Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Francja - Polska: 2,07 do 1,25

Treść

W najbliższych latach w Polsce może nastąpić dalszy spadek współczynnika dzietności, z obecnej średniej 1,25 dziecka na kobietę do zaledwie około 1,1. Tymczasem dla prostej zastępowalności pokoleń i utrzymania stałej liczby ludności dzietność powinna wynosić 2,1 dziecka na kobietę

"2,07" - pod takim arabskim tytułem ukazał się w ubiegłym tygodniu artykuł Michaeli Wiegel we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Podtytuł "Więcej niż dwoje dzieci przypada na kobietę we Francji" oraz "Więcej dzieci we Francji" wyjaśnia, dlaczego ta z pozoru niepozorna cyfra już następnego dnia po opublikowaniu przez urząd statystyczny Francji znalazła się na pierwszej stronie czołowej niemieckiej gazety. Analizy wskazują, że dla prostej zastępowalności pokoleń i utrzymania stałej liczby ludności dzietność powinna wynosić 2,1 dziecka na kobietę i tę graniczną wielkość Francja osiągnęła. Wprowadzenie osiągnięć medycznych, w tym szczepionek i antybiotyków, minimalizuje śmiertelność wśród dzieci, a także powoduje wydłużenie się średniej długości życia. Jednocześnie wysoko rozwinięte kraje doświadczają spadku liczby urodzin, po "baby boom" lat powojennych nadeszły lata "baby crash". Niemiecki dziennik z zazdrością pisze, że Francuzki najprawdopodobniej urodziły najwięcej dzieci spośród kobiet w państwach Unii Europejskiej i że wynika to z konsekwentnie prowadzonej polityki prorodzinnej, która pozwala rodzicom otrzymać odpowiednie wsparcie w opiece nad dziećmi.

Wydaje się, że polityka demograficzna Francji, na którą przeznacza ona ponad 2 proc. PKB, jest odpowiedzią na zagrożenia opisane przez Pascala Boniface w rozważaniach "Demografia a siła państw" i pokrewnych: "Francja w XVIII i XIX wieku mogła się oprzeć dominującym koalicjom europejskim, ponieważ była najliczniej zaludnionym krajem Europy... Pod koniec XIX wieku Francja czuła się zagrożona szybkim wzrostem demograficznym Niemiec. Połączenie dwóch państw niemieckich, w wyniku którego stały się one najbardziej zaludnionym krajem Europy Zachodniej, wzbudziło u niektórych obawy o utratę wewnętrznej równowagi w Unii Europejskiej (...). Strach przed wzrostem demograficznym (...) wynika (...) z lęku przed zdominowaniem jednego narodu przez inny, silniejszy demograficznie (...). Upadek Aten został przypisany spadkowi liczby urodzin i starzeniu się społeczeństwa". Podobnie Gaston Bouthoul, twórca polemologii (nauki o konfliktach), uważa, iż "z narodowościowego punktu widzenia jest prawdą, że zmiany liczebności populacji niektórych wspólnot skutkują zachwianiem wcześniejszej równowagi". W tym kontekście podziwiana przez Niemców skuteczność francuskiej polityki demograficznej jest imponująca, gdyż doprowadziła do odrodzenia Francji po II wojnie światowej, jak i odwrócenia trendu demograficznego w połowie lat 90. ze wskaźnika dzietności 1,68 w 1994 r. do 2,07 w roku 2006. Sukces polityki prorodzinnej zarówno Francji, jak i Szwecji opiera się na implementacji zasady, że wsparcie dla rodzin z dziećmi ma polegać na tym, aby nikt nie był zmuszony do wybierania pomiędzy dziećmi a pracą. W dodatku - wbrew temu, co głoszą obiegowe opinie - nie jest prawdą, że gros dzieci przychodzi na świat w rodzinach imigrantów z krajów trzeciego świata. Według danych z 1999 r., o ile najwięcej dzieci mają imigrantki z Afryki (na jedną kobietę przypada 4,07 dziecka), to wszystkie cudzoziemki przewyższały francuski współczynnik dzietności zaledwie o 0,07.

Rodzima zapaść demograficzna
Polska w przeciwieństwie do Francji od kilkunastu lat przeżywa zapaść demograficzną o niespotykanej skali. Od lat niechlubnie przodujemy w świecie co do skali regresu demograficznego, zarówno w relacji ilości przypadających dzieci na matkę (zaledwie 1,22 - w piątce najbardziej zanikających społeczeństw na świecie), jak i ujemnego przyrostu naturalnego. Z drugiej strony, przy spadku liczby urodzeń, następuje równoczesny wzrost średniej długości życia. Szacuje się, że do 2010 r. średnia długość życia wzrośnie o 2,4 roku, a do 2030 r. o 5,5 roku (w stosunku do 2002 r.).
Analizy wskazują, że w najbliższych latach może nastąpić dalszy spadek współczynnika dzietności - z obecnej średniej 1,25 dziecka na kobietę do zaledwie około 1,1. Tymczasem dla prostej zastępowalności pokoleń i utrzymania stałej liczby ludności dzietność powinna wynosić 2,1 dziecka na kobietę. Symptomatyczne, że od 1988 r. cały okres "polskich przemian" charakteryzuje się gwałtownym spadkiem tego wskaźnika z poziomu zastępowalności pokoleń do gwałtownej ich redukcji, tak jak przedstawia to zamieszczony wykres. Polska w XXI wiek wkroczyła z trwałym ujemnym przyrostem naturalnym i dalszym spadkiem dzietności. Najniższy spadek dzietności został osiągnięty w 2004 r. i wyniósł 1,22, co oznacza, że pokolenie dzieci narodzonych w tym czasie jest aż o 42 proc. (!) mniej liczne od pokolenia swoich rodziców. W efekcie opisane wyżej obniżenie wskaźnika dzietności doprowadzi do spadku liczby ludności Polski o milion osób już do 2020 r., a o 40 proc. po upływie życia jednego pokolenia.
Starzenie się społeczeństwa, o ile w początkowym etapie ogranicza zapotrzebowanie na wydatki społeczne państwa (głównie na edukację) i zwiększa dochody na osobę w rodzinie, o tyle później pociąga za sobą dewastujący wzrost wydatków społecznych na świadczenia emerytalne i opiekę zdrowotną. Nadmierne obciążenie młodych pokoleń na rzecz starszych zwiększa ryzyko "wtórnego regresu demograficznego", utrudnia szansę wyrwania się ze spirali coraz mniej licznych pokoleń, jak i w skrajnej formie może przyczynić się do powstawania pomysłów rozwiązania problemu "nieproduktywnego" już pokolenia za pomocą propagowania eutanazji.
W programie gospodarczym Prawa i Sprawiedliwości diagnozowano jako katastrofalne dla finansów publicznych aktualne trendy demograficzne w naszym kraju. Obawiano się jednocześnie groźby marginalizacji pozycji Polski w przypadku kontynuowania groźnych trendów demograficzno-gospodarczych, mimo pozornych sukcesów polegających na likwidacji bezrobocia poprzez masową emigrację ludzi młodych do starzejących się, lecz dostatnich krajów UE. W programie gospodarczym konkludowano: "W sytuacji olbrzymiej niepewności utrzymania miejsc pracy oraz braku możliwości pozyskania pracy przez osoby bezrobotne, dramatycznie obniża się poziom przyrostu naturalnego w Polsce, potęgując proces starzenia się społeczeństwa. Dodatkowo wysokie bezrobocie, największe w całej Unii Europejskiej, wypycha najaktywniejsze osoby w wieku produkcyjnym poza granice Polski w poszukiwaniu pracy, pogarszając i tak wyjątkowo niekorzystne wskaźniki demograficzne".
Końcowy fragment z "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jest równie pouczający: "Pomimo wysokiego bezrobocia i wysokiego zadłużenia państwa, jak również niepewności wynikającej z procesów globalizacji dzieci uważane są za wielką i istotną wartość społeczeństwa oraz błogosławieństwo". Dotyczy on wprawdzie Francji, a przecież powinien również charakteryzować poziom świadomości Polaków. Szczególnie ostatnie zdanie omawianego artykułu: "Poziom narodzin jasno wskazuje, że Francuzki i Francuzi mają prawdziwe zaufanie do przyszłości" - po narodowościowej modyfikacji powinno być celem i misją dla wszelkich działań promujących politykę prorodzinną w Polsce.

Autor jest doktorem ekonomii, w przeszłości pełnił funkcję prezesa Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, był też wiceministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Współautor programu gospodarczego PiS. Absolwent SGH oraz prestiżowego programu doktorskiego w IESE w Barcelonie. Obecnie pracuje w Kancelarii Sejmu.
"Nasz Dziennik" 2007-01-26

Autor: wa