co ciekawe, w edycji TCS wystąpi tylko trzech zawodników, mających na koncie triumf w klasyfikacji generalnej: to Małysz, Czech Jakub Janda oraz Norweg Anders Jacobsen. Faworytami są jednak Ammann i Schlierenzauer. Szwajcarzy jeszcze nigdy w tej imprezie nie zwyciężali, ostatnim Austriakiem był w sezonie 1999/2000 Andreas Widhoelzl.
We wczorajszych kwalifikacjach Polacy skakali przeciętnie. Małysz zajął dopiero 18. miejsce (120 m), Żyła - 39. (112,5). Obaj jednak wystąpią w dzisiejszym konkursie; sztuka ta nie udała się Bachledzie (111,5 m i 42. miejsce) oraz Rutkowskiemu (102,5 i 67.). Kwalifikacje wygrał Kuettel (131), przed Niemcami Stephanem Hocke (128) i Michaelem Neumayerem (128,5, ale w słabszym stylu). Rywalem Małysza w pierwszej serii zawodów w Oberstdorfie (TCS jako jedyny rozgrywany jest systemem K.O.) będzie mocny Czech Roman Koudelka, a Żyły - Schlierenzauer. Orła z Wisły czeka szalenie trudne zadanie, Żyłę - niewykonalne. Jeśli chodzi o Małysza - nadzieję na niezły wynik wlał pierwszy wczorajszy trening, podczas którego poszybował 133,5 m. Oby podobnie zaprezentował się w samym konkursie, oby...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2008-12-29
Autor: wa