Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polska nie jest naiwna

Treść

Zaufanie państw Europy Środkowej do Stanów Zjednoczonych zostało poważnie nadszarpnięte, dlatego bezwzględna zgoda ich obywateli na amerykańską propozycję rozmieszczenia na tych terytoriach elementów tarczy antyrakietowej nie jest tak oczywista - uważa były minister obrony narodowej Radosław Sikorski. Jak napisał we wczorajszym wydaniu dziennika "Washington Post", amerykańska propozycja może zrodzić nowe partnerstwo z państwami regionu lub sprowokować spiralę nieporozumień - osłabić NATO, pogłębić rosyjską paranoję i doprowadzić do utraty przez Stany Zjednoczone niektórych z ostatnich przyjaciół na kontynencie.

"Pierwsze znaki są niepokojące. Jakiś geniusz w Departamencie Stanu czy Pentagonie wysłał pierwszą oficjalną notę opisującą ewentualne umieszczenie elementów tarczy z dołączonym szkicem odpowiedzi - zawierał on długą listę powinności państwa przyjmującego tarczę i niewiele zobowiązań USA. Jeśli administracja George’a W. Busha liczy na to, że Polacy i Czesi, skacząc z radości, zgodzą się na wszystko, co się im zaproponuje, czeka go bolesne zderzenie z rzeczywistością" - pisze Radosław Sikorski.
Zdaniem byłego ministra obrony narodowej, amerykańskie rachuby mogły zostać zrealizowane jeszcze pięć lat temu, kiedy wśród obywateli żywa była pamięć poparcia amerykańskiego prezydenta Ronalda Reagana dla naszej walki o wolność. Przypomnijmy, że Reagan jako przywódca USA udzielił pomocy "Solidarności" w walce o obalenie komunizmu w Polsce. Ale wojna w Iraku poważnie nadszarpnęła zaufanie państw Europy Środkowej do Stanów Zjednoczonych. "Nastawienie opinii publicznej do Ameryki jest coraz gorsze i rośnie sprzeciw wobec operacji wojskowych pod kierunkiem USA, a zwłaszcza do proponowanego umieszczenia bazy rakietowej" - czytamy w amerykańskim dzienniku. Sikorski zaznacza, że nasze członkostwo w Unii Europejskiej przyczyniło się do reorientacji polskiej polityki zagranicznej i wewnętrznej. "Mało kto w Stanach Zjednoczonych zdaje sobie sprawę, że Polska dostaje z obecnego 7-letniego budżetu UE 120 mld dolarów na modernizację infrastruktury i rolnictwo. Dla porównania amerykańska pomoc wojskowa dla Polski wynosi 30 mln dolarów rocznie, czyli ułamek tego, co wydajemy na misje w Iraku i Afganistanie, które uważamy za gesty przyjaźni wobec Stanów Zjednoczonych" - pisze były minister. Podkreśla również, iż dziś sprawa wiz amerykańskich nie jest dla Polaków aż tak nagląca jak dawniej, ponieważ wpływy USA i poważanie dla nich słabną, podczas gdy rośnie stawka w regionie. Coraz więcej Polaków - zauważa minister - woli wyjechać legalnie do Wielkiej Brytanii i Irlandii niż nielegalnie do Chicago.
"Opływająca w pieniądze ze sprzedaży ropy Rosja wydaje dziś siedem razy więcej na produkcję i modernizację broni niż pięć lat temu. Niedawno rozmieściła w pobliżu naszej granicy kilka baterii rakiet S-300 - to pierwsza tak poważna prowokacja wobec NATO od 20 lat - ale nie wywołało to cienia protestu ze strony Sojuszu" - pisze oburzony Sikorski. I dodaje, że jeśli stosunki z Rosją mają się pogorszyć z powodu proponowanej bazy antyrakietowej, to Stany Zjednoczone muszą dowieść, że zrobią dla Polski to, co zrobiły dla Japonii w obliczu konfrontacji z Koreą Północną: wzmocnią formalne ustalenia dotyczące bezpieczeństwa i rozmieszczą baterie rakiet Patriot albo system THAAD (system ochrony powietrznej przed atakami rakietowymi).
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2007-03-22

Autor: wa