20-30 minut modlitwy, rano i wieczorem, jest kluczowe dla praktykowania modlitwy prowadzącej do środka...
Treść
Trzy drogi prowadzące do środka okazały się dla mnie bardzo pomocne. Dwa lata wcześniej, w 1975 roku, odbyłem trzydziestodniowe rekolekcje ignacjańskie. Wróciłem z nich z postanowieniem, że każdego dnia rano przeznaczę godzinę na modlitwę myślną. Udało mi się trwać przez godzinę, ale brakowało mi metody. Moja modlitwa była amorficzna. Czytałem Pismo Święte i rozważałem je, rozmyślałem nad nim, doznawałem przypływów wzruszeń i podejmowałem postanowienia. Skupiałem się i siedziałem także przez długie okresy w ciszy. Ale w moich rozważaniach nie było szczególnego porządku. Po dwóch latach pozbawionych jakiejkolwiek metodologii zmagań o wierność wyznaczonej godzinie modlitwy, stała się ona jałowa i trudna. Zaciskałem dłonie, aż bielały mi kostki, byle tylko wytrwać w ławce czas, jaki sobie wyznaczyłem. Może to być przykładem determinada determinacion św. Teresy z Ávila, ale zapewne było bliższe zelus sine scientia corruit św. Bernarda. „Gorliwość pozbawiona wiedzy niszczy”. Jak długo jeszcze mogłem wytrzymać? Tylko Boża łaska powstrzymała mnie od rezygnacji z godziny modlitwy.
Moje wysiłki w czasie tej godziny były podobne do tych podczas dwóch okresów obowiązkowej medytacji w moim zakonie karmelitańskim przez wszystkie poprzednie lata. Te okresy modlitwy były krótsze, zwykle półgodzinne, i radziłem sobie z nimi całkiem nieźle, aczkolwiek dość chaotycznie. Ponieważ były amorficzne z czasem zacząłem je traktować lekceważąco. Doszedłem do wniosku, że tracę mnóstwo czasu podczas modlitwy myślnej. Dzisiaj tak na to nie patrzę. Zyskałem łagodniejszy ogląd tej kwestii. Zgadzam się z Woody Allenem, że 95% życia i modlitwy polega na zgłoszeniu swojej obecności. Wystarczy się pojawić, poświęcić Bogu nasz czas, On zrobi za nas resztę. Nie powinniśmy przeceniać roli metody, choć z pewnością jest pomocna. Trzy drogi, które zaproponował o. Clarke, nadały schemat mojej modlitwie kontemplatywnej.
Poświęcałem 20 minut na klasyczną modlitwę prowadzącą do środka, 20 minut na rozważania nad czytaniami z danego dnia a po mszy świętej 20 minut na zebranie tego, co się wydarzyło danego dnia. Nie określałem części, które angażowały wyobraźnię – rozważania nad tekstami biblijnymi i rachunku sumienia – mianem kontemplatywnych, ale postrzegałem je jako element mojego dążenia do kontemplacji.
W tym także czasie badałem zapisy o modlitwie św. Teresy z Ávila z wczesnego okresu, przed-mistycznego, by określić jak ona wykorzystywała wyobraźnię na początku drogi do modlitwy kontemplacyjnej. Później nazwała tę „praktykę modlitewną” czynnym rozważaniem. W swojej modlitwie posiłkowała się wrodzonym darem wyobraźni. Tym samym modlitwa miała czynną formę, ale cel – kontemplatywny, gdyż cały modlitewny wysiłek św. Teresy skupiał się na osiągnięciu odpoczynku w głębokim, osobistym doświadczeniu obecności Boga w jej wnętrzu. To była cała jej modlitwa. Teresa nazywała ją „uobecnieniem Chrystusa obecnego wewnątrz”. Komentatorzy czasami błędnie interpretują ten zwrot jako mówiący o przywoływaniu w wyobraźni tajemnic z życia Chrystusa, np. wizerunku Chrystusa ubiczowanego. Przywołany w wyobraźni obraz jest elementem modlitwy, ale nie sednem, gdyż jego przywołanie służy tylko powrotowi do początkowego skupienia w razie wystąpienia rozproszeń. Przywołanie w wyobraźni pasyjnej sceny pełni tę samą funkcję, co formuła modlitewna w modlitwie prowadzącej do środka. Jak formuła nie umniejsza kontemplatywnego charakteru tej modlitwy, tak samo nie czyni tego przywołana w wyobraźni święta scena w „czynnym rozważaniu”.
„Czynne rozważanie” u św. Teresy, które można nazwać modlitwą prowadzącą do środka, było zarówno apofatyczne tzn. ponad wyobrażeniami i aktywnością intelektualną, jak i katafatyczne tzn. odgrywała w nim swoją rolę wyobraźnia. Te odkrycia na temat sposobu modlitwy św. Teresy potwierdziły sugestie o. Clarke’a i pozwoliły mi uznać niewielki, ale rzeczywisty udział wyobraźni w mojej własnej praktyce i przez to kształtowały moją codzienną modlitwę przez następne 15 lat. Jednak nie praktykowałem jej dwa razy dziennie, tak jak sugerował to ruch Contemplative Outreach, którego liderem jest Thomas Keating. Obecnie zdaję sobie sprawę, że te 20–30 minut modlitwy, rano i wieczorem, jest kluczowe dla praktykowania modlitwy prowadzącej do środka. Stymulują całe życie modlitwy. Są dla życia duchowego tym, czym regularna gimnastyka dla utrzymania sprawności fizycznej i mają za zadanie prowadzić życie osoby, która je praktykuje, na głębszy poziom ducha. Ich rezultatem jest kontemplacja w rozumieniu karmelitańskim.
Fragment książki Medytacja Chrześcijańska. Kontemplatywna modlitwa. O autorze: Ojciec Ernest E. Larkin O.Carm. (19.08.1922–26.10.2006) urodził się w Chicago. W 1935 r. rozpoczął naukę w karmelitańskim seminarium niższym karmelitów, poszukując formacji i kształcenia w duchu formacji karmelitańskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1946 r. Studia teologiczne kontynuował w Rzymie, w Uniwersytecie św. Tomasza (lata 1948–1950), a w 1954 r. został doktorem teologii.
Źródło: ps-po.pl, 31 października 2019
Autor: mj