Donosiciel XX wieku
Treść
Bogusław Wołoszański, znany dziennikarz telewizyjny, autor programu "Sensacje XX wieku", w latach 80. był współpracownikiem peerelowskiego wywiadu SB. Informacje na temat agenturalnej przeszłości Wołoszańskiego ujawnił historyk IPN dr Piotr Gontarczyk na łamach "Rzeczpospolitej". Sam Wołoszański, podobnie jak inni już ujawnieni dziennikarscy konfidenci SB, twierdzi, że zobowiązanie do współpracy podpisał, ale nie donosił. I grozi procesami za ujawnienie faktów o jego powiązaniach z SB.
- Na nikogo nie donosiłem. Zamierzam pozwać "Rzeczpospolitą", która napisała, że w latach 80., jako korespondent radia i telewizji w Londynie, byłem współpracownikiem wywiadu PRL - mówił Wołoszański na specjalnie zorganizowanej wczoraj konferencji prasowej.
"Rzeczpospolita" w artykule dr. Piotra Gontarczyka z Instytutu Pamięci Narodowej ujawniła, iż Bogusław Wołoszański w latach 80. był współpracownikiem peerelowskiego wywiadu. Jak poinformowała gazeta, wywiad Służby Bezpieczeństwa zainteresował się Wołoszańskim, gdy w 1985 r. został kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie.
Według materiałów SB zgromadzonych w IPN, nowo pozyskany agent wybrał sobie pseudonim "Ben" i własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy. Następnie został zarejestrowany w ewidencji jako kontakt operacyjny. Na własne potrzeby SB nadała mu drugi pseudonim "Rewo". Wołoszański do kraju wrócił latem 1988 roku. Kilka miesięcy później mjr R. Taraszkiewicz oficjalnie zamknął dokumentację dotyczącą kontaktu operacyjnego pseudonim "Rewo".
- Zgodziłem się na współpracę, by lepiej poznać służby. Nigdy nie zamierzałem na nikogo donosić - w taki sposób tłumaczył się wczoraj Wołoszański.
Zdaniem dr. Antoniego Dudka, historyka IPN, Bogusław Wołoszański to nie jedyny korespondent zagraniczny, który zdecydował się na współpracę ze służbami specjalnymi PRL. Według Dudka, zadania dla dziennikarzy za granicą były bardzo zindywidualizowane. W krajach, gdzie znajdowały się duże skupiska Polonii, jak w USA czy Wielkiej Brytanii, polecano im je rozpracowywać.
- Zasadniczo nie było tak, że każdy korespondent musiał współpracować, bo inaczej nie wyjechałby za granicę, ale jednak znacząca ich część współpracowała - uważa dr Antoni Dudek.
W ubiegłym roku "Nasz Dziennik" ujawnił fakt współpracy najpierw z wywiadem wojskowym PRL, a później z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi Krzysztofa Mroziewicza, dziennikarza "Polityki" i eksperta telewizyjnego programu "Siedem dni - świat". Ujawniliśmy także fakt podpisania współpracy z SB przez właściciela telewizji Polsat Zygmunta Solorza. W listopadzie 2006 r. TVP 1 podała kilka nazwisk dziennikarzy z PRL, którzy mieli być tajnymi współpracownikami SB bądź wywiadu wojskowego. Wymieniono m.in.: Krzysztofa Teodora Toeplitza, Irenę Dziedzic, Daniela Passenta, Andrzeja Nierychłę i Wojciecha Giełżyńskiego. Z tej grupy tylko Giełżyński przyznał się, że na przełomie lat 50. i 60. był szantażowany i zgodził się m.in. na pisanie sprawozdań z zagranicznych wyjazdów.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-01-18
Autor: wa