Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ciągle nas ubywa

Treść

Tempo wzrostu gospodarczego w 2006 r. było znacznie większe niż w roku ubiegłym i najwyższe od 9 lat, szybciej niż w poprzednim roku wzrastała liczba pracujących i obniżało się bezrobocie, natomiast przebieg procesów demograficznych wskazuje, że po raz pierwszy od 2002 r. odnotowano dodatni przyrost naturalny - takie optymistyczne dane podał Główny Urząd Statystyczny. Jednak liczba ludności i tak się obniżyła w związku z rosnącą emigracją zarobkową.
Bezrobotni zarejestrowani w urzędach pracy w końcu grudnia 2006 r. stanowili 14,9 proc. ludności aktywnej zawodowo (w listopadzie 2006 r. - 14,8 proc., w grudniu 2005 r. - 17,6 proc.). Prezes GUS Józef Oleński poinformował wczoraj, że grudniowy wzrost bezrobocia był spowodowany czynnikami sezonowymi.
Najwyższą stopę bezrobocia odnotowano już tradycyjnie w województwach: warmińsko-mazurskim (23,7 proc.), zachodniopomorskim (21,7), kujawsko-pomorskim oraz lubuskim (po 19,3 proc.). Najniższe bezrobocie odnotowano w województwach: małopolskim (11,4 proc.), wielkopolskim (11,8) i mazowieckim (11,9).
W stosunku do listopada 2006 r. w jednym województwie - śląskim, odnotowano spadek bezrobocia (o 1,1 proc.). W piętnastu - zarejestrowano zaś wzrost liczby bezrobotnych. Natomiast w porównaniu z grudniem 2005 r. bezrobocie zmniejszyło się we wszystkich województwach, a najbardziej w pomorskim (o 21,2 proc.), dolnośląskim (20,5), wielkopolskim (20,0) oraz łódzkim (19). Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w końcu grudnia 2006 r. wyniosła 2,31 mln osób.
Według GUS, nieźle wygląda też sytuacja na rynku pod względem dochodów ludności. W ubiegłym roku wynagrodzenia wzrosły realnie o 4,5 proc., a emerytury o 6,7 proc. Wiceprezes GUS Janusz Witkowski poinformował, że wzrost płac nie powinien przełożyć się na wzrost inflacji.
W 2006 r. po raz ósmy z kolei odnotowano w Polsce spadek liczby ludności. Jednak po raz pierwszy od 2002 r. liczba urodzeń była wyższa niż liczba zgonów, co oznacza dodatni przyrost naturalny.
Na koniec 2006 r. liczba ludności Polski wynosiła 38 mln 122 tys. osób, tj. o ok. 35 tys. mniej niż w końcu 2005 r. (w roku 2005 liczba ludności zmniejszyła się o 17 tys.). Do tego spadku przyczyniła się w dużym stopniu emigracja Polaków. Według szacunków GUS, na stałe wyjechało z kraju około 51 tys. osób (w poprzednich latach wyjeżdżało 20-27 tys. osób rocznie). Jednak - jak podkreślono - bezpośrednią przyczyną zmniejszania się liczby ludności jest spadek liczby urodzeń, obserwowany w dłuższym okresie (notowany od 1984 r.). Nadal znajdujemy się w depresji urodzeniowej, aczkolwiek od 3 lat odnotowuje się stopniowy wzrost liczby urodzeń.
Z danych szacunkowych wynika, że w 2006 r. różnica między liczbą urodzeń i zgonów wyniosła prawie 6 tysięcy, co oznacza dodatni przyrost naturalny po raz pierwszy od 4 lat. W 2005 r. zanotowano ujemny przyrost naturalny, bo liczba urodzeń była o 3,9 tys. niższa od liczby zgonów. Rekordowy ubytek ludności odnotowano w 2003 r., gdy wyniósł on 14,1 tysięcy.

PKB wysokie
Wedle wstępnych szacunków PKB w 2006 r. wzrósł o 5,8 proc. w porównaniu z rokiem 2005. Z kolei w 2005 r. PKB był wyższy o 3,5 proc. niż rok wcześniej. Według GUS, tempo wzrostu gospodarczego w ubiegłym roku było najwyższe od 9 lat.
Prezes GUS Józef Oleński poinformował, że pod względem wzrostu PKB Polska znajduje się zarówno w czołówce europejskiej, jak też i światowej. W 2006 r. wyprzedzały nas pod tym względem m.in. Łotwa (11 proc.), Czechy (6 proc.). Jednak po przeliczeniu PKB na jednego mieszkańca znajdujemy się z dala od najbogatszych państw.
Wiceprezes GUS Halina Dmochowska pytana, czy wzrost w czwartym kwartale będzie bliżej 6,3 proc., czy 7 proc., odpowiedziała, iż "wydaje się, że nie będzie to górna granica, raczej bliżej wielkości umiarkowanych".
Przedsiębiorcy - jak poinformowano - patrzą w przyszłość bardziej optymistycznie niż dotychczas, co dobrze rokuje wzrostowi gospodarczemu w przyszłości. Zwiększyła się także wydajność pracy w przemyśle w 2006 r. o 9,4 proc. przy wzroście zatrudnienia o 2,2 proc.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2007-01-30

Autor: wa