Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zadłużenie co rok wyższe

Treść

Co roku o kilkadziesiąt miliardów złotych wzrasta zadłużenie naszego kraju. Obecnie dług sektora finansów publicznych jest równoważny blisko połowie naszego produktu krajowego brutto. Na samą zapłatę odsetek od zadłużenia przeznaczamy już co dziesiątą złotówkę z naszych wydatków budżetowych. W zeszłym roku koszty obsługi długu Skarbu Państwa wyniosły około 28 miliardów, a w 2009 r. obliczane są na 33,7 miliarda złotych.

Choć według wstępnych danych dług publiczny był w zeszłym roku niższy od spodziewanego jeszcze przed kilkoma miesiącami, to jednak trudno z optymizmem patrzeć na jego kształtowanie się. Zgodnie z przygotowaną we wrześniu 2006 roku przez Ministerstwo Finansów strategią zarządzania długiem sektora finansów publicznych na lata 2007-2009, zeszły rok powinniśmy zamknąć długiem publicznym w wysokości 510,2 miliarda złotych, co stanowiłoby 48,2 proc. produktu krajowego brutto. Większy od spodziewanego wzrost gospodarczy sprawił, że relację długu do PKB mogliśmy obniżyć do 48 proc. - Niepokój budzi szczególnie wzrost zadłużenia zagranicznego, co jest niebezpieczne z punktu widzenia stabilności finansowej państwa. Na dodatek niewiele się robi, aby to zadłużenie redukować. Sprawy nie można lekceważyć i chować pod dywan - uważa prof. Andrzej Kaźmierczak ze Szkoły Głównej Handlowej. Jak dodał, zadłużenie krajowe jest o tyle "lepsze", że w przypadku wystąpienia jakiegoś kryzysu i konieczności spłaty długu przy zadłużeniu krajowym nie musimy dokonywać wymiany złotego na inną walutę. W związku z tym unikamy ryzyka związanego z wywołaniem kryzysu walutowego. Zadłużenie zagraniczne stanowi około 30 proc. długu sektora finansów publicznych. We wrześniu zeszłego roku zadłużenie tego sektora za granicą wyniosło około 136 mld zł na 503 mld całości zadłużenia.

Dług ciągle rośnie
Niepokój może budzić również stały wzrost zadłużenia wynoszący około 40-50 miliardów złotych rocznie. W zeszłym roku dług wyniósł 510 mld, w grudniu 2005 było to 466 mld, w 2004 - 431 mld zł. A jeśli sięgniemy do danych sprzed 5 lat, zobaczymy, że w grudniu 2001 roku zadłużenie sektora finansów publicznych wynosiło "jedynie" 302 miliardy zł. W strategii zapisano, że przewidywane jest stopniowe zahamowanie tempa wzrostu długu publicznego. Jak czytamy, przy przyjętych założeniach państwowych dług publiczny osiągnie w 2009 r. blisko 645 mld przy 510 miliardach w roku ubiegłym. Jeśli nawet mówimy o zahamowaniu zadłużania się, to jest ono praktycznie niezauważalne. W tym roku państwowy dług publiczny wzrośnie o 46,3 mld, a w kolejnych latach o 42,8 mld zł i 45,7 mld zł.
Zgodnie ze zaktualizowanym w listopadzie przez rząd i przesłanym do Brukseli programem konwergencji do 2009 r. relacja długu sektora instytucji rządowych i samorządowych do naszego produktu krajowego brutto powinna oscylować wokół 50 proc. Co ciekawe, stosunek długu publicznego do PKB w Polsce jest niższy od średniej unijnej, która wyniosła w 2005 r. 63,4 proc., a uwzględniając same kraje strefy euro - 70,8 proc.
Przy tym trzeba zauważyć, że jednym z unijnych kryteriów jest to dotyczące nie przekraczania 60 proc. relacji długu publicznego do PKB. Pokazuje to, że Komisja Europejska powinna pilniej upominać inne nadmiernie zadłużone kraje Unii, a nie akurat Polskę, z czym mamy ostatnimi czasy do czynienia. Oglądanie się jednak na to, że inni są bardziej zadłużeni, a więc i my możemy więcej pożyczać, nie powinno nas jednak zwieść. Pieniędzy nikt bowiem za darmo nie pożycza. W 2005 r. koszty obsługi długu Skarbu Państwa wyniosły 25 mld zł, w zeszłym - około 28 miliardów, a w 2009 r. obliczane są na 33,7 mld zł. Cały czas są to więc kwoty zbliżone do naszego deficytu budżetowego, które musimy wydawać tylko z racji samego istnienia długu. - Całe zło tkwi w deficycie budżetowym. Trzeba go zmniejszać. Trudno jednak to robić, jeśli wiele przedsiębiorstw wciąż nie płaci podatków, a egzekucja zobowiązań podatkowych wciąż jest słaba - ocenia prof. Kaźmierczak. Jak zaznaczył, poważnym problemem, by wydostać się z pętli zadłużenia, jest to, iż w znacznej części te pożyczone środki nie wydajemy na działania inwestycyjne, lecz przejadamy, przeznaczając na bieżące wydatki.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-03-07

Autor: wa