Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdy zaangażowania brak

Treść

Szwecja - Czechy oraz Finlandia - Rosja to półfinałowe pary olimpijskiego turnieju hokeistów. Oznacza to małe trzęsienie ziemi w porównaniu z wynikami rywalizacji na poprzednich igrzyskach w Salt Lake City.

W najlepszej czwórce zmagających się w Turynie znalazł się bowiem tylko jeden medalista sprzed czterech lat - Rosja. Brakuje dwóch pozostałych, i to tych, którzy sięgali po krążki z najcenniejszego kruszcu. W ćwierćfinale zakończyła się bowiem przygoda aktualnych jeszcze mistrzów - Kanadyjczyków, i wicemistrzów - Amerykanów. Szczególnie niespodziewane - lecz zasłużone - było niepowodzenie prowadzonych przez legendarnego Wayne'a Gretzky'ego (pełnił funkcję dyrektora wykonawczego reprezentacji) zawodników spod znaku Klonowego Liścia. Kanadyjczycy w jednej czwartej finału ulegli Rosji 0:2, będąc drużyną wyraźnie słabszą. Znakomici przecież gracze mieli w Turynie ogromne problemy ze zdobywaniem bramek, sztuka ta nie udała się im w aż trzech spotkaniach (wcześniej, w fazie grupowej, ze Szwajcarią i Finlandią). Sam Gretzky zwracał też uwagę na małe zaangażowanie hokeistów, trener Pat Quinn krytykował ich za egoizm. - Postawa: "bylebym tylko ja nie miał kłopotów", jest niedopuszczalna - przyznawał. Wszystko to jednak nie miało żadnego wpływu na drużynę, która okrutnie zawiodła. Owszem, w jej składzie nie było takich indywidualności jak Mario Lemieux czy Steve Yzerman (którzy w dużej mierze zadecydowali o sukcesie w Salt Lake City), ale występowali w niej gracze regularnie pojawiający się na lodowiskach NHL. Ba, dwunastu z nich co najmniej od dziesięciu lat grywa wśród najlepszych...
Zawiedli i Amerykanie, ale do nich przynajmniej trudno mieć żal o brak zaangażowania i ambicji. Mimo nie najlepszej formy w ćwierćfinałowym boju postawili trudne warunki Finlandii, przegrywając po walce 3:4. Na tej fazie turnieju zakończył się wspaniały marsz rewelacyjnej Szwajcarii. Największa sensacja zmagań poległa w boju ze Szwedami aż 2:6.
Po serii aż pięciu wygranych w grupie przegrali Słowacy. Nie dość, że kosztowało ich to wykluczenie z turnieju, to jeszcze w szalenie prestiżowym pojedynku z Czechami (1:3). Jakby tego było mało, podczas starcia kapitan reprezentacji Pavol Demitra złamał nos i zranił oko.
Faworyci? Na razie zachwycają Finowie. Jako jedyni mają na koncie komplet zwycięstw. Jeśli tę passę uda im się utrzymać - zostaną mistrzami olimpijskimi. Pisk

"Nasz Dziennik" 2006-02-24

Autor: ab