Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak ginęły elity Rzeczypospolitej

Treść

Zaraz po zajęciu Lwowa zaczęły się masowe pogromy Żydów i Polaków. W pierwszych sześciu dniach okupacji Ukraińcy - przy biernej postawie wojsk niemieckich - prowadzili masowe aresztowania i rozstrzeliwania, gwałcili, rabowali...

Tragedia polskiej inteligencji czeka jeszcze na swych historyków i obszerną monografię. Czy ktoś ją uczciwie napisze? Opory "poprawiaczy" są nadal wielkie, tajemnice skrzywdzonych rodzin - z trwającego do dziś lęku - skrywane...

Dwa wydarzenia z ciągu tragicznych losów polskiej inteligencji rozegrały się w polskich kresowych miastach - Lwowie i Stanisławowie, gdzie do roku 1944 większość mieszkańców stanowili Polacy. Oto, co się działo we Lwowie:

Mordu na światowej sławy naukowcach - profesorach lwowskich uczelni wyższych dopuścili się "cywilizowani i kulturalni" Niemcy przy bezpośredniej współpracy i z inspiracji ukraińskich nacjonalistów. Brak jak dotychczas obszerniejszych monografii na ten temat. W roku 1989 powstała praca prof. Włodzimierza Bonusiaka "Kto zabił profesorów lwowskich", przekazująca, mimo niewielkiej objętości, podstawową wiedzę na temat tego barbarzyńskiego mordu. Można także korzystać z materiałów zawartych w "Tekach Zielińskiego" z Archiwum PAN. Warto też wspomnieć o właśnie opublikowanej pracy "Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie 1918-1946. Portret kresowej uczelni" autorstwa Jana Drausa, w której też znajdziemy informacje na omawiany temat.

Oto kilka porządkujących faktów:

Kampania niemiecka przeciw ZSRR sprowokowała we Lwowie dywersyjną akcję miejscowych nacjonalistów ukraińskich. Rozpoczęła się ona 27 sierpnia 1941 roku. Wycofujący się Rosjanie dokonali straszliwej zbrodni na przetrzymywanych w więzieniach mieszkańcach Lwowa. Zanim zrozpaczone rodziny zdołały zidentyfikować zwłoki swych bliskich, 30 czerwca o godzinie 3.15 rano, wyprzedzając o 7 godzin pozostałe oddziały hitlerowskie, do Lwowa wkroczyły jednostki Abwehry, w skład których wchodził, odziany w niemieckie mundury, ukraiński legion "Nachtigall", nazwany przez jego członków imieniem Bandery a dowodzony przez Romana Szuchewycza. Razem z nimi, korzystając z pomocy dowódcy Theodora Oberländera, do Lwowa dotarli przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - OUN (frakcji Bandery): Stanowili oni cywilną część grupy Oberländera. Postać Oberländera, zaciętego wroga polskości, jest istotna o tyle, że jako osobisty przedstawiciel Canarisa miał tak szerokie kompetencje, iż w tym okresie bez jego wiedzy i zgody żadne ekscesy ani mordy w mieście nie mogły się wydarzyć.

Z pomocą metropolity A. Szeptyckiego i z jego błogosławieństwem przygotowywali się do ogłoszenia niepodległości "Ukrajinśkoj Samostijnoj Derżawy". W rozplakatowanych na mieście odezwach zamiar ten był zaakcentowany złowróżbnym dla nieukraińskich mieszkańców miasta apelem: "Lachów, Żydów i komunistów niszcz bez litości, nie miej zmiłowania dla wrogów Ukraińskiej Rewolucji Narodowej". W instrukcjach wydawanych przez OUN frakcji Bandery nakazywano, by wszędzie tam, gdzie wkraczają Niemcy, miasta i wioski były udekorowane niemieckimi flagami i napisami pochwalnymi na cześć Hitlera, armii niemieckiej, OUN i Bandery. W chwili wkraczania Niemców do poszczególnych miejscowości organizowano "święta - podziękowania Hitlerowi i niemieckiemu narodowi za wyzwolenie". Festyny te "uświetniano" pogromami Polaków i Żydów. W świetle uchwały Wielkiego Zboru OUN z kwietnia roku 1941 ich los na Kresach był przesądzony: "Ukraina tylko dla Ukraińców", "Kto nie jest Ukraińcem, nie ma prawa egzystencji w tym państwie". Dyrektywa OUN pod nazwą "Walka i działalność OUN w okresie wojny" zwracała szczególną uwagę na potrzebę eliminowania przeciwników nacjonalizmu ukraińskiego: "urzędników oddawać w niewolę Niemcom, politruków i komunistów likwidować (...), działaczy kultury i sztuki nieukraińskiej narodowości także przeznacza się do wyniszczenia. Żydów należy izolować, pousuwać z administracji i gospodarki, a jeśli zachodzi potrzeba wykorzystania Żyda, to należy postawić mu nad głową policjanta i likwidować za najmniejszą winę. Asymilacja Żydów z ukraińską ludnością wykluczona".

Zaraz po zajęciu Lwowa zaczęły się masowe pogromy Żydów i Polaków. W pierwszych sześciu dniach okupacji Ukraińcy - przy biernej postawie wojsk niemieckich - prowadzili masowe aresztowania i rozstrzeliwania, gwałcili, rabowali... Relacje świadków wydarzeń potwierdzają, że zamordowano wówczas kilka tysięcy osób. Mówią też o Ukraińcach w uniformach niemieckich; część z nich nosiła mundury Wehrmachtu (tych nazywano "ptasznikami" - od symboli ptaków wymalowanych na ich samochodach i motocyklach). "Ptasznicy" mordowali na trzy różne sposoby: rozstrzeliwali, zabijali młotem albo bagnetem lub bili, aż do śmierci ofiary. Poza "Ptasznikami" aresztowań i mordów we Lwowie dokonywali: Ukraińska Policja, "Nachtigall", Feldgestapo i Einsatzkommando.

Jednak nawet na tym tle szalejących mordów aresztowanie, egzekucja uczonych lwowskich było działaniem wyjątkowym. Okoliczności tej zbrodni kryją jeszcze wiele tajemnic, które nie tylko nie zostały wyjaśnione, ale wręcz zaciemnione przez prowadzone w tej sprawie na Zachodzie procesy.

Jako pierwszego 2 lipca 1941 roku aresztowano trzykrotnego premiera, profesora Politechniki Lwowskiej Kazimierza Bartla. Następne aresztowania nastąpiły wieczorem 3 lipca ok. godz. 22. Wtedy to grupy gestapowców, żołnierzy "Nachtigallu" i żandarmerii polowej wyruszyły na ulice Lwowa z listami proskrypcyjnymi, by aresztować kolejnych polskich uczonych. Wywiad Armii Krajowej nie miał wątpliwości, kto sporządził owe listy. Historyk W. Bielajew w jednym ze schronów UPA w roku 1944 odnalazł instrukcję pt. "Walka i działalność OUN podczas wojny". Stepan Bandera nakazywał w niej "zbierać personalne dane o wszystkich wybitnych Polakach i zestawiać czarne listy". Zarówno UWO, jak i OUN miały od dawna przygotowane listy osób do wymordowania - Polaków i Ukraińców, którzy mogliby nacjonalistom "szkodzić w działalności i realizowaniu idei". Tezę Bielajewa o sporządzeniu list i sprawstwie potwierdził Sąd Najwyższy NRF, który w toku zaocznego procesu wytoczonego w roku 1960 T. Oberländerowi, zaciętemu wrogowi polskości i organizatorowi batalionu "Nachtigall", który pomimo zbrodniczej przeszłości zdobył w roku 1953 mandat do Bundestagu i wchodził w skład rządu Adenauera. W procesie ustalono, że wydzielona z dowodzonego przez Szuchewycza "Nachtigallu" 80-osobowa grupa otrzymała imienne listy osób, które należało bezzwłocznie rozstrzelać.

Większość profesorów w ogóle nie udzielała się politycznie, ani społecznie. Profesorowie Franciszek Groer, Witold Nowicki, Stanisław Ostrowski i Rudolf Weigl, nie mówiąc już o prof. Bartlu, byli zdecydowanie tolerancyjni i dalecy od wszelkiego nacjonalizmu, nie wiązali się też w jakiś szczególny sposób z władzą sowiecką. Nie bez wpływu na to, że na listach znaleźli się profesorowie Politechniki Lwowskiej był fakt, że zarówno Bandera, jak i Szuchewycz byli studentami tej uczelni.

Warto przypomnieć w tym miejscu, że Szuchewycz, jeden z najgroźniejszych terrorystów OUN przed II wojną światową, odpowiedzialny za dziesiątki zabójstw na Polakach i Ukraińcach, a w czasie wojny ukraiński przywódca faszystowskiego "Nachtigallu", jeden z największych katów (rozkazujący Polaków "w pień" mordować), na mocy uchwały Rady Miasta Lwowa został w tym roku patronem całorocznych obchodów ku jego czci w roku 2007!

Nie ma dziś wątpliwości, że za listami proskrypcyjnymi stali ukraińscy nacjonaliści ze ścisłego otoczenia Stepana Bandery z Szuchewyczem na czele i że powstały poza Lwowem, najprawdopodobniej w Krakowie, jeszcze w roku 1939, a inspiracją do ich sporządzenia było aresztowanie profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednoznacznym dowodem jest też fakt, że na listach figurowały nazwiska zmarłych wcześniej profesorów.

Zasadą było aresztowanie wszystkich zastanych w mieszkaniu mężczyzn powyżej lat 18. Wśród uwięzionych owej pamiętnej nocy był 82-letni profesor medycyny Adam Sołowij, którego aresztowano wraz z 19-letnim wnukiem Adamem Mięsowiczem. Także emerytem był liczący wówczas 74 lata prof. Roman Rencki. Największe straty poniósł Wydział Lekarski Uniwersytetu im. Jana Kazimierza. W sumie aresztowano 13 profesorów i docentów, jego pracowników, co stanowiło wówczas 25 proc. wszystkich lwowskich lekarzy posiadających tytuły naukowe. Wydział Prawa stracił jednego ze swych najwybitniejszych uczonych - profesora Romana Longchampsa de Berier, kierownika Katedry Prawa Cywilnego. Razem z ojcem aresztowano jego trzech synów: 25-letniego Bronisława i 23-letniego Zygmunta (absolwentów Politechniki) i 18-letniego Kazimierza - absolwenta liceum.

Wielkie były też straty Politechniki Lwowskiej. Poza wspomnianym już prof. Bartlem uwięziono sześciu innych profesorów o światowej sławie, w tym prof. Weigla, Pilata, Stożka, Witkiewicza, Krukowskiego, Vetulaniego.

Jedynie profesorowi Gabrielowi Sokolnickiemu udało się uniknąć aresztowania. Szczęśliwie nie zastano go w domu.

W sumie w nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku aresztowano 23 profesorów i docentów uczelni lwowskich oraz 25 osób, które przebywały w ich mieszkaniach. Aresztowano też żony i całą służbę w domach profesorów Ostrowskiego i Greka. Tu dodatkowy motyw zwykłego rabunku był ewidentny. Obydwaj profesorowie byli znanymi zbieraczami i kolekcjonerami dzieł sztuki. Po zabiciu Ostrowskich ich dzieła sztuki wykupił od "zarządu powierniczego" Peter Nikolas Menton - hitlerowski paser.

Prawie wszystkich zatrzymanych (36-40 osób) zamordowano jeszcze tej samej nocy i nad ranem. Przed egzekucją byli przetrzymywani przy ścianie z podniesionymi rękami, szarpani za włosy, lżeni, bici kolbami. Zwolniono jedynie profesorów Groera, Sołowija (zamordowano jednak jego wnuka Adama Mięsowicza, którego razem z nim aresztowano), Renckiego i służbę domową aresztowanych.

Wielu świadków widziało pierwszą ofiarę - syna prof. Ruffa, którego zabito już w śledztwie, a jego matkę i panią Ostrowską zmuszono do zmywania jego krwi ze schodów. Kolejnych 10-15 profesorów (wśród nich rozpoznano profesorów Witolda Nowickiego, Krukowskiego, Pilata i prawdopodobnie Stożka) wyprowadzono za budynek i zabito seriami z karabinów maszynowych. Po chwili wyszła następna grupa licząca 15-20 osób, których ustawiono twarzą do ściany. Wśród nich rozpoznano prof. Mączyńskiego. Ponieważ oczekujący na zwolnienie prof. Groer był świadkiem zabicia jedynie pierwszej grupy profesorów, rodziny ofiar miały nadzieję, że reszta z nich żyje. Mylne informacje o wywiezieniu ofiar podawali też rodzinom Niemcy. Jednak po kilku dniach członkowie rodzin uświadomili sobie, że ich mężowie, ojcowie, bracia już nigdy nie wrócą, że tej strasznej pierwszej nocy zostali wymordowani na Wzgórzach Wuleckich. Zachowały się relacje naocznych świadków tej egzekucji. Wśród rozstrzelanych pierwszej nocy nie było jedynie prof. Bartla i (prawdopodobnie) Boya-Żeleńskiego.

Zdaniem większości historyków odpowiedzialny za wydanie zgody na aresztowania i egzekucje był T. Oberländer. Widziany przez świadków na miejscu kaźni, wydaje się najbardziej obciążony w tej sprawie. Część autorów winą tą obarcza Hansa Krügera, który posiadał pełnomocnictwa od samego Himmlera i chełpił się tą akcją w obecności hrabiny Karoliny Lanckorońskiej. Padało też nazwisko Schöngart. W czasie wspomnianych już procesów w NRF (oczywiście odraczanych i umarzanych bez końca) odpowiedzialnego za mord nie ustalono. Nie wiemy, który z trzech oficerów - Oberländer, Krüger czy Schöngart wydał rozkaz i dał oprawcom wolną rękę. Jednak, moim zdaniem, odpowiedzialni byli wszyscy trzej.

Mord z 3-4 lipca roku 1941 nie był bynajmniej ostatnim. Prześladowania polskich naukowców trwały dalej. Pierwszego z aresztowanych, profesora Bartla, zgładzono poza Lwowem z końcem lipca. Wcześniej polski premier był upokarzany. Gestapowiec kazał profesorowi czyścić buty Ukraińcowi z Hilfgestapo, "by polski profesor czyścił buty ukraińskiemu parobkowi od koni".

11 lipca 1941 r. aresztowano dwóch profesorów Akademii Handlu Zagranicznego, Stanisława Róziewicza (matematyka) i Henryka Korowicza (ekonomistę), a także kustosza Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, dr. Władysława Tadeusza Wisłockiego. Nie ustalono okoliczności ich śmierci.

Kolejna fala mordów lwowskich miała miejsce w sierpniu 1942 roku. Była to tzw. trzecia akcja oczyszczająca. Uczeni lwowscy ginęli też w całej okupowanej Europie. Według obliczeń C. Madajczyka i R. Torzeckiego straty wyniosły: wśród pracowników Uniwersytetu im. Jana Kazimierza - 49 profesorów (46,5% ogółu) oraz 31 docentów. Z kadry Politechniki Lwowskiej - 24 profesorów (34.4 proc.) i 9 docentów (11 proc.). Z innych uczelni zginęło 8 profesorów. Największe straty poniosły nauki medyczne - wymordowano 91 proc. profesorów i 20 proc. docentów; teologia - 62 proc. profesorów; nauki matematyczno-przyrodnicze - 36,4 proc., prawno-społeczne - 33,3 proc.; humanistyczne - 24 proc.

Lucyna Kulińska
"Dziennik Polski" 2007-04-23

Autor: wa