Ksiądz Kazimierz Łabiński OMI (1914-1999)
Treść
wiek sromoty i wstydu, wiek wojen i terroru, atomu i obozów śmierci wiek ujmy i komunizmu ks. Kazimierz Łabiński OMI "Już kończy się XX wiek" W dniu 25 listopada 2007 r. przy kościele pw. Chrystusa Króla w Gorzowie Wielkopolskim został odsłonięty kamienny obelisk z tablicą pamiątkową. Hierarchowie kościelni, władze miasta, setki wychowanków oddawali ostatni hołd swojemu proboszczowi, duszpasterzowi, mentorowi i przyjacielowi - księdzu Kazimierzowi Łabińskiemu. Urodził się 25 lutego 1914 r. w Drzewcach Starych k. Wschowy. Był synem Ignacego i Marii z domu Pazoła. Ojciec zginął jako żołnierz podczas I wojny światowej, w 1915 roku. Edukację rozpoczął w szkole powszechnej w Konradowie, następnie naukę kontynuował w gimnazjum w Kościanie. Był harcerzem. "Stopnie harcerskie - wspominał ks. Kazimierz Łabiński - uzyskiwałem kolejno po obozach w Chobienicach, Witkowie koło Zakopanego, w Wiśle, w Górkach koło Cieszyna. Uzyskałem podharcmistrza za pracę o obozownictwie". Przed maturą odbył szkolenie przysposobienia wojskowego. Maturę uzyskał w Lublińcu Śląskim. Potem rozpoczął nowicjat w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI)) w Markowicach. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk ks. abp. Walentego Dymka 18 czerwca 1939 r. w Obrze. Wielkopolska w cieniu swastyki Na początku okupacji ks. Kazimierz był wikariuszem w Wieszczyczynie (powiat Śrem). Ostrzeżony o zamiarze aresztowania przeniósł się do Kościana na podstawie dokumentów ze starostwa w Śremie. W dniach 20-23 października 1939 r. był świadkiem masowych egzekucji publicznych na znanych obywatelach polskich. Odbywały się one na rynkach i placach, na oczach siłą spędzonych mieszkańców. Akcję tę przeprowadzały specjalne oddziały policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa noszące nazwę Einsatzgruppe. Ksiądz Łabiński oglądał mord w Środzie - 20 października, zginęło 29 osób, w Kościanie - 22 października, zamordowano 18 osób, w Śmiglu - 23 października, rozstrzelano 15 osób. Ofiarami zbrodni byli najczęściej ludzie, którzy figurowali na listach proskrypcyjnych sporządzanych przez władze hitlerowskie jeszcze przed wybuchem wojny. Wiele osób aresztowano i stracono tylko dlatego, że stanowiły potencjalny czynnik przywódczy lub opiniotwórczy w polskim środowisku lokalnym. Ginęli więc inteligenci i robotnicy, rzemieślnicy i chłopi, ludzie różnych orientacji, księża, działacze polityczni, patrioci, społecznicy, dojrzali wiekiem i młodzież. "Wtedy wśród nas, młodych cywilów i księży, powstał duch oporu - wspominał ks. Łabiński - musimy się bronić, trzeba stworzyć system wzajemnego ostrzegania, jakąś organizację wojskową. Kilku kolegów wróciło z jenieckich obozów. Wielu księży wywieziono do klasztoru i gestapo zatrzymało ich w Lubiniu. Zorganizowaliśmy dla nich pomoc. (...) Nas nie zdążono pochwycić. Żywność, odzież, lekarstwa, wiadomości, pomoc finansową udawało się dostarczać do więzień, do internowanych". W Niedzielę Palmową 1940 r. ks. Łabiński przyjechał do Wilkowa Polskiego, gdzie rozpoczął posługę jako wikariusz w zastępstwie aresztowanego ks. proboszcza Stanisława Cichego. W Białczu Starym zastępował też internowanego ks. Kłosa. Na wiosnę 1941 ks. abp Walenty Dymek potajemnie mianował ks. Łabińskiego proboszczem parafii Wilkowo Polskie i Białcz Stary. W tym czasie wiele kościołów było zamkniętych z powodu aresztowań księży; zamknięto szkoły. Ksiądz Łabiński przystąpił do organizowania tajnego nauczania - organizował tzw. szkółki domowe w domach przy lesie, izbach folwarcznych, żwirowni. W tymże roku został wezwany do urzędu pracy, a następnie na policję w Śmigli i Kościanie. Przeprowadzono z nim rozmowę prewencyjną. Ostrzeżono, że za działalność nauczycielską grozi mu kara śmierci. W tym czasie ks. Łabiński był zaangażowany też w akcję charytatywną dla więźniów w obozach Auschwitz, Dachau i Murnau, ich rodzin i innych potrzebujących. W związku z tą działalnością gestapo postanowiło go aresztować. O niemieckich praktykach wobec księży katolickich w Kraju Warty tak wspominał ks. Marian Samoliński, członek konspiracji: "Byłem świadkiem aresztowania ks. proboszcza Kazimierza Stachowiaka w Stęszewie. Było to 7 października 1941 r. Byłem w gościnie u księdza proboszcza. Nagle wtargnęło 4 gestapowców. Nakazali ks. proboszczowi ubrać się. Dwaj poszli z księdzem do kościoła. Zabrali monstrancję i kielichy. W tym czasie dwaj pozostali przeprowadzili rewizję w probostwie. (...) Mnie kazali natychmiast się wynosić. Nie pozwolili mi się z nim pożegnać. Nie pomyśleli, że jestem księdzem, którego gestapo poszukuje. Po wyrzuceniu wszystkich zamknęli probostwo i zapieczętowali. Widziałem też, jak dwaj inni wyszli z księdzem proboszczem z kościoła, zamknęli kościół i zapieczętowali. Ksiądz proboszcz spojrzał na mnie i powiedział: 'Do zobaczenia w niebie'. Sprawdziły się jego słowa. Zginął w Dachau". Więcej szczęścia miał ks. Łabiński. Uprzedzony o zamiarze aresztowania zmienił miejsce zamieszkania w Wilkowie. Od jesieni 1941 r. do końca wojny był poszukiwany listem gończym przez niemiecką policję. Ukrywał się m.in. w Czaczu, Białczu, Grodzisku Wlkp., Krzemieniewie, Belęcinie i Poznaniu. W marcu 1943 r., pozostając na terenie parafii Wilkowo, nawiązał kontakt z kurierką Narodowej Organizacji Wojskowej Martyną Nowak ps. "Anna". W konspiracji wojskowej i cywilnej Wiosna 1943 r. była okresem intensyfikowania w Poznańskiem działań podziemnego Stronnictwa Narodowego i jego formacji wojskowej. Działający na terenie Wielkopolski Okręg Poznański NOW przygotowywał się do scalenia z Armią Krajową. Dzięki kurierce "Annie" ks. Łabiński uzyskał kontakt z wysłannikiem z Komendy Głównej NOW z Warszawy, oficerem ps. "Tomasz" (prawdopodobnie to pseudonim ppor. Mieczysława Kamińskiego, organizatora Straży Porządkowej na terenie Poznania, który został aresztowany 12 września 1943 r. i zamordowany 16 sierpnia 1944 r.). "Tomasz" zaprzysiągł ks. Łabińskiego do organizacji (otrzymał pseudonim "Grzegorz") i mianował starostą na powiat Kościan oraz dowódcą obwodu. "Grzegorz" przystąpił do prac organizacyjnych - formowania oddziałów konspiracyjnych (system trójkowy), otrzymał prawo nadawania stopni wojskowych, które miały być zatwierdzane przez zwierzchników w Poznaniu. Wydział NOW, do którego został zaprzysiężony, nosił nazwę Straż Porządkowa. Była to elitarna formacja, która pełniła zadania policji podziemia narodowego. Do jej zadań należała likwidacja wrogich sił politycznych, wywiad polityczny. Wkrótce po rozmowach z "Tomaszem" Martyna Nowak skontaktowała ks. Łabińskiego z komendantem SP Henrykiem Gosem z Poznania, który potwierdził nominację "Tomasza" z Warszawy i wręczył mu gazetki podziemne oraz pieczątki organizacyjne. Sieć organizacyjna "Grzegorza" objęła teren: Poznań, Śrem, Gostyń, Leszno, Kościan, Grodzisk, Opalenica, Wielichowo, Śmigiel i Czempiń. "Zbieraliśmy informacje o ruchach wojsk niemieckich na liniach kolejowych węzła Leszno Wlkp. Organizowaliśmy pomoc materialną dla osób ukrywających, dla rodzin osieroconych i ludzi niepełnosprawnych" - wspominał ks. Łabiński. W tym czasie aresztowano jego matkę oraz jednego z trzech braci. Pozostali bracia przebywali już w tym czasie w obozach w Murnau i Oświęcimiu. W styczniu 1944 r. gestapo aresztowało Martynę Nowak, zginęli również Henryk Gos i "Tomasz". Na tereny byłej II RP wkroczyły oddziały sowieckie. W rok później dotarły do Wielkopolski. 25-27 stycznia 1945 r. Kościan został otoczony przez armię sowiecką. "W styczniu pod koniec Kościan został otoczony (...) Z Mieczysławem Nandzikiem, adiutantem (...) dostaliśmy się do miasta, w którym broniły się wojska niemieckie. Gestapo jeszcze przetrząsało polskie domy. Mieli moją fotografię. Wycofujemy się do Białcza. Patrol niemiecki bierze nas jako zakładników. Udało się zmylić odprowadzającego żołnierza. Przyczyniliśmy się do rozbrojenia oddziału niemieckiego. Złożyli broń. Po wejściu Rosjan zostali wszyscy rozstrzelani przed kościołem w Białczu. Przyszła wolność tak utęskniona, a z nią nowe niebezpieczeństwa". Wraz z wkroczeniem oddziałów sowieckich rozpoczął się okres tworzenia władzy komunistycznej. Ksiądz Łabiński wspólnie ze swoim szefem sztabu Franciszkiem Bebą postanowił zawiesić działalność konspiracyjną. Wspominał ks. Łabiński: "Natychmiast zabrałem się do pracy duszpasterskiej aż w pięciu parafiach: Wielchowo, Parzęczno, Kamieniec, Białcz, Wilkowo; posługa w Buczu, Prochach i Przemęcie. W sporze o legalnie nabyty motor zostałem zatrzymany przez Urząd Bezpieczeństwa w Kościanie. Potem zapraszał pod przymusem na obiad komendant wojenny Kościana [Aleksander Nikołajewicz Nesterenko] do siebie, na obiad co niedzielę, choć kościoły wypełnione ludźmi czekały na nabożeństwa, chrzty, śluby. Pochowałem w Kamieńcu dwie kobiety zastrzelone przez sowieckiego żołnierza. Katechizacja, renowacja kościołów, odtwarzanie kiedyś zakładanych organizacji, przedszkoli były ponad siły jednego człowieka. Powoli z obozów zaczęli wracać duchowni". Na ziemiach praojców W początkach 1946 r. ks. Łabiński został skierowany do Gorzowa Wielkopolskiego. Diecezja gorzowska obejmująca ziemię lubuską, Pomorze Zachodnie ze Szczecinem, Kołobrzegiem, prałaturę pilską, Zieloną Górę została utworzona w 1945 roku. Do jesieni 1945 r. w Gorzowie był czynny jeden kościół. Tworzeniem struktur duszpasterskich w diecezji gorzowskiej zajmował się administrator apostolski ks. Edmund Nowicki. Z pomocą pospieszyły zakony i napływające z Kresów Wschodnich duchowieństwo. Dekretem Kurii Administratora Apostolskiego 1 marca 1946 r. została prawnie zorganizowana parafia Chrystusa Króla w Gorzowie Wlkp. W jej obręb wcielono teren miasta leżący na lewym brzegu Warty. Proboszczem parafii od 9 marca 1946 r. został ks. Kazimierz Łabiński. Do pomocy w charakterze wikariusza i prefekta szkół został powołany ks. Józef Adamek, również zakonnik ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Organizowanie życia religijnego, społecznego i kulturalnego na tych terenach było bardzo trudne. "Ziemie Odzyskane otwarły się przed nami jak prochem wieków przysypana kronika. Ciekawi, kusi, obiecuje coś niebywałego" - wspominał ks. Łabiński. "Zewsząd napływająca ludność, szczególnie młodzi łączą się, interesują sobą na spotkaniach przy kościołach, na nabożeństwach. Nawet powstało zawołanie: 'Gorzów, kochany Gorzów, tu nasza jedna z twierdz rycerskich serc!'. Po majowych nabożeństwach młodzież rozpala ogniska, w każdy dzień przy którymś z kościołów i śpiewa piosenki z różnych stron Kresów Wschodnich i regionów Polski". Aby wiernych pobudzić do intensywnego życia religijnego, proboszcz, po niezbędnych naprawach kościoła, rozpoczął szeroko zakrojoną działalność społeczną. "Ojciec Łabiński wykazał się wielkimi zdolnościami organizacyjnymi i umiejętnościami przyciągania dzieci i młodzieży do kościoła" - wspomina jeden z wychowanków. "Od początku zorganizował Krucjatę Eucharystyczną. Sodalicję Mariańską. Powstał chór dziecięcy, który śpiewał podczas Mszy św. Teatrzyk, w którym były wstawiane bajki, jasełka, akademie patriotyczne". Ksiądz Łabiński założył trzy przedszkola w Gorzowie na Zawarciu, które opiekowały się 180 dziećmi, powołał przy parafii Kółko Różańcowe dla matek, ojców, panien i młodzieży, Kółko Sodalicji Mariańskiej męskiej i żeńskiej, liczące około 220 osób, Apostolstwo Modlitwy. Organizował przy parafii kursy zawodowe, m.in. pisania na maszynie, korespondencji. 25 czerwca 1946 r. rozpoczęło działalność przy parafii Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, pół roku później zrzeszało już 223 osoby. Stowarzyszenie działało w 6 sekcjach i posiadało własną bibliotekę. Pod koniec 1948 r. władze komunistyczne przystąpiły do likwidacji KSM. Ostatnie spotkanie stowarzyszenia w Gorzowie odbyło się 5 grudnia 1948 roku. Wkrótce władze miejskie przystąpiły do przejęcia majątku stowarzyszenia. Ostatecznie KSM zlikwidowano decyzją prezydenta miasta 29 stycznia 1949 roku. "Następną działalnością księdza były organizowane tzw. wycieczki niedzielne i dłuższe kilkudniowe wyjazdy w czasie wakacji" - wspomina wychowanka. "Nieraz bywało, że jechało kilka samochodów ciężarowych przykrytych plandekami, ponieważ było ponad 200 osób i więcej. Nie wszyscy rodzice mogli zapłacić za wyjazd swoich dzieci, wtedy ksiądz sam finansował ich pobyt. Zwiedziliśmy z nim całą Polskę. Wędrówki rozpoczęły się chyba od 1948 i trwały do 1956 roku". Najliczniejszą wycieczkę ks. Łabiński zorganizował barkami po rzece Warcie do Santoka w 1946 roku. Wzięło w niej udział 1800 osób, prelekcję na temat Ziem Odzyskanych wygłosiła przewodnicząca Wydziału Kultury w Gorzowie. W ciągu 14 lat pobytu w Gorzowie ks. Łabiński zorganizował 152 wycieczki i 18 obozów młodzieżowych. Organizował również pielgrzymki do sanktuariów maryjnych. "Tygodnik Katolicki" W 1945 r. administrator apostolski diecezji gorzowskiej ks. Edmund Nowicki rozpoczął starania o wydawanie w Gorzowie pisma religijnego dla wiernych. Jego tworzenie powierzono ks. Łabińskiemu. Tak powstał "Tygodnik Katolicki dla Ziem Odzyskanych". Początki były trudne. Tak wspominał je kapłan: "Praca redakcyjna nie była łatwa. Drukarnia była zniszczona i nie było zecerów. Brak było funduszy, sprzętu i personelu. Czcionki trzeba było dorabiać i dostosowywać do polskiego alfabetu. Brakowało papieru. Przydział opóźniał się i był skąpy. Dobieraliśmy papier, który raczej nadawał się do sklepów na opakowanie towaru". 19 maja 1946 r. ukazał się pierwszy numer. Tak skomentował ten fakt ks. Nowicki: "Garstka kapłanów na rozległą tę krainę mimo ich wzruszających ofiar zdrowiu i życiu, w części niezdolna jest zaspokoić łaknących ręki kapłańskiej serc polskich. Z diakońską przeto pomocą spieszy 'Tygodnik Katolicki' jako apostoł Bożej myśli i Bożej prawdy. Znojną wędrówką i twardą pionierką przytłoczone serca rozjaśnić pociechą Chrystusowego poselstwa i porwać wzwyż ku budowie świetlanej przyszłości - to jego powołanie". W pierwszym numerze pisma, które wydano w nakładzie 600 egzemplarzy, redakcja tak określiła swoje cele: "'Tygodnik Katolicki' jako pismo katolickie dla Ziem Odzyskanych, chciałoby odpowiedzieć na zainteresowania osiedleńców całej Polski. Wokół siebie chcemy wytworzyć jak najszczerszą atmosferę zaufania i zacieśnić między nami więzy braterstwa i przyjaźni, a z pisma stworzyć źródło prawdziwe twórczej pracy, i tym choćby w drobnej mierze przyczynić się do ulepszenia nas dla dobra Polski, wedle zasady: im więcej w nas katolicyzmu, tym więcej w nas polskości". Pierwsze numery, zapowiadane z ambon, były rozchwytywane. Z czasem "Tygodnik" był wydawany w 10 tys. egzemplarzy, choć redakcja otrzymywała wciąż petycje o zwiększenie nakładu. Starania o wzrost nakładu do 50-100 tys. nie mogły się ziścić w państwie stalinowskiej dyktatury. Jednakże stopniowo nakład pisma wzrastał (do 40 tys.), gazeta zwiększyła swoją objętość z 8 do 16 stron. Swoim zasięgiem pismo obejmowało tereny szczecińskiego, koszalińskiego, gdańskiego, olsztyńskiego, zielonogórskiego, pilskiego i gorzowskiego. "Tygodnik Katolicki" był kolportowany również na terenie województw: poznańskiego i warszawskiego. Pismo uzyskało uznanie m.in. księdza arcybiskupa Walentego Dymka, który powiedział, że zazdrości "Tygodnika" Gorzowowi, bo w Poznaniu rozchodzi się lepiej niż "Przewodnik Katolicki". Redakcja "Tygodnika" mieściła się w Gorzowie na ul. Woskowej 1b. Pracowało w niej kilka osób, które wykonywały niezbędne prace administratorskie i redakcyjne. "Zdarzało się - wspominał ks. Łabiński - że robiliśmy cały numer w drodze na kolanie. Pisaliśmy czasami w pociągu, czasami na noclegach i teksty wysyłaliśmy bezpośrednio do drukarni. Siedzibę naszej redakcji odwiedził dwukrotnie Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński. Pamiętam, że zgonił mnie kiedyś z mojego krzesła tłumacząc, że ma ochotę sam na nim posiedzieć i młode lata powspominać. W końcu też był kiedyś młodym redaktorem i do tego robił dziennik, co chyba nie było łatwiejsze od tygodnika. Myślę, że Ksiądz Prymas czuł prawdziwy sentyment do naszej trochę niesfornej redakcji". Największą siłą "Tygodnika Katolickiego" było środowisko, które udało się stworzyć ks. Łabińskiemu. Sam napisał około 400 artykułów, często opatrując je pseudonimami: Świetliński, Nejczyk, Grzegorz i Szelest. Do współpracowników redakcji należeli księża, m.in.: J. Klim, J. Anczarski, N. Mędlewski, I. Pluszczyk OMI, J. Nawarat OMI, J. Mańkowski OMI, H. Paruzel OMI. Ksiądz Maciej Szałagan redagował "Mały Tygodnik dla dzieci". Artykuły do tygodnika pisały osoby cieszące się wielkim autorytetem, jak choćby Zygmunt Wojciechowski, Paweł Jasienica, Zofia Kossak, Józef Kisielewski, Jerzy Zawieyski. Pomimo początkowej przychylności władz komunistycznych tygodnik od początku toczył boje z cenzurą komunistyczną. W ciągu pierwszych dwóch lat cenzura interweniowała 160 razy. Całkowicie zdjęto 6 tekstów. W latach następnych ingerencje cenzorskie stały się jeszcze bardziej uciążliwe. Od 1949 r. ingerowano niemal w każdy numer, w 1951 r. skala ingerencji wyniosła 350 razy, zdjęto 80 tekstów. Niepoprawne politycznie były dla komunistów artykuły nawiązujące do ziem wcielonych do ZSRS czy teksty o gen. Władysławie Andersie. Zaostrzającą się walkę z Kościołem doskonale oddaje przykład, kiedy to przy sformułowaniu "Chrystus zmartwychwstał" cenzor napisał - kłamstwo. W październiku 1953 r. w wyniku nacisków administracyjnych pismo przestało się ukazywać. Po październiku 1956 r. ks. Łabiński próbował sondować przy pomocy Jerzego Zawieyskiego możliwość reaktywacji "Tygodnika". Pomysł ten komunistyczne władze odrzuciły. "On stąd musi odejść" W celu ułatwienia ks. Łabińskiemu działalności duszpasterskiej i redakcyjnej kierownictwo parafii 1 października 1947 r. zostało powierzone ks. Wacławowi Skibniewskiemu OMI. Oprócz redakcji "Tygodnika Katolickiego" ks. Łabiński kierował pracami wydawnictwa diecezjalnego, od 1950 r. pracował w Kurii Administratora Apostolskiego jako dyrektor Wydziału Duszpasterskiego i Wydziału Nauki Katolickiej. Po likwidacji tygodnika zaangażował się w pracę redakcyjną pisma Kurii pt. "Gorzowskie Wiadomości Kościelne". W roku 1958 ks. Łabiński został aresztowany i stanął przed sądem. Aby skompromitować zasłużonego dla diecezji kapłana, oskarżono go o powielanie materiałów do katechizacji bez uzyskania na to zezwolenia Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Wyrokiem sądu powiatowego został skazany na 1000 zł grzywny. W cztery lata później w postępowaniu rewizyjnym został uniewinniony. 24 grudnia 1959 ks. Kazimierz Łabiński opuścił Gorzów Wlkp. W latach 1959-1963 był proboszczem parafii św. Stanisława Kostki w Lublińcu. Tam jego działalnością wśród młodzieży zainteresowała się SB w Katowicach. 10 sierpnia 1963 r. gorzowska Kuria Administratora Apostolskiego na wniosek wiernych złożyła wniosek do Wydziału ds. Wyznań Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze w sprawie powrotu ks. Kazimierza Łabińskiego do parafii Chrystusa Króla w Gorzowie. Odpowiedź władz była negatywna, choć w oficjalnych pismach nie podano szczegółowego uzasadnienia. Z punktu widzenia władz sprawa wydaje się jasna, gdy przeczytamy charakterystykę duchownego przedstawioną przez kierownika zielonogórskiego Wydziału ds. Wyznań. Czytamy w niej, że "dopuszczenie ks. Łabińskiego na parafię Chrystusa Króla spowodowałoby znaczne ożywienie działalności na szeregu odcinkach w parafii i ta parafia byłaby znów wzorem dla innych w Gorzowie, jak to było w okresie pobytu ks. Łabińskiego w przeszłym okresie". Dla wroga ideologicznego nie mogło być miejsca w Gorzowie. Wobec zaistniałej sytuacji ks. Łabiński objął probostwo parafii pw. Najświętszej Maryi Panny w Markowicach (w 1974 r. odnowił kościół), tam też spędził ostatnie lata swojego życia (1964-1990). W Markowicach przygotował uroczystości koronacyjne figury Matki Bożej Królowej Miłości i Pokoju. W 1990 r. przeszedł na emeryturę, ale wciąż udzielał się duszpastersko, prowadził studium języków obcych przy sanktuarium Królowej Miłości i Pokoju i Niższym Seminarium Duchownym. W ostatnim okresie życia dała o sobie znać ciężka choroba. Ksiądz Łabiński przebywał w szpitalu w Inowrocławiu. 20 czerwca 1999 r. w kościele w Markowicach odbył się jego jubileusz 60-lecia kapłaństwa. Schorowany, na specjalnym, fotelu jubilat odprawił jedną ze swoich ostatnich Mszy Świętych. Zmarł 27 czerwca 1999 roku. Rafał Sierchuła, Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN, Poznań "Nasz Dziennik" 2008-10-25
Autor: wa