Ojciec Feliks Zapłata SVD (1914-1982)
Treść
Kiedy poproszono mnie o przedstawienie pokrótce biografii o. doc. dr. hab. Feliksa Zapłaty SVD w cyklu o kapłanach niezłomnych, zastanawiałem się, jaki tytuł nadać tej wypowiedzi, by w krótki i dosadny sposób określił jego relacje z władzami PRL. Wtedy przypomniałem sobie słowa pewnego pana usłyszane w pociągu, że w PRL nie było tak źle, a jak ktoś nie szukał zaczepki, to mógł spokojnie żyć i pracować. Wtedy pomyślałem sobie: "Ciekawe, co by powiedział, gdyby usłyszał historię śp. o. Zapłaty?". Przecież był to człowiek, który wybitnie "nie szukał zaczepki", starał się realizować jedynie, jak najlepiej potrafił, swoje powołanie i unikał wszystkiego, co miałoby posmak działalności politycznej, a skupiał się na celach religijnych.
Ale tak naprawdę problem nie polegał na tym, że wystarczyło "nie szukać zaczepki", by żyć spokojnie w tamtym systemie. Problem polegał na tym, że to bezbożny i chuligański system komunistyczny "szukał zaczepki", wynajdywał preteksty, by prześladować tych, którzy stawali mu na drodze. I jeśli się nie dali złamać, byli zaczepiani, prześladowani, "umilano im życie" i choćby nie wiem, jak się starali, nic nie pomagało. Bo ten system miał ukryte cele, którymi się nie chwalił, a które skrzętnie przykrywał frazesami o wolności, sprawiedliwości, pokoju itp.
Jest to więc opowieść o polskim kapłanie, zasłużonym teologu - twórcy misjologii w Polsce, który choć nie "szukał zaczepki", został zaczepiony i spędził nawet pewien czas w więzieniu. Choć po tym incydencie jego kariera naukowa mogła toczyć się dalej w miarę bez przeszkód, to jednak nigdy nie uzyskał tytułu profesora, mimo że na niego zasłużył jak mało kto.
Pierwsze lata życia i początki formacji zakonnej
Feliks Zapłata urodził się 23 września 1914 r. w Turwi, małej miejscowości pomiędzy Śremem a Gostyniem. Był dziesiątym z czternaściorga dzieci Szymona i Katarzyny z domu Pawlik. Idąc za dziecięcym pragnieniem zostania misjonarzem, w wieku 13 lat wstąpił do Gimnazjum Księży Werbistów w Górnej Grupie koło Grudziądza. Po zdaniu w 1935 r. matury wstąpił do nowicjatu Księży Werbistów w Chludowie k. Poznania. W 1937 r. wraz z całym kursem został skierowany do międzynarodowego Seminarium Zgromadzenia Sankt Gabriel w Mödling k. Wiednia.
Boża Opatrzność i mądrość przełożonych sprawiły, że polscy współbracia tuż przed wybuchem II wojny światowej zostali przeniesieni z Austrii - skąd mogliby zostać wzięci do obozów koncentracyjnych - do Holandii, gdzie łatwiej im było przeżyć działania wojenne. W Helvoirt o. Zapłata złożył 22 maja 1941 r. wieczyste śluby zakonne, a 29 czerwca 1941 r. przyjął święcenia kapłańskie. Następnie został wysłany na dwa lata na uniwersytet w Nijmegen na kurs misjologii.
Praca wśród Polonii w okupowanej Belgii
Pod koniec 1943 r. rektor Polskiej Misji Katolickiej w Belgii ks. Jacek Przygoda dowiedział się poprzez łączników Polskiej Organizacji Walki o Niepodległość (POWN) o grupie polskich werbistów w Helvoirt. Zawiadomił o tym internowanego przez Niemców we Francji Prymasa Polski ks. kard. Augusta Hlonda. Tak zapadła decyzja, by sprowadzić pewną liczbę polskich werbistów do opieki duszpasterskiej nad Polonią belgijską. Ojciec Zapłata został skierowany do LiÝge. Jego praca miała nie tylko wymiar duszpasterski, ale również społeczny: werbista m.in. współpracował z oddziałem PCK w Brukseli, zakładał szkoły polskie (około dziesięciu), organizował polskie harcerstwo w Belgii, w którym pełnił również funkcję kapelana. Za tę działalność został odznaczony przez prezydenta RP na uchodźstwie Srebrnym Krzyżem Zasługi.
Powrót do Polski i praca w Nysie
Po wojnie, w grudniu 1946 r. o. Zapłata zdecydował się odpowiedzieć na apele prowincjała i powrócić do Polski. Został skierowany do pracy w Nysie, w domu założonym przez samego bł. Arnolda Janssena, założyciela werbistów. Oprócz zajęć związanych z seminarium podjął obowiązki nauczyciela religii w Państwowym Gimnazjum - Liceum Koedukacyjnym w Nysie, czyli renomowanym pojezuickim Carolinum. Zaangażował się również w działalność harcerską jako kapelan hufca nyskiego. W 1949 r. został mianowany dyrektorem Niższego Seminarium Księży Werbistów w Nysie. Był też dyrektorem Caritas na Okręg Nyski.
W 1951 r. o. Zapłata został przez przełożonych przeniesiony z Nysy do Bytomia, skąd dojeżdżał na studia na wydziale teologicznym UJ. Potem podjął studia doktoranckie na KUL pod kierunkiem ks. prof. Wincentego Granata, ukończone zdobyciem stopnia doktora teologii w 1954 roku. Ponieważ jednak tytuł magistra zdobyty na teologii na UJ nie był uznawany przez władze państwowe, stąd całą procedurę musiał powtórzyć i w 1957 r. ponownie uzyskał tytuł magistra teologii na KUL, a w 1958 r. znów nadano mu stopień doktora teologii. Tak więc po dwóch latach posiadania stopnia doktora uznawanego na całym świecie udało mu się zdobyć stopień uznawany w PRL. Na marginesie trzeba zaznaczyć, że ten rodzaj szykan wobec duchownych, polegający na nieuznawaniu matury oraz stopni naukowych i tytułów zawodowych, jest dzisiaj na ogół niedostrzegany i nierozumiany. A jest to przecież klucz do zrozumienia nacisków organów bezpieczeństwa na studiujących kapłanów. Arbitralna decyzja urzędnicza determinowała dalszy los danego człowieka i mogła zmarnotrawić lata poświęcone nauce.
Ważne funkcje kościelne i zakonne
Po ukończonych studiach w 1954 r. o. Zapłata pracował jako wykładowca Wyższego Misyjnego Seminarium Duchownego Księży Werbistów w Pieniężnie. Jako jeden z luminarzy Polskiej Prowincji SVD został wybrany przez współbraci na prowincjała. Pełnił tę funkcję w latach 1957-1960. Dał się poznać jako niezmordowany propagator idei misyjnej w Polsce.
Ważną dziedziną działań o. Zapłaty jako prowincjała były kontakty z prześladowaną przez komunistyczny reżim Czechosłowacji prowincją słowacką zgromadzenia. Po delegalizacji zakonów w Czechosłowacji słowaccy klerycy werbiści nie mieli dalszej możliwości kształcenia się. Podczas tzw. odwilży w 1956 r. jeden z nich - S˘tefan Horvath, przedostał się do Polski i studiował w Pieniężnie pod zmienionym nazwiskiem Andrzej Domagalski, jako rzekomy repatriant ze Wschodu. Ojciec Zapłata, zachęcony przypadkiem tego kleryka (notabene późniejszego prowincjała prowincji słowackiej), postanowił umożliwić innym słowackim klerykom ukończenie seminarium w Polsce.
Latem 1957 r. na wizę turystyczną przyjechało do Pieniężna dwóch werbistowskich kleryków słowackich: Josef S˘abo i Teodor Hlavac˘. S˘abo przyjechał do Polski ponownie w styczniu 1958 r., przywożąc ważne dokumenty od prowincjała słowackiego, skierowane do generalatu w Rzymie. Wtedy też na spotkaniu z prowincjałem postanowiono, że w lipcu tego roku do Polski na studia przybędą następni klerycy. Przeprowadzenie tej nielegalnej według władz państwowych akcji o. Zapłata zlecił o. Franciszkowi Kasperkowi SVD.
Początkowo planowano, że do Polski przybędzie około 20 kleryków, którzy, podobnie jak Horvath, mieliby być "zalegalizowani" jako rzekomi repatrianci ze Wschodu. Nie udało się jednak tego przeprowadzić. Ostatecznie 12 lipca 1958 r. na o. Kasperka na Rysach oczekiwało czterech kleryków i jeden ojciec. Z powodu nerwowej atmosfery spowodowanej spóźnieniem o. Kasperka na udanie się do Polski zdecydowało się jedynie dwóch kleryków: Josef S˘abo i Robert Borik. Po przekroczeniu granicy jednak spotkali się z nieprzygotowaniem ze strony polskiej prowincji werbistów. Rektorzy domów odmawiali przyjęcia Słowaków. Nie można było wyrobić im dokumentów, nie opracowano programu studiów ani sposobu przeprowadzenia wykładów i egzaminów. Uciekinierzy korzystali więc z gościny różnych klasztorów sióstr zakonnych. Z czasem wypracowano sposoby, dzięki którym Słowacy mogli ukończyć studia seminaryjne. Efektem tych wszystkich wysiłków były święcenia kapłańskie S˘abo i Borika, które odbyły się w Gnieźnie 25 maja 1960 roku.
Sprawa słowackich kleryków stanie się później jedną z przyczyn represji organów bezpieczeństwa PRL wobec o. Zapłaty. Choć być może był to jedynie pretekst, a prawdziwą przyczyną mogła być jego posługa jako przewodniczącego Konsulty Wyższych Przełożonych Zakonnych - ciała doradczego przy Episkopacie, powołanego przez Prymasa Stefana Wyszyńskiego w 1957 roku. Ojciec Zapłata pełnił funkcję przewodniczącego tej instytucji w latach 1960-1962, na specjalne życzenie ks. Prymasa również po zakończeniu swej posługi jako prowincjała polskich werbistów.
Prześladowanie
Pełnienie urzędu prowincjała, praca w Konsulcie, bliskość z ks. kard. Wyszyńskim oraz zaangażowanie w sprawę sprowadzenia do Polski słowackich werbistów spowodowały, że służby specjalne PRL zainteresowały się bliżej o. Zapłatą. Z premedytacją podjęto wobec werbisty akcję noszącą cechy kombinacji operacyjnej, która miała go skompromitować lub pozyskać do współpracy. Chodzi tu o wydarzenie mające miejsce wieczorem 24 kwietnia 1962 r. w centrum Warszawy.
Wersja oficjalna w ogólnym zarysie wyglądała następująco: 24 kwietnia 1962 r. o. Zapłata w towarzystwie bliżej nieokreślonych kobiet miał spędzić wieczór w restauracji hotelu Polonia, skąd po pewnym czasie miał przenieść się do restauracji Dzik. Stamtąd około północy wraz z jedną z towarzyszek rzekomo udał się w kierunku Wilanowa. Około godz. 1.00 miał go zatrzymać patrol milicyjny w alei Sobieskiego. Werbistę pomówiono, że znajdował się w stanie nietrzeźwym, zarzucono mu, że zwymyślał milicjantów, a nawet próbował ich czynnie znieważyć.
Tymczasem wydarzenia owego dnia, jak relacjonował o. Zapłata, miały zupełnie inny przebieg. We wtorek, 24 kwietnia 1962 r., kapłan wrócił z pracy duszpasterskiej w Niemodlinie w woj. opolskim. Tego samego dnia nocnym pociągiem zamierzał wyjechać do Lublina na sympozjum dogmatyczno-teologiczne, na którym miał wygłosić referat. Około godz. 17.00 niespodziewanie zadzwoniła do niego jego rodzona siostra Janina, urszulanka SJK, z wiadomością, że jest przejazdem w Warszawie. Poprosiła o krótkie spotkanie. Od siostry o. Zapłata wrócił do domu przy ul. Ostrobramskiej, a potem pojechał do centrum, do fryzjera w pobliżu hotelu Polonia. Do restauracji w tym hotelu jednak nigdy nie zachodził. Ponieważ było już późno, a nie chciał robić kłopotu w domu, postanowił zjeść kolację w restauracji Dzik przy ul. Nowogrodzkiej w okolicach teatru Roma. Po posiłku spiesznie wyszedł z restauracji i udał się na poszukiwanie taksówki, aby jak najszybciej dostać się do domu. Na przecięciu ul. Hożej z ul. Marszałkowską podeszło do niego kilku mężczyzn po cywilnemu, którzy schwyciwszy księdza za ręce i nogi, przemocą wsadzili go do samochodu, gdzie został czymś oszołomiony i stracił przytomność. Odzyskał ją dopiero na komisariacie milicji, gdzie był przesłuchiwany przez funkcjonariuszy mundurowych. W czasie tego pierwszego przesłuchania czuł jeszcze działanie środka odurzającego. Pamiętał jedynie, że odebrano mu rzeczy osobiste, kazano podpisać protokół, czego nie uczynił. Następnie zamknięto go w piwnicy.
Następnego dnia przesłuchania kontynuowali funkcjonariusze ubrani po cywilnemu. Wmawiając o. Zapłacie nieprawdziwy przebieg wydarzeń poprzedniego dnia, szantażowali księdza, że skompromitują go w mediach, co sprawi, iż jego pozycja i w zakonie, i w Kościele zostanie przekreślona. Esbecy "obiecali", że mogą wszystko przemilczeć, jeśli o. Zapłata zechce z nimi współpracować i przekazywać informacje, na których im zależy. Ojciec odmówił. Następnie funkcjonariusze zadawali masę pytań dotyczących tego, co się działo w zakonie i w Konsulcie, z kim o. Zapłata spotykał się podczas pobytu w Rzymie, o czym rozmawiał z Ojcem Świętym i kardynałami. Pytali też o plan dnia skupienia dla prowincjałów, który miał się odbyć w Lądzie 16 maja, o zakres obowiązków przewodniczącego Konsulty, o wewnętrzne sprawy Zgromadzenia Słowa Bożego, a zwłaszcza o finansowe. Ojciec Zapłata odmawiał odpowiedzi bądź odpowiadał ogólnikowo.
Następnego dnia przesłuchiwało księdza już pięciu mężczyzn po cywilnemu. Oprócz zaserwowania podobnego zestawu pytań usiłowali przymusić go, aby pozował do zdjęcia. Kiedy odmówił, próbowano zastraszyć go kajdankami. Około godz. 19.00 o. Zapłata został wypuszczony z komisariatu milicji. Po uwolnieniu udał się do Lublina, gdzie z opóźnieniem wygłosił swój referat.
Milicja zgodnie z zapowiedzią skierowała sprawę o. Zapłaty do kolegium orzekającego w sprawach karno-administracyjnych. Odbyły się dwie rozprawy: pierwsza 14 maja - przed kolegium pierwszej instancji, druga 18 sierpnia - przed kolegium drugiej instancji. Na pierwszej rozprawie kolegium, mimo sprzeczności w zeznaniach świadków oskarżenia, nie uznało za stosowne przeprowadzić wizji lokalnej. To samo stało się na rozprawie przed kolegium drugiej instancji.
Niezależnie od represji administracyjnych SB zainspirowała publikacje zniesławiające o. Zapłatę w prasie codziennej. Czując się pokrzywdzony i znieważony, poczynił kilka kroków ze swojej strony. 1 maja wysłał list okólny do wszystkich biskupów, do którego załączył wyjaśnienia co do prawdziwego przebiegu wydarzeń 24 kwietnia. 7 maja zaś skierował pismo do księdza Prymasa, w którym podał się do dymisji z wykonywanych funkcji. Z odręcznej notatki, wykonanej przez o. Zapłatę, wynika, że w Lądzie Prymas przed całą Konsultą odrzucił dymisję i nakazał mu dalsze pełnienie wszystkich funkcji. Świadczy to pośrednio o tym, że ks. kard. S. Wyszyński nie miał wątpliwości co do niewinności o. Zapłaty, a całe zajście traktował jako prowokację ze strony SB.
8 maja wraz z tekstem sprostowania o. Zapłata złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na porwaniu oraz bezprawnym pozbawieniu wolności. Prokuratura wszczęła postępowanie o numerze akt II DS/100/62. Tego samego dnia skierował również dwa identycznie brzmiące pisma, jedno do redakcji "Expressu Wieczornego", a drugie do "Życia Warszawy". Żądał w nich zamieszczenia dwupunktowego sprostowania.
Pomimo protestów i wysiłków obrońców o. Zapłata został skazany przez kolegium pierwszej instancji na karę grzywny w wysokości 4500 zł, na podanie wyroku do publicznej wiadomości w prasie oraz koszty procesu. Wyrok został całkowicie podtrzymany przez kolegium drugiej instancji.
W świetle dzisiejszej wiedzy historycznej oraz znając życie o. Feliksa Zapłaty, jego wersja wydarzeń wydaje się wiarygodna. Całe zaś zajście wręcz idealnie pasuje do opisu takich metod działania służb specjalnych PRL, jak tzw. kombinacja operacyjna typu "tajne zdjęcie" - czyli porwanie (zdjęcie z ulicy) osoby celem poddania czynnościom operacyjnym. Najdotkliwszą konsekwencją tego zajścia dla o. Zapłaty nie była jednak grzywna i szykany prasowe, lecz skutki, jakie wywarło ono we wspólnocie werbistowskiej i kościelnej polegające na nadszarpnięciu jego autorytetu.
Po wydarzeniach związanych z porwaniem i prowokacją służb specjalnych PRL ojciec podupadł nieco na zdrowiu. Dokuczało mu serce i czuł się upokorzony. Powtórnie złożył również na ręce księdza Prymasa rezygnację ze stanowiska przewodniczącego Konsulty, która została przyjęta. Po tej rezygnacji dotknęła go druga fala represji ze strony służb PRL-owskich związana z jego udziałem w doprowadzeniu do kapłaństwa słowackich werbistów.
Wyświęceni za kadencji prowincjała Zapłaty słowaccy werbiści musieli ukrywać się przed władzami, gdyż byli ścigani pod zarzutem nielegalnego przekroczenia granicy państwowej. Dzięki pomocy o. F. Kasperka SVD i wielu innych życzliwych osób udawało się im uniknąć aresztowania. Ukrywali się w różnych klasztorach żeńskich i domach prywatnych. Z każdym dniem jednak sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, werbiści stali się obiektem zarówno wielu pośrednich, jak i bezpośrednich ataków aparatu bezpieczeństwa PRL. Oskarżano ich między innymi o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Wobec takiego stanu rzeczy na początku 1961 r. księża: J. Kubica, F. Zapłata i B. Kozieł, postanowili, że o. F. Kasperek wystąpi ze zgromadzenia i przejdzie do diecezji oraz że weźmie na siebie całą odpowiedzialność za pobyt Słowaków. Poświęcając się w ten sposób, o. Kasperek miał chronić werbistów oraz ukrywające Słowaków siostry przed represjami ze strony władz.
Poinformowany przez o. Zapłatę o tej delikatnej sprawie biskup wrocławski Bolesław Kominek zgodził się na przyjęcie o. Kasperka do swojej diecezji i mianował go administratorem parafii w Pogorzeli koło Brzegu na Opolszczyźnie. Ojciec Kasperek przejął parafię 21 listopada 1961 roku. W ciągu kilku dni na plebanię przybyli słowaccy werbiści Borik i S˘abo. Widząc, że warunki pobytu Słowaków są trudne oraz za namową
o. S˘abo, o. Kasperek podjął starania, aby wysłać ich za granicę, na misje. Jako pierwszy miał jechać o. S˘abo. W tym celu o. Kasperek nawiązał kontakt z celnikiem pracującym w porcie w Gdyni o nazwisku Bartknecht, byłym wychowankiem werbistów, który zgodził się im pomóc. Ojciec S˘abo podjął trzy próby wydostania się za granicę. Pierwsza odbyła się 22 lipca 1962 r., druga prawie miesiąc później, a trzecia 10 października. Podczas tej ostatniej próby milicja aresztowała o. S˘abo i celnika Bartknechta. Osadzono ich w areszcie w Gdyni, a następnie na ul. Rakowieckiej w Warszawie.
Sprawa pobytu i wyświęcenia w Polsce słowackich werbistów stała się jednym z ważniejszych problemów, którymi zajmował się komunistyczny aparat bezpieczeństwa w tamtym okresie. Zajmowało się nią m.in. kolegium MSW 19 października 1962 roku. SB ustaliła 30 miejscowości, na terenie których w klasztorach, zwłaszcza żeńskich, ukrywano zakonników i kleryków z Czechosłowacji. Sprawami przerzutu, zgodnie z wiedzą władz, mieli się zajmować werbiści, a konkretnie o. Zapłata. Planowano zatem, aby po dokładnym ustaleniu miejsc pobytu tych osób przeprowadzić najpierw rozmowy z prowincjałem werbistów ks. Koziełem. Miano go skłonić, by ujawnił miejsca pobytu Słowaków w Polsce, bądź aby namówił ich, żeby sami zgłosili się do władz. Gdyby ten plan się nie powiódł, rozpatrywano inny wariant polegający na zaangażowaniu agentury złożonej ze względnie lojalnych księży. Mieliby oni dotrzeć do werbistów i wytworzyć, jak to określono: "odpowiednią atmosferę strachu, która zmusiłaby ich do wyjścia władzom naprzeciw". Pod pojęciem "wyjścia naprzeciw" rozumiano ujawnienie wszystkich okoliczności związanych z przedostaniem się z Czechosłowacji do Polski oraz wskazanie miejsc i sposobów ukrywania zakonników i kleryków. Minister spraw wewnętrznych Władysław Wicha podkreślił, że największym zadaniem obok ujęcia księży i zakonników czechosłowackich przebywających nielegalnie w Polsce jest skompromitowanie Episkopatu, który podjął się wyświęcenia osób przebywających w Polsce nielegalnie. Dodał też, że sprawa ta może posłużyć za bicz na Episkopat, gdyż znano już nazwiska biskupów, którzy wyświęcali te osoby.
5 lutego 1963 r. o. Zapłata został zatrzymany przez milicję i tymczasowo aresztowany przez Prokuraturę Wojewódzką dla miasta stołecznego Warszawy. Zarzucano mu popełnienie przestępstwa z artykułu 148 § 1 ówczesnego kodeksu karnego, a mianowicie, że w okresie od lipca 1958 r. aż do lutego 1963 r. "w Nysie i innych miastach Polski pomagał Józefowi Śabo, Robertowi Borikowi i Stefanowi Horwatowi do ukrywania się po ich nielegalnym przekroczeniu granicy polsko-czeskiej".
W przeciwieństwie do ks. Kasperka, który został zwolniony już w połowie listopada, o. Zapłata przesiedział w areszcie aż do procesu.
Jednym z najboleśniejszych doświadczeń w areszcie była niemożność odprawiania Mszy Świętej. W związku z tym 12 maja 1963 r. o. Zapłata wystosował prośbę do prokuratury o zezwolenie na odprawianie Mszy św. przynajmniej w każdą niedzielę. Powoływał się przy tym na Konstytucję PRL i dekret o wolności sumienia, a także na regulamin więzienny, które zapewniają więźniom możliwość swobodnego wykonywania praktyk religijnych. Centralny Zarząd Więziennictwa wydał decyzję odmowną, uznając odprawianie Mszy św. nie za "praktykę religijną", lecz "uprawianie zawodu", na co regulamin nie daje zezwolenia aresztowanym.
Proces o. Zapłaty odbył się w Warszawie 5 października 1963 roku. Na ławie oskarżonych zasiedli: o. Jozef S˘abo, oskarżony o nielegalny pobyt w Polsce, usiłowanie nielegalnego przekroczenia granicy w Świecku oraz o fałszowanie dokumentów; o. F. Zapłata i o. F. Kasperek - oskarżeni o pomoc w ukrywaniu się zbiegłych obywateli czechosłowackich; a także celnik Bartknecht - oskarżony o pomoc w organizowaniu nielegalnego przekroczenia granicy. Zapadły następujące wyroki: J. S˘abo - trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, F. Kasperek - trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat, F. Zapłata jeden rok więzienia. Nieznany jest wyrok, jaki otrzymał celnik Bartknecht. Ponieważ o. Zapłata odbył już w areszcie ponad 2/3 kary, jego obrońca mecenas Henryk Nowogrodzki wniósł do sądu o zwolnienie. Sąd wniosek przyjął, wobec czego 7 października o. Zapłata znalazł się w domu przy ul. Ostrobramskiej, a następnie wraz z o. J. S˘abo udał się do Pieniężna.
Pozostali Słowacy ujawnili się po tych wydarzeniach, ale nie zostali ukarani w Polsce z powodu amnestii. Po deportowaniu do Czechosłowacji zostali ponownie aresztowani i osądzeni. Najbardziej ucierpiał o. J. S˘abo, który dwa razy był sądzony i więziony za to samo "przestępstwo", raz w Polsce, a drugi raz w Czechosłowacji.
Dalsze lata życia i posługi
Po tym czasie ciężkich doświadczeń o. Zapłata dalej owocnie pracował zarówno dla Zgromadzenia Słowa Bożego, jak i dla całego Kościoła w Polsce. Jego dziełem życia okazało się zorganizowanie w 1968 r. misjologii na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Choć pochłaniała go praca organizatorska, nie zaprzestał działalności naukowej. Po przejściu na emeryturę w 1981 r. podupadł na zdrowiu. Szczególnie bolesne dla tego człowieka nauki było to, że tracił pamięć i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Chętnie angażował się w pomoc duszpasterską, kiedy więc zwrócił się do niego ks. Jan Szymala z Rogowa Opolskiego - dawny wychowanek z czasów pełnienia funkcji rektora seminarium diecezji opolskiej w Nysie - z prośbą o zastępstwo na czas wyjazdu do Rzymu na kanonizację bł. Maksymiliana Kolbego 10 listopada 1982 r., chętnie się podjął tego zadania. Po wygłoszeniu na wszystkich Mszach św. płomiennego kazania nawiązującego do postaci świętego o. Zapłata udał się wieczorem na plebanię, aby jeszcze popracować. Następnego dnia odnaleziono go martwego. Na pogrzebie w Bytomiu obecni byli - poza werbistami - również kapłani diecezji opolskiej wraz z ks. bp. Alfonsem Nossolem, który również był wychowankiem o. Feliksa Zapłaty.
o. dr Piotr Artur Sokołowski SVD
"Nasz Dziennik" 2009-05-16
Autor: wa
Tagi: Ojciec Feliks Zaplata