180. rocznica urodzin Kornela Ujejskiego
Treść
Spośród sławnych polskich pieśni narodowych ta była zawsze szczególna. Surowa, dostojna, przejmująca, wręcz zatrważająca - zarówno w słowach, jak i w muzyce, opadającej niezmiennie w kolejnych frazach o całą oktawę:
Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej,
Do Ciebie, Panie, bije ten głos.
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos...
Skąd taka pieśń wśród narodowych marszów, mazurków, polonezów, które nawet w najczarniejszych momentach naszej historii zapowiadały, że "nie umarła, póki my żyjemy", że "oto dzień krwi", ale i "dzień chwały", że choć wokół "krzyżacka zawierucha", to przecie każdy próg rodzinnego domu jest naszą twierdzą? Tymczasem "Chorał" przedstawia sceny przerażające. Oto "syn zabił ojca, brat zabił brata, mnóstwo Kainów jest pośród nas"...
To było w marcu 1846 r. Młody, lecz bardzo dobrze zapowiadający się poeta spod Lwowa, Kornel Ujejski (12 IX 1823-1897), słuchał opowieści o koszmarnej "rabacji" w Galicji. Młodzi przedstawiciele polskiej szlachty - o patriotycznych, ale i zarazem bardzo demokratycznych poglądach - ruszają do kolejnego powstania narodowego, które ma wybuchnąć jednocześnie we wszystkich zaborach. Liczą na poparcie prostego ludu. Niestety, spiski wykryto, ich organizacja nie była najlepsza. W Poznaniu aresztowano setki ludzi, wielu z nich trafia do słynnego berlińskiego więzienia na Moabicie. W pomorskim Starogardzie grupa spiskowców wycofuje się z planowanego uderzenia na pruskie koszary, realnie oceniając sytuację. Najgorsze wydarzyło się jednak w Galicji. Austriacy powzięli tu zaiste szatański plan. Podburzyli w Tarnowskiem chłopów przeciwko "paniczykom" i szlachcie w ogóle, obiecując wielkie korzyści. Nieświadoma masa chłopska rabuje szlacheckie dwory i dokonuje mordów na rodakach, od których "bieleje włos". Na czele staje Jakub Szela, którego w okresie komunistycznej Polski chętnie pokazywano jako "przywódcę powstania chłopskiego", wodza mas chłopskich, zdeterminowanych do czynu realiami życia w warunkach pańszczyzny. W rzeczywistości Szela był austriackim prowokatorem. Przy okazji mógł załatwić porachunki z rodziną Boguszów, z którą się przedtem procesował. W pewnym momencie uwierzył w swoje przywództwo i zażądał od Austriaków spełnienia obietnicy obniżenia pańszczyzny. W tym momencie "powstanie" zostało zakończone. Austriacy spacyfikowali wieś Szeli (Smarzową), a jego samego wysiedlili na Bukowinę. Koszmarną postać człowieka z piętnem kainowym pokazywało wielu autorów. W "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego ta odrażająca postać pojawia się jako upiór.
Kornel Ujejski pisał swą pieśń do gotowej już muzyki swojego przyjaciela Józefa Nikorowicza. Ta muzyka zafascynowała go i skłoniła do poetyckiej improwizacji, poddanej potem głębszej refleksji. Po wstępnym lamencie, napisanym pod wrażeniem hiobowych wieści, poeta odnajduje nadzieję w Bogu. Okrutna "rabacja" to dzieło szatana. Nie można za nią winić ciemnych chłopów, w których należy dostrzec błądzących braci. Tak naprawdę oni, Boże, są niewinni: "Inni szatani byli tam czynni, o, rękę karaj, nie ślepy miecz!". Polacy w nieszczęściu zawsze jednacy: "Modlitwą płyniem jak senni ptacy, co lecą spocząć wśród własnych gniazd. Osłoń nas, Boże, ojcowską dłonią, daj nam widzenie przyszłych Twych łask".
"Z dymem pożarów" stało się później pieśnią Powstania Styczniowego. W zaborze austriackim pełniło rolę polskiego hymnu narodowego, tak jak "Boże, coś Polskę" w zaborze rosyjskim lub "Rota" w zaborze pruskim.
Kornel Ujejski, urodzony przed 180 laty, pozostał w świadomości narodowej jako autor tej jednej pieśni, choć był jednym z najzdolniejszych poetów romantycznych w swoim pokoleniu, chlubił się przyjaźnią Juliusza Słowackiego i Adama Mickiewicza, którzy wysoko cenili jego twórczość.
"Chorał" ożył nieoczekiwanie na nowo w okresie Powstania Warszawskiego. Nadawany przez radio BBC, oznaczał dla wtajemniczonych zaszyfrowany sygnał dotyczący zrzutów nad walczącą Warszawą. Skłoniło to młodego poetę-żołnierza, Zbigniewa Jasińskiego, niezorientowanego w charakterze tych sygnałów, do napisania wiersza pełnego irytacji i młodzieńczej niecierpliwości: "A wy tam wciąż śpiewacie, że z kurzem krwi bratniej, że w dymie pożarów niszczeje Warszawa. A my tu nagą piersią na salwy armatnie, na wasz podziw i śpiewy, i na wasze brawa...".
"Chorał", przywołujący najczarniejsze sceny narodowej tragedii, naznaczone kainowym piętnem bratobójstwa, śpiewany jest dziś rzadko. Choć niechętnie budzimy jego surowe tony, zapomnieć nam o nim nie wolno.
Piotr Szubarczyk
Nasz Dziennik 12-09-2003
Autor: DW